Następnego dnia, Mike nawet nie musiał czekać na budzik. O godzinie 6:50 otworzył oczy i wystrzelił z łóżka szybciej niż radziecka rakieta opuszcza atmosferę ziemską. Podmuch wiatru za nim był tak silny, że kołdra Jake'a znalazła się na ścianie obok. Ten nie wiedział co się dzieje, przetarł oczy, rozejrzał się po pokoju i nigdzie nie widział brata. Zdziwiło go to bardzo.
-Pewnie musiał iść za potrzebą, zaraz wróci i znów pójdzie spać. - powiedział z uśmiechem Jacob, po czym posłał swoje łóżko i zszedł na dół.
O dziwo zobaczył tam Michael'a jedzącego swoje śniadanie, w ubraniu, z ułożonymi włosami i praktycznie gotowego do wyjścia.
-Ej, Brat, jest dopiero 7:10. Coś się stało, że tak wcześnie wstałeś?
-Nie, po prostu mój zegar biologiczny kazał mi wstać, więc go posłuchałem.
Jake, zdziwiony, że Mike w ogóle wie co to jest zegar biologiczny, odwrócił się i poszedł się ubrać.
W międzyczasie Młodszy z braci złapał dwie gumy do żucia, plecak, wybiegł z domu i wskoczył na swoją deskorolkę, po czym pojechał do szkoły.
Jacob podszedł do mamy i powiedział
-Nie podobało mi się jego zachowanie, więc wrzuciłem mu do plecaka nadajnik GPS. Teraz będziemy wiedzieć co go tak ciągnie do szkoły.
-Jacob! Jak mogłeś to zrobić? Rozumiem, że dziwnie się zachowywał, ale może po prostu chciał się z kimś spotkać przed lekcjami, może jakaś fajna koleżanka. - uśmiechnęła się mama - Wiem, że nie wiesz jak to jest, ale to nie znaczy, że masz zabierać bratu wolność.
Jake nic nie odpowiedział, odszedł od mamy z miną zbitego psiakia i wyszedł z domu na autobus.
Mike był pod szkołą punktualnie o godzinie 7:30, tak jak umówił się z Elise. Podszedł do niej i przez swoje zmęczenie, ledwo mógł wypowiedzieć jakiekolwiek słowa.
-Jestem Punk...tu...alnie.
Elise się uśmiechnęła
-Siadaj, mamy do pogadania.
Zaciekawiony Mike pozwolił dziewczynie kontynuować. Słuchał bardzo uważnie jak mówi o tym, że widziała się wczoraj z babcią, po której odziedziczyła swoje zdolności.
Rozmawiała z nią o tym jaka Wielka odpowiedzialność na niego spadła i kazała wnuczce wszystko wytłumaczyć.
-No więc tak. Babcia dała mi taki naszyjnik... Medalion... sama nie wiem jak to nazwać. - po tych słowach wyjęła z kieszeni metalowy pentagram. - Babcia dała mi go wczoraj, powiedziała, że jest znakiem szatana. Mówiła mi też, jak masz go używać...
-To dla mnie? - Wtrącił Mike
-Nie przerywaj, bo nie dostaniesz.
Ucieszył się i słuchał dalszego monologu Elise
-Kontynuując. Zaraz dam ci go do ręki, a wtedy będziesz mógł go "aktywować". Działa to w ten sposób, że tak jakby komunikujesz się dzięki niemu z piekłem. Babunia mówiła, że jej kolega, do którego należał ten medalion wcześniej, opanował go tak bardzo, że potrafił przywoływać z niego demony, bez żadnego przygotowania. Tak na marginesie, zrobił to jako jedyny w historii. Inni musieli się przygotowywać co najmniej 10-15 minut, a wtedy to już nie było takie efektowne.
Nagle ich rozmowę przerwał dzwonek na lekcję.
-Spotkajmy się tutaj po lekcjach. - powiedział Mike po czym pobiegł do sali, w której miał lekcję.Zniecierpliwiony siedział na każdej lekcji tak samo, nic nie pisał w zeszytach, a jedynie udawał, że słucha nauczyciela. Nie mógł się skupić, bo bardzo chciał dostać ten medalion. Cały czas myślał o tym, jak będzie go używał, jak będzie przywoływał demony i kradł dzieciom cukierki.
Z transu wybudził go Mr. Bagiński, biorąc go do odpowiedzi.
-Słuchaj, Mike. Obaj dobrze wiemy, że fizyka to jedyny przedmiot którego uczysz się w tej szkole, więc postanowiłem cię zapytać. - uśmiechnięty profesorek wskazał na tablicę sugerując Mike'owi zrobienie zadania.
Mike mamrotał coś pod nosem: "oblicz natężenie prądu elektrycznego..." bla bla bla, gdzie są jakieś jednostki. Wiem! 23 ohmy
Bagiński jak zawsze uśmiechnięty kazał Mike'owi usiąść i wstawił mu do dziennika piątkę.
Ledwo zdążył wrócić do ławki, a zaraz po tym zadzwonił dzwonek.
Powtarzał sobie cały czas, że zostały tylko trzy lekcje i w końcu dostanie medalion.
Nauczycielka chemii standardowo opowiedziała tematyczny żarcik, pani od angielskiego poopowiadała trochę o swoich dzieciach i przeszłości, a pan od wosu, mówił o tym jak bardzo sytuacja polityczna w kraju nie ma sensu. Typowy dzień w szkole.
W końcu upragniony ostatni dzwonek. Mike nigdy tak szybko nie wybiegł z sali. Przed szkołą już czekała na niego Elise, mimo, że było dopiero minutę po dzwonku.
-Jakim cudem jesteś tutaj tak szybko? - powiedział zdziwiony Mike
Elise olała jego pytanie, po czym kazała mu usiąść. Wyjęła z torebki medalion owinięty w starą gazetę.
-Teraz słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać dwa razy.
Aktywujesz go w ten sposób: musisz nanieść świeżą kroplę swojej krwi na jedno z ramion gwiazdy. Reszta zrobi się sama.
Mike zdziwił się, że jest to takie proste, wyjął z plecaka cyrkiel i już miał wbić go sobie w rękę, ale w porę zatrzymała go Elise.
-Co ty robisz?! Chcesz żeby wszyscy zobaczyli twoje moce? Może zrób to w jakimś mniej publicznym miejscu?
Zbity z tropu Michael nie wiedział co ze sobą zrobić, schował medalion do kieszeni i odjechał na swojej deskorolce do domuWróciwszy do domu, rzucił plecak pod drzwi i wbiegł do swojego pokoju.
Oczywiście zanim to nastąpiło zjadł porządny obiad... Bo co to za rytuał, kiedy w żołądku pusto?Ciąg dalszy nastąpi...
Koniec rozdziału czwartego.
CZYTASZ
Piekielne Bractwo
Science FictionPiekielne bractwo - Nie każdy zna korzenie swojej rodziny. Ale na pewno nikt nie spodziewał się, że mogą one sięgać aż do piekła. Przekonajcie się jak bardzo skomplikowane może być życie nastolatka, który odkrył, mroczną tajemnicę swojej rodziny.