5.

547 34 16
                                    

Kiedy Katherine wróciła do domu o 18:00, spotkała przy drzwiach wejściowych naszą sprzątaczkę i uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Dziękuję ci kochanie, pieniądze prześlę na konto twojego taty w banku, dobrze? – pogłaskała ją po ramieniu.
Oderwałem wzrok od ekranu telewizora i prychnąłem zdając sobie sprawę, że jest milsza dla jakiejś przypadkowej panny niż dla własnego siostrzeńca. Dziewczyna wyszła obdarzając Katherine ciepłym uśmiechem. Wróciłem do oglądania telewizji, kiedy ciotka podeszła do mnie i rzuciła swoją kosztowną torebkę na stolik przede mną. Uniosła brwi i wskazała na moje nogi, które spoczywały na nim.
- Nogi.- powiedziała krótko. Odwróciłem swoją całą twarz w jej stronę. Jej mina kompletnie się zmieniła.
- Theo, co ci się znowu stało?! – przyglądała się mojemu opatrunkowi, który już zdąrzył się zrobić delikatnie czerwony. Rany ciągle krwawiły, Mia miała racje odnośnie tych szwów, ale szybko wyrzuciłem tą myśl z głowy.
- Nie udawajmy, że cię to obchodzi. – pokręciłem głową znowu spoglądając na telewizor.
- Sam zrobiłeś sobie te opatrunki? – spojrzała ze wzrokiem który wyraźnie mówił 'Oczywiście wiem, że to nie ty je zrobiłeś, bo jesteś nieudacznikiem i nie umiesz nawet przykleić plastra na swoje rany, ale pytam, żeby podtrzymać konwersację'.
Nie odpowiedziałem.
- Zaczynają krwawić, musimy jechać z nimi do szpitala – mruknęła.- Szykuj się, ubierz się w jakieś porządne ciuchy, bym się za ciebie nie wstydziła. – i szybko pomaszerowała schodami na górę by zmienić swój strój, stukając głośno obcasami o podłogę.

Siedziałem w milczeniu w czarnym SUV'ie Katherine, coraz bardziej się irytując. Nie miałem najmniejszej ochoty jechać do szpitala z powodu jakiś kilku ran.

- Sprawiasz same problemy...- powiedziała ciotka głośno wzdychając, gdy wsiadała do auta.

*

- Pan Raeken? – stara pielęgniarka wyczytała moje nazwisko, gdy siedziałem wraz z ciotką na poczekalni do zabiegów pielęgniarskich. Kolejka była ogromna dlatego ja nerwowo stukałem stopą o ziemię ze zdenerwowanym wyrazem twarzy. Katherine jak zwykle przygotowana na takie sytuacje, czytała jakieś plotkarskie czasopismo i popijała kawę którą kupiła w automacie, ale nie obyło się bez postękiwania, że 'jak nie mają tu ekspresu, muszę kupować takie coś'.

Wstałem i udałem się wraz z pielęgniarką do Sali zabiegów. Wszystko było tu takie białe i sterylne. Kobieta zaczęła przygotowywać opatrunki na oczyszczenie ran i ich ewentualne szycie, a ja usiadłem na wysokim twardym, jak ona to nazwała, łóżku. Gdy kobieta już była gotowa, nagle drzwi do Sali otworzyły się, a do środka wpadła drobna, zdyszana blondynka, którą dobrze znałem. Przynajmniej z widzenia.
- Pani Figg, przepraszam najmocniej, ale autobus mi się spóźnił – mówiła szybko, kładąc swoją torebkę na krześle przy biurku i zdejmując swoją kurtkę.
- Proszę postarać się przychodzić na czas, panno Wilde, dobrze? Będzie miała panna dokładnie policzone godziny na praktykach.– stara pielęgniarka podała jej biały fartuch a ona natychmiast założyła go, dalej nie zauważając mnie. Co ona miała z tymi fartuszkami?

Pani Figg podeszła do mnie i przyjrzała się opatrunkowi na brwi i ustach, Mia ciągle szukała czegoś w torebce, odwrócona do nas tyłem.
- Okrycia zrobione pierwszorzędnie...- mruknęła staruszka, powoli je odklejając- Na takie rany będą idealne, jednak kiedy najpierw się je zszyje. Kto ci je zrobił?
Mia odwróciła się. Zrobiła wielkie oczy, kiedy zobaczyła, kto siedzi na łóżku szpitalnym. Uśmiech sam wtargnął mi na twarz.
- Właściwie nikt taki. – powiedziałem kompletnie ignorując założenie rąk dziewczyny, która teraz wyglądała na mocno zdenerwowaną. Chciałem wybuchnąć śmiechem, kiedy zobaczyłem, jak śmiesznie wyglądała tak delikatna osóbka z grymasem na twarzy.
- Mia, zszyj proszę te rany. Ja muszę wypełnić karty pacjentów. – odrzekła pani Figg i zostawiła blondynkę z brudną robotą.

Miałem dziwne przeczucie, że dziewczyna robiła to agresywniej i mocniej, niż było to konieczne. Z każdym wkłuciem igły obok rany na brwi wydawało mi się, że ktoś trafia mnie strzałą z łuku. I nie, nie przesadzam. Bolało jak skurwysyn. Kiedy tylko pozwoliłem sobie na zaciśnięcie zębów lub wydanie jakiekolowiek dźwieku który sugerował, że 'halo, to kurwa boli' Mia natychmiast patrzyła prosto w moje oczy ze 'śmieszną' zdenerwowaną miną i pomrukiwała ' Chyba ktoś nikt taki wydaje się być kompletnym mięczakiem'. Parsknąłem śmiechem.
- Gotowe. – powiedziała, ściągając rękawiczki i wyrzucając je z dezaprobatą do kosza.
- Dziękuję. – powiedziałem z sarkazmem, kłaniając się z perfidnym uśmiechem.
- Cokolwiek. – odpowiedziała szczerząc zęby i dopiero, gdy wyszedłem, zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie to słowo powiedziałem jej, kiedy pierwszy raz mi się przedstawiła.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 08, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziewczyna z mojego domu (Theo Raeken)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz