Alessandro wyglądał tak, jakby zupełnie nie miał ochoty na rozmowy, co z mojego punktu widzenia, osoby chcącej dowiedzieć się jak najwięcej o firmie, w której miała pracować, było bardzo niekorzystne; po kilku minutach ciszy postanowiłam ją wreszcie przerwać i podjąć kilka tematów, które mnie nurtowały. I nie obchodziła mnie już pełna niechęci mina widoczna wyraźnie na przystojnej twarzy mojego towarzysza. W końcu był moim przewodnikiem, do diabła!
– Opowiedz mi coś o właścicielach firmy – poprosiłam więc, gdy opuściliśmy kolejny dział po drodze do mojego przyszłego szefa, Teo Capelliego. – O Caterinie di Volpe i jej synu. Znasz ich, prawda?
Alessandro rzucił mi rozbawione spojrzenie; ze złością stwierdziłam, że chyba bawiła go moja osoba. Albo pytania, które zadawałam. Bardzo mi się nie podobało, że bawił się moim kosztem.
Poza tym, co właściwie takiego zabawnego niby powiedziałam?
– Oczywiście, w końcu pracuję z Cateriną od zawsze – odparł gładko. – Cóż mogę ci powiedzieć? Z tego, co wiem, to dobrzy szefowie.
– „Z tego, co wiesz"? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Słuchaj, nie zamierzam na ciebie donosić, możesz mówić szczerze.
– Ależ mówię! – Na jego ustach znowu pojawił się ten pełen rozbawienia uśmieszek. Coraz bardziej mnie irytował. – Caterina całe swoje życie poświęciła marce di Volpe. Dla jej dobra zrobi wiele, ale wobec pracowników jest sprawiedliwa i uczciwa.
– A jej syn? – podsunęłam, gdy Alessandro zamilkł. Rzucił mi uważne spojrzenie.
– Syn Cateriny, w przeciwieństwie do niej, nie jest projektantem mody, tylko biznesmenem – wyjaśnił następnie. – I tak też prowadzi tę firmę, wedle wszelkich reguł biznesu. Caterina sama zresztą pewnie by sobie nie poradziła z zarządzaniem di Volpe, bo ma zbyt... artystyczny umysł, powiedzmy.
O, to było ciekawe. Powinnam chyba polubić tę całą Caterinę. A z drugiej strony, skoro ona była przyjaciółką mojej matki... to bardzo wątpiłam.
– Jest żonaty? – zapytałam od niechcenia, z głupia franc, właściwie tylko po to, by podtrzymać rozmowę. Alessandro prychnął z rozbawieniem i niedowierzaniem.
– Żonaty? Nigdy w życiu! – zaśmiał się, kręcąc głową. – Nie, podejrzewam, że nigdy nie przyszło mu do głowy się ożenić, za bardzo sobie ceni wolność.
– A więc seryjny monogamista – podsumowałam z uprzejmym uśmiechem. – Wobec tego to dobrze, że nie będę z nim miała nic do czynienia, bo nie lubię tego typu mężczyzn.
– Dlaczego? – zainteresował się gwałtownie Alessandro; już otworzyłam usta, żeby mu odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili na niego spojrzałam i zmieniłam zdanie, widząc jego podejrzany uśmieszek. Przecież on należy do tego samego typu mężczyzn, przemknęło mi przez głowę. Tak właśnie wyglądał. A przekonałam się już boleśnie, że zazwyczaj w takich sytuacjach moje pierwsze wrażenie było najwłaściwsze.
Zresztą przecież z tym kojarzyły mi się Włochy. Z takim właśnie typem facetów. Czy to dziwne, że miałam wrażenie, że spotykam go na każdym kroku?
Odwróciłam wzrok, a gdy pokonaliśmy kolejne drzwi, stwierdziłam, że dotarliśmy na miejsce, do studia fotograficznego. Byłam bardzo wdzięczna Losowi, że wybrał akurat ten moment na dotarcie do celu, bo dzięki temu nie musiałam odpowiadać Alessandro na pytanie, które okazało się dla mnie zbyt osobiste.
Studio było duże, przestronne i skąpo umeblowane. Wysokie okna wpuszczały do środka sporo marcowego światła, a po wnętrzu kręciło się zaledwie parę osób. Jedną z nich był niski człowieczek około czterdziestki, doglądający ustawienia białej planszy, służącej za tło zdjęć.
CZYTASZ
Negatyw szczęścia | JUŻ W SPRZEDAŻY!
RomancePrzez obiektyw aparatu wszystko wydaje się prostsze. Prostsze od prawdziwego życia. Sasza przekonuje się o tym dobitnie, gdy dzięki protekcji matki dostaje posadę asystentki fotografa w pewnym znanym domu mody w Mediolanie. Bez znajomości włoskiego...