(...) -Nie takiego ślubu oczekiwała. To miał być najpiękniejszy dzień w jej życiu, jak dla mnie moglibyśmy wziąć ślub na ulicy, tu i teraz, aby tylko za mnie wyszła... Nie mam już dwudziestu lat, a taka kobieta jak ona, trafiła mi się, jak ślepej kurze ziarno, kocha mnie i chce być ze mną, dlatego chcę jej wszystko dać, wszystko, o czym zamarzy. Dla niej gotów bym był zabić. Zawiodłem ją, rozumiesz?!
- Nie raz miałem okazję widzieć was razem. Gdy byłeś w Filadelfii, rozmawiałem z Amelią o ostatnich poprawkach, widziałem, jak jej oczy zaczynają błyszczeć, gdy tylko wypowiadała twoje imię, z jaką czułością i czcią to robiła. Uwierz mi na słowo, że nie katering i dekoracje się dla niej liczą, liczysz się tylko ty i wasze nienarodzone dziecko.- Przerwał na moment, westchnął i dodał. - Siedzisz tu od dwóch godzin, powinieneś z nią porozmawiać ona... Ona tu jest Kevin, szuka Cię...
- Jak mam...
Jak mam jej powiedzieć o pożarze? Jest w ciąży, nie powinna się denerwować. Jest krucha. Liczyła na mnie, teraz wszystko się komplikuje. Wszystko legło w gruzach.
- Ona wie, że doszło do pożaru. Wie również, że robiliśmy wszystko, aby go powstrzymać. - Przerwał na moment, po czym dodał.
- Idzie tu.
Spojrzałem przed siebie. Idzie tu przerażona pełna obaw. Wstałem i wyszedłem jej naprzeciw. Bez słów rzuciła mi się na szyje i przytuliła z całych sił.
Dwie godziny później...
- Musimy poinformować wszystkich gości. - Stwierdziła Amelia.Spojrzałem na nią, jest wykończona tak jak my wszyscy.
- Pomożemy wam. Podzielimy się i każdy z nas zadzwoni do określonych osób. - Zaoferował Simon.
- Amelia, Skarbie powinnaś odpocząć. Wraz z tatą poinformujemy rodzinę. Simon zadzwoni do twoich znajomych, a Kevin poinformuje swoich najbliższych.
Nic nie powiedziała. Wstała z kanapy i bez pożegnania idzie w stronę sypialni. To będzie długa noc.
- Nie wiem jak wy, ale mam wrażenie, że to nią nieźle wstrząsnęło.
- Dziwisz się Simon? Jutro miała wziąć ślub i jeszcze ten list, który dostała pewnie myśli, że to przez to.
- Zaraz, zaraz jaki list?
Nic mi nie mówiła o liście.
- Rozmawialiśmy o tym kilka godzin temu. Niedawno dostała przesyłkę, ktoś ostrzegał ją, aby za Ciebie nie wychodziła inaczej stanie się coś złego. Martwiła się tym ale koniec końców nie dała się zastraszyć. Nie wie, kto jest autorem tej groźby i kto wam życzy, jak najgorzej... jednakże sam zaczynam się niepokoić. Jeśli ten list i groźby w nim zawarte mają coś wspólnego z tym pożarem...
- Trzeba powiadomić o tym policję. - Wtrącił Simon.
Jeżeli powiemy o liście, będą chcieli go zobaczyć i zatrzymać jako dowód.
- Martwię się o nią, jest jakaś dziwna. - Wyznałem.
- Właśnie się dowiedziała, że ślub, na który tak czekała, się nie odbędzie. Miała wątpliwości.
Co? Nie była pewna czy ma za mnie wyjść?
- Kevin. Ona cię kocha i nie o te wątpliwości chodzi. Powiedziała nam o liście o groźnie w niej zawartej. Tym się martwiła. Teraz pewnie myśli ...
- ...że, ten ktoś mówił poważnie. - Dokończyłem.
- Otóż to.
- Nie rozumiem, dlaczego nic mi nie powiedziała?
- Ponieważ odczytała to dopiero wczoraj i nie chciała cię martwić.
Nawet nie zauważyłem, kiedy weszła do salonu, po jej minie sądzę, że jest zła, właśnie chcę ją o to zapytać, ale pierwsza zabrała głos.
- Nie jestem z porcelany, nie traktujcie mnie, jakbym była słaba psychicznie, bo taka nie jestem.
- My tylko martwimy się o Ciebie.- Powiedziałem. - Jesteś w ciąży, a to, co się stało to dodatkowy stres, który może źle wpłynąć ...
- Daj spokój, obchodzisz się ze mną jak z jajkiem, jakbym była kruchym wrakiem emocjonalnym i fizycznym. Taka nie jestem, zrozum to w końcu! Czy przeraziła mnie informacja o pożarze w miejscu, w którym mieliśmy wziąć ślub? Owszem. To naturalny odruch. Ten cholerny list nie ma z tym nic wspólnego!
- Amelia.
- Przestań Kevin. Nie musisz się nieustannie o mnie martwić, nie jestem dzieckiem.
Patrzę na nią i nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem, czy jej zachowanie wywodzi się przez buzowanie hormonów, czy faktycznie jest zła? Jeśli jest zła to za co? Przecież nic nie zrobiłem, a to, że się o nią martwię, jest naturalne...
***
- Wyjedzcie gdzieś na jakiś czas, to wam obojgu dobrze zrobi.
- Nie wiem, czy uda mi się ją przekonać jest uparta.
- Jakoś dasz rade. Dobrej nocy.
- Dziękuję za wszystko.
Zamknąłem drzwi, następnie skierowałem się prosto do sypialni.
Blade światło bijące od lampy oświetla pomieszczenie. Rozebrałem się, obszedłem łóżko i położyłem się obok śpiącej Amelii. Lewą rękę położyłem na jej brzuchu, przysunąłem się bliżej. Pocałowałem w ramię. Westchnęła. Przymknąłem oczy i staram się zasnąć. Niestety cala ta sytuacja nie pozwala mi zasnąć.
- Co teraz będzie Kevin?
- Nie mam pojęcia, ale... ale wiem jedno. Nie pozwolę, aby ktoś przeszkodził nam w szczęściu. Nie rezygnuj Amelia. Nie rezygnuj ze szczęścia, ani z nas.
- Nie mam zamiaru...