Dzień Boży.

11 2 4
                                    


      Jestem Alicja. Mieszkam w małym miasteczku na wschodzie Polski. Nie różnie się od innych dziewczyn, może aby tym, że kocham Jezusa i nie boję się tego pokazywać. Ludzie zapytają skąd ta moja pewność, że Bóg istnieje? Odpowiedź jest prosta, zacytuję z Pisma Świętego: ''Błogosławieni Ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli". Chcę ukazać wszystkim jak traktowani są ludzie mocno wierzący, opowiem wam moją historię.

     Był piękny styczniowy poranek. Z uśmiechem obudziłam się, odsłoniłam zasłony aby wpuścić do pokoju trochę Słońca, po chwili do mojego pokoju wszedł mój pies, owczarek niemiecki, miał  zaledwie 3 miesiące, a nazywał się ''Rob''.

- Hej, psinko - powiedziałam z uśmiechem kucając i zaczynając go głaskać - kto cie tu wpuścił, co?

- A jak myślisz? - otwierając na całą szerokość drzwi do mojego pokoju powiedziała mama - myślałam, że jeszcze śpisz i, że Robert(bo tak mówiła na mojego psa) będzie najodpowiedniejszą osobą do obudzenia ciebie.

- Eh mamo, wstałam dziś wcześniej bo poczułam, że marnuje dzień leżąc w tym łóżku.

- Cieszy mnie to, a teraz zapraszam na dół, do kuchni na śniadanie.

    Z uśmiechem zeszłam na dół, od razu po wejściu do kuchni dałam jedzenie Robowi, a następnie przeszłam rozglądając się przez kuchnię do salonu.

- Mamo, gdzie jest tata? - zapytałam z zaciekawieniem a zarazem zmartwieniem.

- Wcześnie rano zadzwonili do niego, musiał jechać do pracy - ze smutkiem odpowiedziała.

- Na prawdę? Nawet w Niedzielę nie mógł odmówić? Przecież zawsze razem jemy śniadanie, a następnie udajemy się do kościoła. 

- Córeczko - powiedziała, łapiąc mnie za ramię - tata wróci ok. 15, więc możemy razem pójść o 18. Hm, co ty na to?

- No dobrze... - odpowiedziałam.

- No to już rozchmurz się. Pan Bóg chciał aby każdy był radosny.

  Uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole.

  Dzień minął mi spokojnie, uczyłam się, czytałam. Około 14;30 mama zawołał mnie na dół. Zeszłam więc i zapytałam:

- O co chodzi? Coś się stało?

- Nie, córeczko, spokojnie. Pójdziesz do sklepu kupić marchewkę? Bo robię obiad, a zapomniałam jej kupić wczoraj na zakupach.

- Wiesz dobrze co uważam o robieniu zakupów w dzień Boży. No ale dobrze zrobię wyjątek, w końcu to tylko marchewka, a do kościoła i tak pójdę.

  Mama dała mi pieniądze, pocałowała w czoło i powiedziała żebym na siebie uważała. Do najbliższego sklepu miałam 1km, więc postanowiłam, że pojadę rowerem, aby obiad był gotowy na powrót taty i abyśmy nie spóźnili się do kościoła.

  Gdy wracałam zobaczyłam pod domem samochód taty. Ogromnie się ucieszyłam, że udało mu się wrócić przed 15. Odstawiłam rower do garażu i zaczęłam iść w stronę drzwi wejściowych. Po wejściu do domu zdjęłam kurkę i buty. Wchodząc do dalszej części domu tzn. na korytarz usłyszałam krzyki. Mama z tatą się kłócili. Nie lubiłam się wtrącać w nie swoje sprawy, ale postanowiłam, że muszę jakoś zareagować. Pewnym krokiem weszłam do kuchni i powiedziałam:

- Mamo, tato, uspokójcie się! Jest Niedziela, dzień Boży a wy musicie się kłócić?

- Alicja! Nie wtrącaj się w sprawy dorosłych. Idź natychmiast do swojego pokoju! - bardzo głośno powiedział tata.

- Jak wy dziś staniecie przed Bogiem? - kontynuowałam- jak?

- Przed jakim Bogiem, Ala co ty mówisz? - zapytał tata.

- No chyba masz zamiar pójść do kościoła? Dziś Niedziela, nie możemy opuścić Mszy Świętej. 

- Chyba oszalałaś! - powiedział tata - nawet sobie dziecko nie wyobrażasz jaki jestem zmęczony. Nie wiem jak ty, ale ja się nigdzie nie wybiera. Chcę w spokoju zjeść, a potem odpocząć.

- Mamo! - krzyknęłam ze łzami w oczach - a ty? Ty też nie masz zamiaru iść do kościoła?

- Córeczko... 

- Nie! -przerwałam - nie chcę już słuchać waszych wymówek - odwróciłam się i wyszłam z kuchni.

 Poszłam do swojego pokoju zabrałam torebkę i z pośpiechem zeszłam na dół. Zaczęłam ubierać buty i kurtkę.

- Alicja!? Dokąd się wybierasz? Zaraz jemy! - powiedziała mama.

- Nie będę z wami jadła! - odpowiedziałam - idę do kościoła, pomodlę się o spokój dla naszej rodziny - wzięłam klucze do domu z szafki obok drzwi i wyszłam.

  Spotkałam się z przyjaciółką i z nią poszłam na obiad. Opowiedziałam jej całą sytuację. Po zjedzeniu udałyśmy się na Mszę. Pomodliłam się o szczęścia i spokój w domu. Wychodząc z kościoła zobaczyłam swoich rodziców stojących przed wejściem do kościoła.

- Alicja, przyjechaliśmy po ciebie - powiedział tata.

- Chyba wolę wrócić na piechotę.

- Córeczko, wybacz nam nasze zachowanie, byliśmy na Mszy, przeprosiliśmy Boga za nasze zachowanie - powiedziała mama.

- No dobrze - odpowiedziałam ale nadal do końca im nie wierzyłam - jedźmy do domu.

  W drodze do domu próbowałam dowiedzieć się o co się pokłócili, ale nie udało mi się to. Nie przejmowałam się tym bardzo szczerzę mówiąc bo rodzice często się kłócili, ale zaraz i godzili. Najwidoczniej takie kłótnie były im potrzebne.

  Po powrocie do domu umyłam się,  pomodliłam i poszłam spać. Z niewiedzą co przyniosą następne dni...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 08, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz