9.

988 61 30
                                    

Mężczyzna otworzył oczy i skrzywił się z bólu. Całe jego ciało nim promieniowało. Nie pamiętał co się stało oraz nie wiedział gdzie jest. Miał jakieś mgliste wspomnienia. Pamiętał walkę z trzema wampirami, a potem tylko ciemność. Całkowita pustka w jego wspomnieniach. Usiłował usiąść, ale od razu zaczęło mu się kręcić w głowie. A nawet nie wstał.

Przeszły go ciarki i doznał nieprzyjemnego uczucia, że coś jest nie tak. Nagle oślepiło go światło. Zmrużył oczy i zasłonił je dłonią. Wtedy też usłyszał męski głos. Był pewny, że go skądś zna. Ale nie miał pojęcia skąd. Usłyszał go dawno. I tuż przed tym, jak stracił przytomność, przed tą pustką. Odsłonił oczy i powoli je otworzył. Zorientował się, że na pewno nie znał miejsca, w którym się znajdował. Rozejrzał się. Pomieszczenie było jasno oświetlone, a on leżał w czymś w rodzaju otwartej, szklanej trumny. Kilka metrów od niej stały dwie osoby. Chłopak, mający na oko piętnaście lub szesnaście lat o jasnych włosach i niebieskich oczach. Drugą osobą był białowłosy mężczyzna, ale on miał czerwone oczy. Włosy mężczyzny były długie, ale nie widział dokąd sięgają. Białowłosy wyglądał mu na co najmniej dwadzieścia pięć lat. Nie mógł tego dokładnie określić. Czerwonooki wyglądał na rozbawionego, chociaż kryło się za tym coś więcej. A blondyn był najzwyczajniej w świecie zirytowany. Wyglądał, jakby nawet powietrze go wkurzało.

Różowooki złapał się za głowę. Czuł się okropnie. Jakby ktoś walił go cegłą wewnątrz czaszki. Przeczesał palcami przydługawe włosy. Jego siostra zawsze nabijała się, że wyglądał z nimi śmiesznie.Mimo że oboje wiedzieli, że tak nie jest. On po prostu źle wyglądał w krótkich włosach. A z taką długością, zawsze mógł związać je w mały kucyk lub jakoś zaczesać.

Czemu myślę o swojej fryzurze w momencie, w którym nie wiem gdzie jestem, a przede mną stoją dwa wampiry? Ze mną jest chyba coraz gorzej...

Mężczyzna westchnął, stwierdzając że to po prostu głupie. I czemu przyszła mu do głowy siostra, z którą się do siebie nie przyznawali. Nie mieli wspólnego nic po za nazwiskiem, ale jeśli ktoś to skojarzył, mówili iż to zbieg okoliczności. Nikt nigdy nie podejrzewał ich o bycie rodziną, więc stwierdzili, że tak już zostanie i będzie najlepiej. Proste? Proste.

*Time skip*

Ogólnie rzecz biorąc, te dwa wampiry - na prawdę to jeden, bo drugi stał, udając kogoś, kto jest ponad nich i się nie odzywał - wciskały mu kit, iż jest potrzebny, bo zna ludzi wysokich rangą, jak jego siostra, więc może powiedzieć im coś o ich planach. Ale prawda była taka, że on i jego siostra nie wiedzieli nic. I skąd oni w ogóle wiedzieli, że ma siostrę? Oboje byli zwykłymi, szarymi żołnierzami. Nie miał więc pojęcia, czemu utrzymują go przy życiu. Najlogiczniej byłoby go zabić. Bo nawet jeśli nie miał broni, utrzymywanie jednego z członków Księżycowej Kompanii nie było zbyt inteligentne z ich strony. Ale to wampiry. One - według niego - nigdy nie odznaczały się zbytnią inteligencją. Trzymali go przez kilka dni w czymś, co celą być nie mogło, bo było zbyt dobrze utrzymane. I codziennie obaj przychodzili. Jeden był trochę dziwny - no dobra, obaj - mianowicie robił z siebie debila. I to ten starszy. Za to drugi był zwykłym, aspołeczny dupkiem, którego interesowała tylko jedna osoba. I to chłopak. Nie, żeby coś. Mężczyzna nic do niego nie miał. Był bardzo tolerancyjny. Ale... W tym wszystkim było coś dziwnego. Po prostu takie jego przeczucie. A to rzadko go myliło.

Ogólnie rzecz biorąc, kolejną zastanawiająca rzeczą było to, że ci dwaj nie pytali go o imię, ani sami się nie przedstawili. Niby, skoro był ich więźniem, wiedza jak nazywają się jego "oprawcy", nie była mu potrzebna. Ale oni wiedzieli o nim sporo chociaż nie znali jego imienia ani nazwiska. To go martwiło...

Przy jednej z wizyt, gdy przyszedł tylko białowłosy mężczyzna, różowooki postanowił dowiedzieć się czegokolwiek...

-Eh, jak Ty się tak w ogóle nazywasz? - No bo prosto z mostu najlepiej.

-Hę? - Wampir wyglądał na zdziwionego. - A co to obchodzi nasze bydło?~ Przecież i tak Ci to nie potrzebne~ - Czerwonooki wyglądał na rozbawionego. - Ale skoro tak Ci na tym zależy, to jestem Ferid Bathory, Siódmy Progenitor. Znaj mą dobroć~

-To drugie akurat mnie nie obchodzi. - Mruknął.

-Oi, jesteś niemiły~ Czy tak powinno odzywać się do swojego pana?

-A co ja? Pies? Nie mam zamiaru być miły dla nikogo. - Powiedział, przewracając oczami. (Nah, duże tu o psach ostatnio XD dop. aut.)

-Dla Twojej informacji, żyjesz tylko dzięki mnie, więc mógłbyś być milszy, Rin. - Mężczyzna ściągną swoją maskę idioty. Chyba pierwszy raz.

Różowookiego zatkało. To nie mógł być przypadek, że się tam znalazł...

Avocado | Guren Ichinose x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz