Rozdział 1

1.4K 65 4
                                    

Typowy poranek. Torba sportowa przygotowana poprzedniego dnia czeka na mnie przy drzwiach wejściowych. Ja natomiast udaje się z przygotowanymi ubraniami do łazienki, aby załatwić poranne potrzeby. Chce tylko zwrócić uwagę, że nie uznaje makijażu, więc mając dwóch braci, mieszkając z ojcem i będąc jedyną kobietą w domu nie mam nawet potrzebnych rzeczy. Moja mama zmarła rok temu na nowotwór mózgu. Więc rzeczy typu podpaski itp. wiem. Gdyby jednak zaistniała okoliczność, że musiałabym skorzystać z makijażu zawsze mogę udać się do Nicole, dla niej to żaden problem. Jednak narazie nie jest mi on potrzebny, co powoduje, że pobyt w łazience zajmuje mi 10 minut, a nie 30. Zjadłam owsiankę (była pyszna) i tak na dotarcie do szkoły zostało mi 30 minut. Tak, wiem, że to długo, ale ja się nigdzie nie śpieszę. Idąc na miejsce pisałam wiadomości z Harrym, jednym z braci, kiedy coś mnie szarpnęło za kołnierz kurtki. Już miałam odwrócić się i wygarnąć sprawcy tego wydarzenia co o nim myślę, kiedy zorientowałam się co się stało. Zapatrzona w telefon wyszłam na ulice nawet nie podnosząc wzroku z punktu zainteresowania, kiedy prosto na mnie jechał samochód. Oczywiście uratował mnie nie kto inny jak chłopak, który się wczoraj ze mnie śmiał.
-Dzięki- burknęłam pod nosem.
-Tak się dziękuję za uratowanie życia?- spojrzał na mnie z wyrzutem.
-A co? Mam paść na kolana i kłaniać ci się, za to co zrobiłeś?-zapytałam sarkasytcznie.
-Możesz też w inny sposób...
-Co to, to nie!- przerwałam mu w trakcie wypowiedzi.
-Ale ja tylko chciałem pójść z tobą na kawę. Nie ładnie myśleć o takich rzeczach.
-Oj... Daj mi już spokój- zarumieniłam się i postanowiłam, że wykonam odwrót.
Rozmowa ta zajęła mi 10 minut, przez co na dotarcie do szkoły zostało mi niecałe 5 minut. Świetnie... Dlatego warto mieć zapas czasu.

--------o-------

Do szkoły dotarłam punktualnie. Przez całą dalszą drogę zastanawiałam się, co ten chłopak robił tam o tak wczesnej porze. Odpuściłam sobie te rozmyślania, przebrałam się na trening i udałam się na rozgrzewkę. Kiedy weszłam na boisko zamurowało mnie. Był tam ten sam chłopak, który mnie uratował. Od kiedy on chodzi ze mną do szkoły?!? Jak to się stało, że nigdy wcześniej go nie zauważyłam? No nic. Myśl tylko o treningu. Myśl tylko o treningu... Kurka wodna! Jaki on jest... Nie powiem tego. Jest to debil, który się ze mnie wyśmiewał. Kiedy gra się zaczęła przestałam o nim myśleć. Grałyśmy chłopaki na dziewczyny, a mecz zakończył się wynikiem 74:58 oczywiście wygrały dziewczyny.

------o------

Mam nadzieję, że książka się podoba. Aby pokazać mi, że chcecie więcej komentujcie i głosujcie.

Koszykówka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz