Po przejściu długiego ciemnego korytarza (który wcale nie był taki straszny, jaki się wydawał) razem z ojcem doszliśmy do wielkiego nowoczesnego biura. Za biurkiem ktoś siedział, ale tyłem więc go nie widziałam. Po chwili odwrócił się a mi krew zastygła w żyłach. Rick.
Tak dla wyjaśnienia, Rick to syn szefa mojego ojca. Zaleca się do mnie od kiedy pamiętam. Nie byłoby w tym nic okropnego gdyby nie robił tego w tak obleśny sposób. Niedługo się przekonacie w jakim sensie.
- Issabell - odezwał się ojciec. - to będzie twój nowy przełożony.
Otworzyłam usta z powodu szoku, który właśnie przeżyłam. Rick uśmiechnął się obleśnie. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Ale on nie zwracając na to najmniejszej uwagi wciąż się uśmiechał.
W momencie gdy miałam rzucić się na niego otworzyły się drzwi i do środka weszli Dave razem z NIM.
- Daniel! -krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję. Ten podniósł mnie do góry i obkręcił dookoła własnej osi. W końcu mocno mnie przytulił.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. - wyszeptał w moje włosy.
- Na pewno nie tak jak ja za tobą. - odparłam również szeptem.
Oderwałam się od chłopaka i poszłam przywitać również z Dave'm. Tutaj skończyło się tylko na przyjacielskim uścisku. Nagle za sobą usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam głowę kierując się z powrotem w stronę Daniela i zobaczyłam wbite we mnie brązowe tęczówki. Chyba ktoś tu jest zazdrosny, ups...
Szybkim krokiem podeszłam do Daniela i przytuliłam do jego idealnie wyrzeźbionej klatki piersiowej. Chłopak objął mnie ramionami. W tym momencie poczułam się bezpieczna i szczęśliwa.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale chyba mamy coś do omówienia. - moja radość szybko prysła.
- Byle szybko. - odezwałam się oschle.
- Jak sobie życzysz słoneczko. - uśmiechnął się. Czemu on ma taki okropny uśmiech?
- Nie mów tak do mnie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Jak chcesz, słoneczko.
- Chcesz w ryj? - tym razem głos zabrał Daniel. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie podskakuj, bo przywalisz głową w sufit i wylądujesz na podłodze. - odezwał się niczym nie wzruszony Rick. - Chociaż w sumie tam jest twoje miejsce. - dodał po chwili.
Wszystkie mięśnie Daniela się napięły. Wiedziałam, że z całych sił tamuje przypływ furii. Mocniej go przulytuliłam pomagając tym samym się uspokoić.
- Braciszku, spokojnie.
W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem, a w nich stanął chyba najprzystojnieszy chłopak jakiego w życiu widziałam.
Miał bardzo intensywny, zielony kolor oczu i ostre rysy twarzy. Jego brązowa czupryna sterczała w nieładzie, ale to tylko dodawało mu uroku. Miał na sobie lekko przetarte jeansy i i białą koszulkę niezapiętą na trzy ostatnie guziki. Na to zarzucił sobie czarną skórzaną kurtkę. Na nogi założył czarne superstary. Wyglądał bosko.
Spojrzał na mnie w przelocie, a w jego oczach dostrzegłam chyba iskierkę podziwu. Ale mogło mi się tylko wydawać. Szybkim krokiem podszedł do biurka, a Rick, który siedział za nim aż skulił się na krześle.
- Czego chcesz? - odezwał się szorstko nieznajomy.
- No wiesz....bo ja....bo my... - plątał się chłopak. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak wystraszonego. O co tu chodzi?
- Mów do rzeczy. - niecierpliwił się przystojniak.
- Ojciec przydzielił wam zadanie. - odezwał się w końcu Rick.
- Wam? - zdziwił się nieznajomy. Dopiero teraz dokładniej nam się przyjrzał zatrzymując wzrok dłużej na mnie. A raczej ma moim biuście. Nie wiem czemu, ale przeszedł mnie dreszcz. Chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem. - No dobra, nam. Ale jakie zadanie?
- No właśnie to. - Rick w jednej chwili stał się bardziej pewny siebie. Nacisnął jakiś czerwony guzik nieznanego przeznaczenia, a po chwili cała naszą czwórkę wciągnęła podłoga. Zajebisty początek jak widzę.
Najpierw był jakiś cholerny ciemny tunel, w którym ni w chuj nic nie było widać, a potem też słuchać, bo chyba nas rozdzielili. Skoro byłam sama to zaczęłam się drzeć, bo, jeśli jeszcze tego nie napisałam, mam straszny lęk wysokości, a miałam wrażenie, że spadam z wysoka.
W końcu otworzyła się jakaś klapa na końcu i wypadłam z ciemnego tunelu do jeszcze ciemniejszego pomieszczenia.
Z zapachów, które czułam, a były to środki czyszczące, mogłam wywnioskować, że znajduję się obecnie w kanciapie jakiegoś woźnego. Jakbym nie mogła wylądować gdzieś na Manhattanie koło celebrytów. Ale oczywiście dzięki mojemu szczęściu stało się wręcz na odwrót.
Wyszłam z mojej "komnaty" i od razy uderzyło mnie dzienne światło odbijające się od jasnych ścian korytarza. Rozejrzałam się. No nie. To szkoła. I w dodatku nie moja. Za co? Ja się pytam za co? Obiecuję, że przestanę spać na lekcjach religii, ale chcę już wrócić do swojego pokoju.
Moja obietnica była chyba mało przekonująca skoro już po chwili rozbrzmiał dzwonek na przerwę i tłum uczniów wylał się z klas. Aha, no super.
Zaczęłam przeciskać się przez tłum w stronę, jak mi się zdaje, wyjścia. W tym momencie ktoś złapał mnie za ramię.
Odruchowo odwróciłam głowę i moje oczy spotkały się z zielonymi tęczówkami. Jak moje włosy?! Myślałam rozpaczliwe czy lepiej udawać, że go nie rozpoznałam i szybko się ulotnić czy może odwrócić czymś jego uwagę i jeszcze szybciej zwiać.
Nie dane było mi jednak dłużej się nad tym zastanawiać, ponieważ chłopak mocniej chwycił mnie za ramię i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku. Tłum uczniów jakby trochę się przerzedził.
Rozejrzałam się zdziwiona dookoła i zauważyłam respekt i jakby lekki strach na twarzach uczniów, którzy szybko usuwali się nam z drogi. O co tu chodzi? Zastanawiałam się nad tym gorączkowo. Tak gorączkowo, że nawet nie zauważyłam kiedy bezimienny się zatrzymał i miałam bliskie spotkanie z jego plecami.
Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Przepraszam. - burknęłam w jego plecy, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
- Wolisz iść do kina czy na lody? - zapytał nieoczekiwanie. O mój Boże! Czy ja ze wszystkim muszę mieć skojarzenia?
************
Taki tam rozdział. Staram się nadrabiać. Nie wiem czy mi to wychodzi XDD
CZYTASZ
Tajemnica tajemnic
Teen FictionPrzedstawię wam w tej książce historię 15 letniej dziewczyny - Issabell. Z pozoru zwykła, niczym nie wyróżniająca się, nastolatka (no może poza urodą i bogactwem, ale ciii). Kim tak naprawdę jest? Kto naprawdę ją kocha, a kto tylko udaje? Czy zdąży...