Rozdział XVI - Narkotyk psujący przyszłość

23 2 0
                                    

Zostało nam zaledwie z trzysta metrów do salki, o której wcześniej wspomniano, czy to w ogóle możliwe, że koszmar się zakończy? Uda nam się w końcu wrócić do domu? Sama nie potrafiłam jakoś w to uwierzyć, było to zbyt nierealne.

- Tak! W końcu, jesteśmy już naprawdę blisko, wyczuwam dobrą energię prosto zza tej ściany. - Oznajmiła Wicia.

- To już tutaj? Naprawdę? - Lament jakby nie dowierzał w te słowa.

- Dokładnie tak, za tą ścianą znajdują się oni, znowu połączymy siły jako złota siódemka, chociaż być może tym razem magiczna jedenastka? - Zażartowała Wiw.

- Co będzie później? Jak wrócimy do domu...? - Adve nie był przekonany do końca.

- Aktualnie naszym priorytetem jest odbicie ich i wydostanie się z tej bazy. Później coś wymyślimy, naprawdę. - Wyjaśniłam.

- Jakby tak pomyśleć to będzie pierwsze nasze spotkanie w Heaven w pełnym składzie. - Fasola podrapała się po brodzie.

- Masz rację, oby to miało znaczenie większe. - Westchnęłam.

- Dobra. Sami wiecie, to nie dobry czas na rozczulanie się. - Vipeya nam przerwał. - Propo czasu, to nie wiadomo jak z nim stoimy, więc załatwmy to, im szybkiej tym lepiej. - Posłał nam ciepły uśmiech, taki łapiący za serce.

- Chyba zaczniemy od sprawdzenia terenu. Fasola, twoja kolej by zabłysnąć. Wszyscy tu są w poszkodowanym stanie, więc mam nadzieję, że chociaż ty masz wciąż jakieś zasoby energii. Zobacz co się dzieje w salce, proszę. - Wyjaśniłam i złożyłam łapki ze sobą w błagalnym geście.

- Nie ma sprawy. - Odparła i zaraz zmrużyła oczy, aby zobaczyć sytuację, która odgrywała się w hali obok. Fasola, podobnie jak niektórzy z nas wcześniej robili przesłała nam ten obraz za pomocą telepatii do głów. Ciężko przyznać, ale każda z sal w tej jaskini wyglądała niemal identycznie, co dodało jakby pewnego rodzaju uczucie niepokoju. Nuta, skup się, teraz potrzeba koncentracji, bo od tego zależy... czy cała ta misja się uda. Próbowałam dostrzec coś, cokolwiek w tym ciemnym, nieprzyjemnym pokoju, aż w końcu... udało się. Ciężkie, ciemne łańcuchy i on... mój ukochany. Nie mogłam za to dostrzec nikogo innego w tym pomieszczeniu, nie rozumiałam czemu, żadnej straży? To nie było podobne do zachowań naszego wroga.

- Łańcuchy. - Oznajmiłam.

- Łańcuchy? - Angelika wyglądała na zdziwioną.

- Może mają jakieś anty-magiczne artefakty w sobie? Skoro jeszcze nie użył swojej mocy, aby się uwolnić... - Westchnął Teox.

- Wydawało mi się, że nasi wrogowie nie wiedzieli o tym, że mamy moce? - Wicia była lekko zszokowana.

- Mogli się dowiedzieć w międzyczasie, to wcale nie tak trudne. - Westchnął Teo.

- Pamiętajcie, mimo wszystko oczy i uszy szeroko otwarte, bo nie wiadomo nic na pewno.

- Może niech wejdzie dwójka z nas? A reszta będzie obstawiać plecy, gdybyśmy poszli wszyscy mogłoby to się źle zakończyć, nie wiemy nadal czy to nie pułapka. - Wyjaśniła Fasola.

- Ja pójdę, Mati co ty na to? - Wicia zaczęła do niego.

- Jak za dawnych lat. - Zaśmiał się pod nosem. - Pewnie, idę. - Oznajmił.

- W takim razie misja rozpoczęta. - Stwierdziła Faso.

Momentalnie zamilkli i po cichu weszli do hali, a my obserwowaliśmy sytuację zza drzwi, dosłownie.

***Narracja Wici***

Wydawałoby się, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje, w porównaniu do tych poprzednich salek... to by było zbyt dziwne, gdyby nic się nie wydarzyło. Zerknęłam na Vipeye, również zachowywał czujność. Nie było opcji, aby ktoś lub coś go teraz zaskoczyło. Dziuek stał przypięty do ściany zaledwie pięćdziesiąt metrów przed nami, ta sala była ogromna, to trzeba było przyznać, wyglądała wręcz jak jakiś hangar.

- Wiw.. - Szept od strony Matiego, ale wiedziałam, że patrzy w tym samym kierunku co ja.

- Czy to... - Niepewność w moim głosie biła na kilometr. Uszy Dziu były już wydłużone, a oczy nieco przyciemniały, z jego naturalnie brązowych tęczówek te wyglądały niczym dwa węgielki.

- Musiał go ugryźć wampir, dlatego go zostawili, nie był już im potrzebny. - Mateusz złapał się za głowę i zlał go zimny pot.

- Istnieje antidotum? - Nie zostało mi wiele do rozklejenia się.

- Masz rację. - Mati wziął głęboki wdech. - Mimo wszystko należy do złotej siódemki. Vampiry posiłkują się krwią, to chyba logiczne, nie każde ugryzienie jednak jest tym przemieniającym, eh to nie istotne. Babcia kiedyś opowiadała mi o tym, chociaż chyba już wiemy, iż vampiry pierwotnie były myszami, ponoć istnieje źródło, w sensie że są myszy, których krew zawiera takowe substancje, które pozwalają na przemianę zwrotną. - Wyjaśnił. - Swego rodzaju leczenie.

- Jak my do cholery znajdziemy takową osobę... - Byłam już lekko podłamana, chociaż zapewne nie bardziej niż Nut, której będziemy musieli zaraz to przekazać.

Wróciliśmy więc do pozostałych, aby się naradzić, w końcu nie mogliśmy podjąć głupiej decyzji samotnie.


***

Widziałam już szkliste oczy Nuty, ale widać, że się powstrzymywała.

- Jest opcja, że któreś z nas może być takowym "źródłem"? - Spytałam niepewnie.

- Można spróbować po kolei.. - Zastanowiła się na głos Faso.

- Chciałoby się. - Westchnął Lament. - Też znam tą historię. Kojarzy mi się, że jest tylko jedna próba. - Spojrzał po nas jakby szukając odpowiedzi, być może rzeczywiście ktoś z nas ma krew leczniczą, ale nie ma opcji teraz tego sprawdzić, nie ma czasu. - Warknął jakby nagle stał się wściekły na cały świat.

- A może warto spróbować z krwią myszy, z którą miał więzi? - Zaczął Mateusz.

- To nie głupie! - Lament go pochwalił. - Nuta, nikt nie ma lepszych relacji z nim niż ty, wykaż się.

- Spojrzał na na nią surowym wzrokiem, a w jej oczach widać było niepewność, chociaż sama miałam pewność, że jej się uda, chociaż mówiono też... - Zastanowił się przez moment.

***P.D.N Nuta***

- Mówiono, że krew musi należeć do osoby przy której wampir ma szanse przemienić się w anioła, to chyba problem... przecież... - Vipeya próbował się wypowiedzieć.

- Nie znacie mnie od początku. - Warknęłam niechętnie. - Każdy rok życia, każdy kolejny dzień zanim poznałam w końcu co przyjemnego może być w życiu, mam wrażenie, że same moje istnienie czasami bywa grzechem, więc chyba... - Starałam się nie rozgadać i zatrzymać emocje.

- Nut. Idź po prostu, jesteś właściwą osobą. - Lame puścił mi oczko, w końcu on mnie znał.

Weszłam do pomieszczenia sama, nie chciałam już nikogo narażać, nie w takiej chwili. Dziu leżał w kącie i walczył sam ze sobą. Podeszłam powolnie, a w drodze nacięłam kawałek łapki, aby zaczęła kapać krew. Przystawiłam mu ją do pyszczka, z nadzieją, że nie jest jeszcze zbyt późno i rzeczywiście nie było. Dziu lada moment zaczął przechodzić przemianę zwrotną, co oznaczało tyle, że moja splugawiona dusza w końcu się przydała. Rzuciłam się mu w ramiona, chociaż widziałam, że nie do końca rozumiał co się stało.

- Wracajmy do reszty Dziu. - Mruknęłam tylko i chwyciłam jego łapkę ciągnąć go za sobą do wyjścia. - Udało się! - Krzyknęłam już u progu.

- A więc nadal nie znaleźliście Xclu? - Westchnął Dziu. - Można go zostawić... w sensie powinniśmy wracać czym prędzej. - Zaproponował.

- Nawet nie mów takich głupot. - Warknęłam. - On tutaj pojawił się z naszej winy, przez to że popełniliśmy fatalny błąd, jesteśmy mu to winni, po prostu. - Westchnęłam. - Wiw, może ty wiesz gdzie on może być? Wyczuwasz jego energie? Przyznaję, że ja już nic nie czuje, oprócz tej słabnącej we mnie mocy. - Westchnęłam.

- Tak, i to gdzieś nie zbyt daleko, chociaż... wokoło znajduje się jakieś ogromne źródło mocy, dość mnie przytłacza i mam wrażenie, że możemy mieć nie małe kłopoty jeśli tam pójdziemy. - Wyjaśniła.

- Dziu może mieć rację, być może lepiej uciec i zostawić Xclu.. - Gosia zaczęła się zastanawiać.

- Padło wam chyba na rozum dzisiaj, to tak jakbyśmy mieli zostawić siebie nawzajem na pastwę losu. Złota siódemka tak nie postępowała, nigdy, zawsze pomagaliśmy myszom w potrzebie, co z wami... - Spojrzałam po nich i czekałam na jakąś reakcje zwrotną.

- Zgoda, ten jeden raz. - Stwierdziła Fasola.

- Powinniśmy teraz znaleźć jakąś kryjówkę, tymczasowo, bo na tę walkę przyda nam się maksymalnie zregenerowana siła. - Zaproponował Teo, chociaż brzmiało to jakby się nieco rządził, z resztą... miał rację.

Przytaknęłam tylko i zaraz ruszyliśmy przed siebie, tym razem miała być to ostatnia walka, naprawdę ostatnia...


_________________________________

Korekta z dnia 17.08.2020

Słowa przed - 839
Słowa po - 1314

Transformice - Heaven for MiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz