Will stał przed hatką Halta, trzymając w ręku łuk. Strzelał już od dwuch godzin, chcąc zająć się czymś do czasu powrotu swojego nauczyciela. Rano przyszedł królewski posłaniec imieniem Taver i oznajmił, że władcą chce widzieć się że starszym zwiadowcą. Halta nie było już od dobrych pięciu godzin. Chociaż to nie zdziwiło to jakoś bardzo. Trochę czasu potrwa, zanim jego mistrz wróci z królewskiego zamku. Od czasu wyjazdu Halta, Will zdążył już posprzątać cały dom, przynieść świeżą wodę i nakarmić Wyrwija. Przez cały czas zastanawiał się, co takiego król Duncan może chcieć od starszego zwiadowcy.
Will podszedł do tarczy i wyciągnął z niej strzały. Wszedł do domu, by odłożyć łuk i kołczan, a potem wyszedł na taras, wyciągnął osełkę przez saksę i zaczął ostrzyć nóż. "Musiało się coś stać."- pomyślał - "Król nie wzywa swoich doradców z byle powodu." Jednak Will nie miał pojęcia, cóż takiego mogło się zdarzyć. Z tego co wiedział, to Araluen nie był w konflikcie z radnym innym krajem, a i przecież ze Skandianami nie było już problemów.
Przez swoje zamyślenie nie zauważył, że jego nauczyciel właśnie wracał z wizyty w zamku i zorientował się dopiero, gdy Halt był jakieś dziesięć metrów od niego. Will natychmiast zaskoczył z krzesła, na którym siedział, odłożył osełkę i saksę i pobiegł do swojego mistrza.
- Co się stało? - zapytał jeszcze zanim znalazł się przy Halcie. - Czy to coś poważnego? Inni doradcy króla też zostali wezwani?
Starszy zwiadowca uniósł oczy mi niebu i nie odpowiedział. Will zmieszał się i spuścił wzrok. Wiedział, że niepotrzebnie zadawał tyle pytań. Jeśli Halta stwierdzi, że dowiedział się czegoś istotnego, to mu o tym powie.
Halt milczał dopuki nie doszli do tarasu. Spojrzał kątem oka na pozostawiony na jednym z dwuch krzeseł nóż wraz z osełką i usiadł na sąsiednim. Will szybko zebrał swoje rzeczy, odłożył je na podłogę, zajął miejsce obok mistrza i spojrzał nań wyczekująco. Halt zetknął na swojego ucznia kątem oka i uniósł brew. W końcu westchnął i powiedział:
- Król wezwał mnie w sprawie eskorty jego kuzynki Rosamuny, która przyjeżdża do Araluenu za dwa dni. Mamy jej towarzyszyć podczas podróży do zamku.
- Myhm - odparł Will z niejakim rozczarowaniem. Sądził, że chodzi o coś ważniejszego.
Halt spojrzał na niego że zdziwieniem.
- O co chodzi? - spytał ironicznym tonem. - Nie zawsze jesteśmy wzywani do poprowadzenia armi lub misji dyplomatycznych, od których zależą losy kraju.
Will westchnął.
- Wiem - powiedział. - Ale czy ta Rosamuna nie ma swojej własnej straży albo coś?
- Po pierwsze, Lady Rosamuna, chłopcze - poprawił go Halt. - A po drugie, oczywiście, że ma własną straż, ale król Duncan chce być pewny, że jego kuzynka dotrze do zamku cała i zdrowa. Zwłaszcza dlatego, że niedawno wydała się w ostry konflikt z bogatym toskańkim kupcem, Weronem D'Cirro, a wszyscy wiedzą, że nie warto z nim zadzierać.
Wszyscy oprócz Willa. Pierwszy raz słyszał nazwisko tego człowieka i nie miał bladego pojęcia, dlaczego miałby on być tak niebezpieczny. Większość kupców, jakich spotykał była raczej niegroźna. Może chciwa, podpisując się i robiąca wszystko, by upchnąć klientom swój towar, ale na pewno nie stanowiąca większego niebezpieczeństwa.
- Mamy się z nią spotkać za dwa dni, w przybrzeżnym mieście Satel - kontynuował Halt. - Stamtąd sprowadzimy ja do zamku Duncana. Wyruszymy jutro rano, aby być na miejscu przed zmrokiem. Chciałbym się jeszcze rozejrzeć po Satel.
Will skinął głowa na znak, że zrozumiał. Nie miał na ten temat nic więcej do mówienia. Nie ważne, jakie argumenty by wysunął i tak pojadą, więc uznał, że nie warto się produkować. Młody zwiadowca obawiał się, że czekają to bardzo długie, nudne dni.
CZYTASZ
Zwiadowcy - Nowe Historie
FanfictionMiniaturki o przygodach Willa, Halta i innych bohaterów serii "Zwiadowcy". Miłego czytania:)