*55*

527 34 8
                                    

Kurde, dobrze, że ja kłamać chociaż umiem, bo hakowanie to mi nie za dobrze wychodzi. Najważniejsze jest to, że Aiden mi uwierzył i nie muszę jechać na żadną głupią misje! Czyli jednak umiem myśleć?

Teraz siedzę w pokoju i staram się wymyślić jakiś plan ucieczki, ale to niej takie proste jak się wydaje. Jestem w Nowym Jorku wiec, gdybym się postarała mogła bym spotkać się z przyjaciółmi i zadzwonić do brata. Lecz muszę przyznać, że bardzo polubiłam Dimitriego, który gdy go wyrzucam drzwiami wraca oknem...

- mogę wejść?- ocho, o wilku mowa

- no, a coś się stało?

- nie po prostu tamta banda idiotów mnie już wkurza.-odparł

- no to witaj w klubie...

Dimitri już po chwili się rozkręcił i zaczą opowiadać suchary i sprzedawał tanie teksty na podryw. On jakimś cudem zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, może to dlatego jeszcze tu jestem...

- witam was gołąbeczki nie chce wam przeszkadzać, ale mam złą wiadomość przyjeżdża szef- powiedział Aiden wchodząc do mojego pokoju

- przecież ty nim jesteś?!

- ups, okłamałem cię nie jestem szefem, bo jest nim ojciec Dimitriego. A teraz przyjeżdża i chce cię poznać, a ty Dimi szykuj sie, bo jutro rano po przyjeździe szefa  jedziemy na misję

Gdy wyszedł nie wiedziałam czy zawiodłam się na Aidenie czy na Dimitrim. Tego, że tamten palant mnie okłamiw mogłam się spodziewać, ale tego, że zrobi to Dimi?!

- wyjaśnisz mi to?- zapytałam

- chyba nie mam innego wyjścia... Otóż moja mama 3 lata temu wyjechała z ojcem do Europy, bo tutaj nie było bezpiecznie. Miałem nadzieję, że to mi ojciec każe kierować naszym oddziałem w stanach, niestety powierzył to zadanie Aidenowi. Tyle powinno ci wystarczyć, ale teraz musisz mi coś obiecać!

- co to takiego?

- nie będziesz się narażać mojemu ojcu, bo jest on nieobliczalny. On nie jest łagodny, a ja jak wrócę to nie chce się dowiedzieć, że cię zastrzelił...

Po tym wszystkim on tak po prostu wyszedł z mojego pokoju. A ja poczułam coś dziwnego, czy to jest strach?! Co jeżeli naprawdę coś mi grozi!

*Dimitri*

Nigdy z własnej woli nie zapoznał bym ojca z Mellody, a może z Edissą... Nie Mell bardziej do niej pasuje! Wiem ile ona przeszła, a przez długi mojego ojca musimy ją tu przetrzymywać, bo tak chce Emmet, bo zabić jej nie zamierzam.

Nie wiem co się stało z Aidenem i dziewczynami, bo zachowują się tak strasznie chamsko.

- och, nareszcie w domu, gdzie ten mój parszywy syn- usłyszałem głos ojca

- tu jestem ojcze, czemu to zawdzięczamy twoje odwiedziny?

- no jak to przecież ktoś musi pilnować tej małej jak będziecie na misji. W ogóle przyprowadźcie ja tu, bo chce ją zobaczyć.

- nie, ona nie zostanie tu z tobą, bo jeszcze coś jej zrobisz!- krzyknąłem

- jak będzie grzeczna to włos jej z głowy nie spadnie, a teraz Nirela przyprowadź ją.

Błagam tylko o to, żeby Mell się kontrolowała. Niech ugryzie się w język, bo inaczej nie tylko ona oberwie.

Gdy wchodzi do pokoju Aiden sądzą ją w fotelu, ale jej wzrok jest utkwiony we mnie.

- kurde, ten Emmet nie ma jednak gustu brać za żonę takie brzydactwo. - powiedział, a Mell zacisnęła pięści

- Panie Dean, ale za to potrafi się bić i się ścigać. Tylko, że niestety, mamy z nią problemy. - mówi Aiden

- gdybyście ja zabili byłby spokój... Jak się nazywasz mała?- mimo, że ona wcale tego po sobie nie pokazuje wiem, że nie odpowie na jego pytanie.

Patrzymy sobie prosto w oczy i wiem, że ona nie podda się bez walki. Boje się, że ojciec wpadnie w szał, a ja nie będę mógł jej pomóc. Niestety, ale przy ojcu jestem nikim!

- odpowiedz na pytanie głupia dziewczyno!

Muszę jej jakoś pomóc, ale jak...

- ojcze daj jej spokój.- proszę

- czy ty się śmiesz odzywać, jakim prawem. Dlaczego ty jej w ogóle bronisz przecież to tylko wasz zakładnik, ona nigdy nie będzie takim samym członkiem gangu jak my.

- nie muszę być członkiem tego waszego głupiego gangu. Tak samo nie wiem po co pytasz się jak się nazywam skoro doskonale to wiesz, jesteś taki głupi czy tylko udajesz?!- powiedziała wyprany z emocji głosem
Ojcu puściły nerwy i ją spoliczkował. Chciałem do niego podejść i pomóc Mell, ale jego osiłki mnie złapały.

- tylko na tyle cię stać? Bijesz kobietę i co lepiej się teraz czujesz?

On udeżył ją jeszcze raz, ale mocniej. Nie mogłem na to patrzeć czy to możliwe, że mi na niej zależy?

- zostaw ją! - wrzeszcze

- nie teraz będziesz patrzeć jak się nad nią znecam. Pamiętaj, że miłość robi nas słabymi, a mój syn nie może być słaby, ona pożałuje tego tak jak twoja matka...

Zaczął bić Mell, a gdy upadła zaczął ją kopać. Wiedziałem, że wkurza go to, że ona nie płacze, ani nie krzyczy. Dlatego wyjął nóż, ale gdy miał już jej coś zrobił chyba nagle go olśniło...

- synu teraz ty pokażesz na co cię stac?- powiedział dając mi nóż

Kolejne Podejście |KOREKTA |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz