VIII. Wyszło szydło z worka

62 5 0
                                    

Po co ja to powiedziałam. Teraz bede musiała sie żalić. Ale w sumie to zaufałam Paulette bo ona powiedziała mi swoją straszną historię, więc czemu nie miałabym zrobić tego samego?

- Dobrze - powiedziała dziewczyna. - Ty masz jakiś problem? Pewnie chodzi o tą karę ta? - powiedziała ignorującym tonem.

- Nie... Chciałabym żeby chodziło tylko o to. - przypomniałam sobie wszystko. Znowu zachciało mi sie płakać. - Chodzi o to, że urodziłam się u zupełnie innej rodziny w zupełnie innym kraju. Moi rodzice od zawsze dużo pili i ćpali aż w końcu zainteresował się tym mops. W wieku 7 lat trafiłam do domu dziecka we Włoszech, tak jestem włoszką, gdzie byłam 2 lata. Potem zaadoptowali mnie moi obecni rodzice a po roku przeprowadzilismy się do Nancy jednak od paru miesiecy mieszkam tutaj. Teraz mówię tylko po francusku. Odkąd pamietam w mojej biologicznej rodzinie byłam bita przez pijanych i naćpanych rodziców bez powodu. teraz mam podobną sytuacje. Wystarczy, że nie umyję po sobie talerza. Nieważne czy jest coś z mojej winy czy nie, poprostu zawsze dostaje wpierdol. Mam pełno siniaków na plecach, nogach i rękach. - W tym momencie zdjęłam bluze. - Muszę nosić tylko długi rękaw żeby nikt sie nie zorientował.

- Mój boże Charléne - przyłożyła ręke do buzi - nie sądziłam że coś takiego przeżyłaś.

- Wiem że twoja opowieść może być gorsza ale często nie umiem sobie z tym poradzić. Kiedyś chciałam się pociąć ale nigdy nie miałam odwagi, uważałam, że to nic mi nie da takiego tylko chwilowy ból, no i potem zostają blizny. Chyba nie warto tego robić. Jak uważasz?

- Tak.. Nie warto - spuściła głowę. Odrazu domyśliłam się że miała z tym do czynienia.

- Robiłaś to prawda? - spojrzałam na nią

- Od 12 roku życia. Wiesz co mój ojciec robił. Nie mogłam tego znieść. Gryzłam ręce do krwi. Miałam trzy próby samobójcze i do tego codzienne samookaleczenie. Nadal to robie ale nie codziennie. Próbuje przestać ale to bardzo trudne. Pomagają mi narkotyki. - odpaliła skręta.

- Można? - nie mogłam uwierzyć w to co mówię - masz zwykłego papierosa? Naucz mnie jak się zaciągać - Wyjęła z torby paczkę jagodowych LM'ów i poczęstowała mnie.

- Odpalasz zapalniczką i równoczeście ciągniesz do płuc. Jakbyś brała głęboki wdech. Albo mam pomysł! Wdycham Ci dym bezpośrednio z moich ust. Będzie ci łatwiej.

Trochę się bałam ale byłam w załamce. To wszystko powróciło. Może to mi jakoś pomoże?
Zrobiłam to co kazała Paulette. Poczułam jagodowy smak i okropne drapanie w gardle. Zakrztusiłam się.

- To normalne. Musisz się przyzwyczaić po kilku nie bedziesz sie już krztusić.

- Kręci mi się w głowie.

- To też normalne. Ciągnij dalej.

Wziełam 4 buchy i dalej nie mogłam. Oddałam jej i wypaliła za mnie.

- Zawsze śmieszą mnie początkujący. Masz jeszcze sporo rzeczy do nauki. Nie wracaj narazie do domu.

Nie miałam już zamiaru

***

Jakąś godzine później przyszli Timothée I Calixte.

- Gdzie wy sie podziewaliście? -spytała Paullette.

-Zbieraliśmy hajs. W końcu za coś trzeba kupić kokę. Jak sie czujesz Charléne? - spytał Tomothée.

- Nie najgorzej. - Odparłam.

- Nie wracasz do domu? rodzice się pewnie o ciebie martwią. - rzekła Calixte.

- Szczerze to mam na to wyjebane.

- A co jak zaczną cie szukać? - spoważniała dziewczyna - wiesz, że mogą zawiadomić policje?! Znajdą cię tu i wszyscy będziemy mieli poważne problemy.

- Jak niby mieli by mnie znaleść? - zaśmiałam sie.

- Namierzą twój telefon.

Faktycznie. Moi rodzice byliby do tego zdolni. Muszę podjąć jednak decyzje o powrocie do domu. Gotuje się we mnie jak myśle co mnie czeka. Nie mam nawet pomysłu na karę jaką mi dadzą. No ale kiedyś musze wrócić.

- Masz racje. - przytaknęłam i wstałam. - Nie mogę dłużej zostać. Macie jakieś gumy do żucia? Nie chce żeby odemnie wyczuli zapach papierosów.

- Ty palisz? - zdziwił się Timi.

- Nauczyłam ją! - powiedziała dumnie Paulette

Chłopak wręczył mi to o co prosiłam, pożegnałam się z nimi i ruszyłam w stronę domu. Wiedziałam, że jeszcze tam wrócę, żałowałam trochę tylko, że Timi podał mi tą całą kodeine. Mam nadzieje że nie bedzie widać śladu po igle w zgięciu mojej ręki.
Miałam jeszcze bardziej podły humor kiedy przypomniałam sobie całą historie mojego życia. Nie chce stać się ćpunką jak moi biologiczni rodzice. Dlaczego moje życie musi być takie zjebane? Czy ja coś zrobiłam, że przyszłam na świat? Może w końcu jest czas aby się zbuntować.

Stałam w progu domu, nie mając odwagi wejść, jednak w końcu musiałam się przemóc. Chwyciłam za klamkę. Drzwi były zamknięte, co oznaczało że nie było ich w domu. Wyjęłam z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi, odrazu udając się do mojego pokoju. Tak strasznie się bałam co będzie gdy wrócą.
Czekałam 40 minut aż w końcu otwarły się drzwi. Wytężyłam słuch.

- Cholera zapomniałam śmietany. - to był głos mojej mamy - Charléne by poszła ale pewnie teraz daje gdzieś dupy żeby kupić sobie chleb. Swoją drogą to byłeś na tej policji?

- Daj spokój - mój tata zlekceważył mame - będzie chciała to wróci.

- Nie wydaje mi się, że będzie chciała po tym wszystkim. - zmartwiła się moja mama.

- Przestań. Niewdzięczna gówniara. - zirytował się. - Jak już wróci to mnie popamięta. Przez miesiąc na dupie nie siądzie. - podniósł głos.

- A to jest właśnie przez nas! - moja mama zaczeła krzyczeć na tate - Sądzisz, że czemu uciekła? Bo ją biliśmy i poniżaliśy. Fakt, że wkurwia mnie czasem niezmiernie ale to moja córka.

- Nie twoja - Powiedział mój tata poważnie. - Nie jesteś jej matką.

- A ty nie jesteś jej ojcem ale ją wychowujemy. W papierach to nasze dziecko.

- Pojebane i niewdzięczne. - zakaszlał.

Niewdzięczne? Za co ja jestem niewdzięczna?! Jak on może tak o mnie mówić. Nienawidzę mojego życia.

Wyszłam z pokoju i zebrałam się na odwagę.

- Cześć mamo.

- Charléne! - moja mama zrobiła skwaszoną minę.

-Ty dziwko - ojciec rzucił się na mnie. Chwycił mnie za szyje i patrzał w oczy. Ściskał coraz mocniej i mocniej. Ściskał tak mocno że ciemniało mi przed oczami i nie mogłam oddychać.

- Zostaw ją do kurwy! - Moja mama uderzyła go butem w głowę. Puścił mnie a ja poleciałam na łóżko próbując złapać oddech. Ojciec zamachnął się i bardzo silnie uderzył mame w brzuch. Skuliła się a on wyszedł bez słowa.

- Przepraszam - powiedziała przez łzy i wyszła.

Moja szyja bolała okropnie. Jak ja tak jutro pójdę do szkoły? Czy on naprawdę chciał mnie zabić?
Boże, gdyby mama go nie odciągnęła...
Tak go nienawidzę.

Hmm i jak?
Mam nadzieję, że nie zepsułam :(
Postaram się jutro też coś dodać :) Czekam na głosy to mega motywuje 💗

My Anioły : Na własne życzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz