6

172 15 5
                                    

Ostatnie kilka dni były męczące. Nieustanne ustalenia z Lide, tworzenie taktyk, przeszpiegowanie działań Imperium. Jednak to wszystko postawiło naszą sytuację w nowym świetle, ale od początku.

Zakon. Kojarzący mi się praktycznie całe życie z takim czymś jak Jedi, z siedzibą w określonym miejscu, radą, jakimś ważniejszym kolesiem trzymającym wszystko do kupy. Jednak ten, to było całkowite zaprzeczenie moich dotychczasowych przekonań: brak bazy, wodza nie ma, a jednak! Wszystko działało bez zarzutu. Mieli jasno określone cele, lecz kto je wydawał, nie udało mi się póki co dowiedzieć. Dziś jeden z ich przedstawicieli ma się z nami osobiście spotkać, czyli jest też szansa, że dowiem się, czemu wtedy oberwałam. A to teraz nie jest najważniejsze. Na tym spotkaniu, według naszych oczekiwań, mamy ustalić wcześniej wspomniany plan działania, ewentualnie (jednak myślę, że w końcu, niestety, do tego dojdzie) walk czy bitew, no i oczywiście ustalenie naszej współpracy.

Godzina spotkania nie była ustalona, a że było już sporo po południu, postanowiłam coś zjeść. Zauważyłam że ilość pochłanianego przeze mnie jedzenia, ostatnio dużo wzrosła. Yh, w tym mrozie to nie dziwota. Jednak muszę trzymać choć trochę formę, więc w ramach "odchudzania" wzięłam sobie tylko pół porcji. Usiadłam samotnie przy stole, w pobliżu nie było nikogo. Generalnie lubię czasami pobyć sobie sama, jednak zdałam sobie sprawę, że nie sprawia mi to już takiej przyjemności i odczucia odpoczynku jak kiedyś... jednak nazwisko Hana go zobowiązuje, jak widać wolał łazić gdzieś po garażach. Chciałabym zjeść z nim w końcu jakiś posiłek.

- Tu jesteś! - wykrzyknął Luke, wchodząc znienacka. Aż się oplułam.

- Człowieku, uprzedzaj trochę! Kiedyś na zawał padnę. - roześmiałam się do brata.

- Lepiej na razie nie padaj, bo ludzie zakonu z zaraz tu będą. - odrzekł i usiadł na przeciwko mnie.

- No super. A mogę dokończyć? - wskazałam na talerz.

- Nie! Nie no, żart, ale sprężaj się, w takim stroju chyba nie pójdziesz. - Luke kiwnął głową w moją stronę. O co mu chodzi? Lekko za duże, ale za to cieplutkie spodnie aż tak źle na mnie wyglądały? Mh, faceci.

- Jasne, jasne. Zajmij się sobą lepiej. - parsknęłam.

- Leia... - szepnął. Nie lubię gdy mówi tym tonem.

- No co? - powiedziałam, próbując naśladować jego głos.

- Kocham cię. - szybko wstał i podbiegł do drzwi. - Idź się ubrać!

Nie wiedziałam co myśleć o tym, Luke rzadko okazywał mi uczucia. Ogólnie komukolwiek mówił prosto z mostu, co czuje. Jednak miło mi się zrobiło, mimo wszystko. Pora się przebrać.

Wybrawszy elegancką, błękitną i co najważniejsze, ciepłą sukienkę, udałam się do sali spotkań. Lide już czekali, widocznie na mnie. Zajęłam swoje miejsce, a dwójka zakapturzonych owe kaptury zdjęła. Pod maskami krył się brodaty starzec i rodianin. Pochylili mi się nisko, ja w ramach kultury wstałam i oddałam ukłon. Gdy zajęli swoje miejsca, odezwała się Mon.

Tak bardzo żałowałam że nie zjadłam całej porcji. Po skończonych rozmowach miałam ochotę pożreć rancora. Bez zastanowienia udałam się tylko do pokoju, by się znów przebrać, po czym pobiegłam do jadalni, tym razem nie żałując sobie tych głupich porcji. Ale ku mojemu zdziwieniu, przy stole czekał na mnie z gotowym jedzeniem nie kto inny jak Solo.

- Mam nadzieję, że dobre to. - usiadłam obok Hana i zabrałam się za... pochłanianie. Ten uśmiechnął się i rozsiadł wygodnie, obejmując mnie ramieniem. Skończyłam jeść w dosłownie minutę, także szybko dołączyłam do Hana.

- Chodźmy może do pokoju? - szepnął mi na ucho.

- Czy zamierzasz robić coś, czego tu nie wypada? - uśmiechnęłam się do niego.

- Tak, ale najpierw - przysunął się do mnie jeszcze bardziej - opowiesz mi o tym spotkaniu.

Co tu opowiadać? Zawarliśmy umowę, sojusz, w razie czegoś pomagamy sobie, oni zajmują się zdobywaniem informacji, my ewentualną armią. Oczywiście w razie wojny, oni również staną do walki. Powiedziałam mu to samo.

- A kim był ten, co cię trzepnął? - spytał. Wolałam uniknąć tego pytania, jednak wiedziałam że Han prędzej czy później poruszy ten temat.

- Tak, też o tym wspomniałam. Jayeh, jeden z nich, wszystko mi wytłumaczył. Imperium próbowało nas śledzić, a oni mieli ich na oku, więc można powiedzieć, że... pilnowali nas? Coś takiego. - przerwałam na chwilę, bo takiej miny Hana to jeszcze nie widziałam. Zdziwienie jak u dziecka, które pierwszy raz leci statkiem. - Tak czy siak, ten ktoś chciał nas ostrzec, jednak zauważył gdzieś za nami szpiega wroga, no i... powiedzieli, że nie chcą budzić podejrzeń. Dlatego udawał zwykłego gangstera, po czym uciekł. - opowiedziałam mu.

- A co będzie teraz? - spytał, patrząc się przed siebie, gdzieś w dal.

- Póki Imperium nie da się we znaki, siedzimy cicho i zbieramy zapasy. - odparłam - Mi też się to nie podoba.

- Właśnie! Przecież wróg może robić teraz to samo, za miesiąc, ba, tydzień! może być już za późno. - powiedział przejęty.

- Chodźmy może do pokoju, robi się zimno. - zmieniłam temat.

Ale razem z Hanem nadawaliśmy na tych samych falach. Doskonale go rozumiem, również nie potrafię siedzieć spokojnie na tyłku, podczas gdy gdzieś tam ważą się być może losy galaktyki.

Idąc do pokoju, popatrzyłam na niego, a on puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się, Han w odpowiedzi wziął mnie na ramię i zaczął biec. Tym razem roześmiałam się, tak szczerze, nie udawanie. Rzucił mnie na twardy materac, co mnie trochę zabolało, więc oddałam mu łokciem w żebra gdy się obok mnie położył. Zamiast, jak to on, oddać mi, delikatnie i z uczuciem pocałował mnie, prosto w usta.  Chłonęłam tę chwilę całą sobą, nie wiadomo kiedy taka okazja mogła się znów nadarzyć. Dopiero teraz, w ciężkich dla mojego umysłu czasach, zaczęłam doceniać drugiego człowieka, jako bratnią duszę - powiem tyle, że to najwspanialsze uczucie we wszechświecie.

Only HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz