3. Chwila słabości

10.5K 357 10
                                    

Kacper:
Poniosło mnie trochę dziś rano. Nie miałem zamiaru się wtrącać, ale gdy zobaczyłem ją z tym podejrzanym typem, nie byłem sobą. Jest mi źle z tym, jak potraktowałem dziś Nikole, ale nie pozwolę jej zadawać się z tym gościem, przynajmniej dopóki nie przekonam się, że jest w stosunku do niej w porządku. Po mojej głowie plątały się różne myśli, związane z jej nową znajomością. Ten facet jest jakiś dziwny, będę musiał się mu dokładniej przyjrzeć. Zadręczałem się myślami, więc po zajęciach wybrałem się na siłownie. W ten sposób odreagowuje złość, a bardzo tego potrzebowałem. Gdy skończyłem trening, nad miastem panowała już szarówka.  Chciałem, chociaż w małym stopniu załagodzić sytuację między mną a Nikolą. Kierując się zapachem jej perfum, mój wybór padł na róże. Jest bardzo sentymentalna. Kiedy znalazłem się w mieszkaniu, wszędzie w okół panowała cisza. Zapewne zamknęła się w pokoju, by już dzisiaj nie musieć mnie oglądać. Stanąłem pod drzwiami pomieszczenia. Dopadły mnie wątpliwości. Mimo tego postanowiłem nie rezygnować. Delikatnie zapukałem, a po chwili otworzyła Nikola. Była otulona kocem, co tylko dodawało jej uroku. Dziwnie na mnie spojrzała, ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Nikola:
Moim oczom ukazał się Kacper. W ręku trzymał bordową róże. Dłonią opierał się o futrynę drzwi. Denerwował się.
- Chciałem przeprosić... - On i przeprosiny? Mało tego, on i przeprosiny skierowane w moją stronę? Odebrało mi mowę, gdy wręczył mi kwiat. Kacper zaczął przejawiać ludzkie odruchy. Jeszcze dziś rano byłam na niego wściekła, ale muszę przyznać, że zaimponował mi swoim gestem.

- Poniosło mnie i nie powinienem się tak zachowywać. Nie wiem, co mi odbiło. - Tłumaczył się, łapiąc za moją dłoń, którą delikatnie odsunęłam.
- Rozumiem, gorszy dzień? - Odrzekłam, wpatrując się w kwiat, którego delikatna woń unosiła się w powietrzu. Chyba zaczynałam widzieć w nim normalnego człowieka.
- Po prostu nie chcę, żebyś zadawała się z jakimś obcym facetem. Znamy się od dziecka. Bywało różnie między nami, czasem słabo, czasem jeszcze gorzej, ale to nie jest liceum. I choć przyjaciółmi raczej nie będziemy, czuje się za ciebie odpowiedzialny, czaisz? Nie możesz, znając go trzy dni, patrzeć na niego maślanymi oczami. - Znów stawał się stanowczy jak wczoraj.
- Nigdy nie będziesz za mnie odpowiedzialny i nic ci do tego, z kim się umawiam. - Uniosłam się. To nie jest w porządku. Ja nie wtrącam się w jego znajomości i nie psuje mu relacji z dziewczętami, których cel jest tylko jeden.
- Umawiasz? Poznałaś...nie, właściwie to nie poznałaś jakiegoś faceta i już do niego lecisz jak mucha do miodu! - Znów zaczęliśmy się sprzeczać.
- Ja nie interesuje się panieńkami, które goszczą w twoim łóżku.- Zdenerwowana odepchnęłam go od siebie,rzuciłam w niego kwiatkiem, a on szyderczo się uśmiechnął.
- Nie sadziłem, że aż tak bardzo ci przeszkadzają. - Skierował się do swojego pokoju, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Czyżbyś była zazdrosna? - Rzucił z tym bezczelnym uśmieszkiem, wchodząc do swojej sypialni. Jego słowa doprowadzały mnie do szału i wiedział jak mnie sprowokować.
- Chyba kpisz! Ja zazdrosna o ciebie? - Podniosłam głos, podążając za nim. Kiedy znalazłam się w jego pokoju, odwrócił się przodem do mnie, nieprzerwanie się śmiejąc.
- Chciałbyś, lecz możesz sobie tylko o tym pomarzyć. - Podeszłam bliżej, mówiąc to z sarkastycznym uśmiechem, uderzając palcem wskazującym w jego klatkę piersiową.
- Może i bym chciał? - Złapał za nadgarstek mojej dłoni, wciąż trzymając ją na wysokości swoich piersi i patrzył mi w oczy.
- Ale przede wszystkim chciałbym, żebyś nie wpakowała się w kłopoty przez twoją cholerną naiwność. Tylko tyle. - Powiedział cicho, już znacznie poważniejszym i spokojniejszym tonem.
- Ja z moją cholerną naiwnością doskonale poradzimy sobie bez ciebie. Nie jesteś w stanie mi niczego zakazać!
- Nie umawiaj się z nim, proszę. - W końcu uwolnił moją rękę z silnego uścisku. Jego opanowany, stonowany głos w tej sytuacji doprowadzał mnie do jeszcze większej furii.
- Bo co? Zabronisz mi? Co ty możesz zdziałać? - Mówiłam z wściekłością, kiedy jego wewnętrzny spokój go opuścił, a on bez wahania przyciągnął mnie do siebie, obejmując jedną z rąk w talii.
- Wiele, na przykład, żebyś nie mogła przestać o mnie myśleć. - Dzieliły nas centymetry, a ja bałam się tego, co robił. Zdezorientowana patrzyłam mu w oczy, nie mogąc się ruszyć, nie wiedząc nawet, czy to on trzymał mnie tak mocno, czy to moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Moje nogi były niczym z waty, kiedy coraz bardziej zbliżał się do mnie, nie mówiąc zupełnie nic. Wśród panującej wokół ciszy, słyszałam tylko jego szybki, lecz zrównoważony oddech. Nie ufałam mu, ani temu co robił. Wodził wzrokiem po mojej twarzy, skupiając się naprzemiennie na moich oczach i ustach. Moja pewność siebie zniknęła w jednej chwili, co doskonale wykorzystywał. Choć nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu, moje zmysły były maksymalnie wyczulone. Czułam jego oddech i silną woń męskich, ostrych perfum, która sprawiała, że czułam się jak odurzona, jakbym za chwilę miała odpłynąć. Jego bliskość doprowadzała mnie do szału. Nie byłam w stanie reagować. Czułam szybkie bicie mojego serca, gdy jego dłoń złapała za mój podbródek, a jego wzrok utkwił na moich ustach. Bałam się tego, co zamierzał zrobić, lecz nie potrafiłam się przed tym bronić, kiedy zaczął delikatnie muskać ustami, moje wargi. Robił to ostrożnie, ale zdecydowanie. Jego ręce wędrowały po moich plecach, powodując dreszcze. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, kiedy przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Czas zdawał się płynąć inaczej tego wieczoru. Miał w sobie tę cholerną zdolność odebrania mi zdolności do trzeźwego myślenia. Po chwili powoli zaczął odrywać się od moich ust i wciąż nie wypuszczając mnie ze swoich ramion skupił swoje spojrzenie na moich oczach. Utrzymując kontakt wzrokowy, nie mówiliśmy nic. Choć tak naprawdę chyba żadne z nas nie potrafiło znaleźć żadnych słów, jego spokojny wzrok mnie uspokajał. Słyszałam tylko jego szybki oddech, który mieszał się z moim, kiedy delikatnie przejechał kciukiem po moim policzku, znów zatrzymując się na ustach, tym samym hipnotyzując mnie na nowo. Teraz już znacznie pewniej zbliżył swe usta do moich, a ja pozwalałam mu na to wszystko, będąc w jakimś cholernym transie. Kiedy miał zrobić to po raz kolejny, nieskazitelną ciszę przerwał dźwięk jego telefonu. Momentalnie odskoczyłam od niego przestraszona, choć on wciąż mocno mnie trzymał, nie zwracając na nic uwagi.
- Puść. - Powiedziałam półgłosem, próbując delikatnie się odsunąć, kiedy zamierzał mnie pocałować. Zdawał się nie reagować na to, co mówię.
- Powiedziałam puść, idioto! - Zdenerwowana odepchnęłam go znacznie mocniej, po czym wybiegłam prosto do mojego pokoju, zamykając drzwi, nim zdążył mnie dogonić. Słyszałam tylko głośne uderzenie pięścią w ścianę i wiązankę przekleństw, które rzucił pod nosem.
-Idź sobie! - Krzyknęłam. Nie chce go widzieć, chce po prostu o tym zapomnieć.

I tak będę z Tobą (w trakcie edycji) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz