IX. Kolorowy świat

70 5 3
                                    

Obudziłam się o 5:30. Specjalnie wstałam tak wcześnie żeby nie natknąć się na rodziców. Moja szyja była opuchnięta i sina. Zaczęłam rozmyślać nad tym jak zakryć to co zrobił mi ojciec. Wziełam moją białą apaszkę i przewiązałam ją na niej. Miałam nadzieje że Rebbecca czy Tristian nie będą wnikać za bardzo dlaczego ją noszę.
O 6:10 byłam już gotowa aby wyjść do szkoły. Jako iż lekcje zaczynają się dziś o 8:00 a ja miałam jeszcze ponad godzinę to stwierdziłam, że wyjdę i pójdę na ten czas spodkać się z Timothée'm i resztą. 

Ruszyłam więc. 10 minut później byłam na miejscu. Weszłam do budynku i zaczęł się rozglądać wypatrując chłopaka.

-Timi? - powiedziałam - Jesteś tu?

- Chàrlene! - krzyknął z kilku metrów. Kierując się za jego głosem znalazłam go palącego papierosa przy "oknie" ( nie wiem czy wybitą szybe można nazwać oknem). - Cześć. - przytulił mnie. - Co tu robisz tak wcześnie? Idziesz na wagary?

- Nic z tych rzeczy - zaprzeczyłam odrazu - wyszłam wcześniej żeby się z tobą zobaczyć. - spojrzał na mnie I pocałował mne w czoło.

- Mogę? - wzkazałam na papierosa - Ale tylko bucha.

- Bierz. - pociągnęłam dym do płuc. Zakrztusiłam się ale dużo słabiej. Musiałam odreagować po wczoraj, więc nie przejmowałam się tym.

- Co masz na szyi? - zaciekawił się.

- Chyba się trochę przeziębiłam - skłamałam. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy.
Nie zadawał więcej pytań tylko patrzył się w moje oczy.

- Dlaczego mi się tak przyglądasz?

- Po to mam oczy - uśmiechnął się.

- Niech Ci żaba wskoczy.

- Lepszego tekstu się w podstawówce nie nauczyłaś?

- Spieprzaj - pchnęłam go w ramie.

Rozmawialiśmy przez kilkadziesiąt minut o pierdołach. Spojrzałam na zegarek. 7:35.

- Muszę już iść. - Powiedziałam wstając z podłogi.

- Po co? Nie możesz zostać tu ze mną? - prosił mnie ale nie mogłam mu uledz.

- Bardzo bym chciała ale nie moge. Musze iść do szkoły. Może jak wrócę uda mi sie wyrwać z domu. - przytuliłam go i skierowałam się w stronę wyjścia jednak usłyszałam jeszcze za sobą głos.

- Char. - powiedział nieśmiale Timothée.

- Tak?

Patrzył na mnie chwilę.

- Nic. Powodzenia w szkole. - uśmiechnął się i puścił mi oczko.

Ja tylko odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem i wyszłam.
Byłam w szkole akurat za 5 ósma.
W szatni zaczepiła mnie Rebbecca.

- Hejka! Ekstra weekend co nie? - spytała rozentuzjazmowana.

Gdybyś tylko wiedziała.

- Tak. Było spoko - Znowu skłamałam. Nie chciałam się nikomu żalić. Cholernie nie lubię opowiadać o swoich problemach. Zawsze mam wtedy wrażenie, że osoba, której to mówie ma mnie serdecznie dość dlatego staram się ograniczać to do minimum.

- Co masz z szyją? - kolejna..

- Chyba mnie coś bierze po tej imprezie.

- Nie no i w takiej obciachowej hustce zamierzasz się pokazać reszcie szkoły?! - zdziwiła się. - Ściągaj ją. Założysz jak wyjdziesz na dwór.

My Anioły : Na własne życzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz