Well I found a woman, stronger than anyone I know
She shares my dreams, I hope that someday I'll share her home~~~~
Proszę, powiedzcie mi, że to jest jeden wielki nieśmieszny żart.
Że to nie dzieje się naprawdę.
Że wcale nie muszę tego wszystkiego czuć, że to tylko wymysł mojej chorej wyobraźni.
Stałem na środku ogromnego pomieszczenia, z przeczuciem, że zaraz stracę równowagę, to wszystko działo się zbyt szybko. Przed oczami miałem nadal te obrazy, lecz ich krawędzie się rozmazywały, wszystko było jak za mgłą, nie mogłem dostrzec niczego poza Aleksym.
Leżącym na ziemi w poszerzającej się kałuży krwi.
Nie wiem, czy krzyczałem naprawdę, moje usta się otwierały, lecz do mnie nie dochodził żaden dźwięk, cisza w moich uszach pulsowała niczym krew płynąca w moich żyłach, zagłuszająca moje myśli, przytłaczająca, obezwładniająca serce i umysł, pozbawiająca czucia, świadomości rzeczywistości.
Jakieś kobiety zabrały mnie ze środka i gwałtownie posadziły na krześle pod ścianą. Nagle to ogromne pomieszczenie zmniejszyło się, jakby nie miało nie więcej niż dwa metry kwadratowe powierzchni. Ściany napierały na siebie i na mnie z każdej strony, jakby chciały zamknąć wszystko co było w środku w śmiercionośnym uścisku, który nie pozostawiał po sobie nic jak krwi. Bo poza krwią była tylko pustka, nie pozostawało nic.
Pierwsze łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach dopiero teraz, jakbym wcześniej nie zdawał sobie sprawy z niczego, jakby fakt tego wszystkiego wydarzył się przed chwilą.
Jakby Aleksy dopiero co został postrzelony.
Chwyciłem palcami moją koszulę. Czułem jej jeszcze mokry od deszczu materiał, który kończył się w 2/3 swojej pierwotnej długości, poniżej były tylko strzępki.
Reszta była obwiązana wokół szyi Aleksego.
Zaciskałem swoje pięści na tyle mocno, że paznokciami zaczynałem przebijać skórę. Nie czułem bólu. Nie czułem niczego poza bólem. Nie zdawałem sobie sprawy z bólu. Jedyne, co teraz byłem w stanie dostrzegać to ból.
Aleksy.
Podszedłem do białych, wysokich drzwi. Jedyne, co na nich było to krótki napis.
Sala operacyjna
Wpatrywałem się w niego zdecydowanie za długo, lecz zanim pielęgniarki zdążyły mnie od niego odciągnąć, sam z siebie odwróciłem się i z pustką w oczach po prostu z powrotem usiadłem na krześle.
Zaczęły docierać do mnie wszystkie dźwięki, najdrobniejsze szmery dochodzące zza białych drzwi zdawały mi się odległe nie dalej niż na pięć centymetrów. Dosłownie, jakby to działo się obok mnie.
Tak jak było z wypadkiem.
Złe miejsce.
Zły czas.
Zła osoba.
Bo to powinienem być ja. Czułem to. Jak kula gładko otarła się najpierw o skórę, by później ją rozerwać, naruszając liczne naczynia krwionośne. Ciepło krwi spływającej w dół ciała, każdy skrawek który się z nią zetknął, nagły chłód deszczu, szorstkość materiału.
CZYTASZ
perfect
Randommuzyką można opisać życie można wielu tak twierdzi ale czy ktokolwiek z nich może potwierdzić, że to się dzieje teraz? *uwaga, pomiędzy rozdziałami są odstępy czasowe, akcja nie jest płynna, a bardziej chodzi o momenty z życia bohaterów*