Sen zmożył mnie dopiero po jakimś czasie.
- Wonho? - usłyszałem słodki głos Hyungwona i otworzyłem oczy. - Wonho? - powtórzył, a ja podniosłem się z łóżka. Z okna padały jasne promienie słońca, oślepiające moje ledwie otwarte oczy.
- Hm? - wymruczałem ospale, przecierając oczy zewnętrzną częścią dłoni.
- Jak można spać tak długo? - W jego głosie można było wyczuć irytację. - Wstawaj, śpiochu. - Drzwi do sypialni się otworzyły, a w progu stanął Hyungwon, ubrany w swoją czarną koszulkę i czarne rurki. Idealny jak zawsze. Posłałem mu promienny uśmiech.
- Miałem zły sen - powiedziałem wciąż z zarysem delikatnego uśmiechu, ale zaraz przypomniałem sobie księgę.
- Jaki? - Brunet usiadł przy mnie i odgarnął moje rozczochrane włosy za ucho.
- Śniło mi się, że znalazłem taką starą księgę, która przeniosła mnie w czasie o pięć lat.
Hyungwon cicho się zaśmiał.
- Czy to takie straszne?
- Tak! - powiedzialem o wiele glośniej niż powinienem, przez co wybranek mojego serca aż podskoczył. - W tym śnie byłem brzydki! No i... nie mieszkałem z Tobą. A na obojczyku miałem bliznę! - Dotknąłem się w miejscu, gdzie powinna być rana. Wszystko byłoby w porządku, gdybym jej nie czuł. Ale ona tam była. Nagle twarz Hyungwona zaczęła przybierać straszny kształt. Jego uśmiech stał się tak szeroki i tak przeszywający serce, że trudno opisywać to słowami. To widok psychopaty, który śmieje się nad zwłokami, które sam zbeszcześcił.
Brunet ścisnął moje dłonie. Czułem to.
- To dopiero początek, Hoseokkie - powiedział delikatnym głosem chłopak, lecz ja zaraz po tym wyrwałem się z jego uścisku i odepchnąłem nogami, żeby znaleźć się na samym końcu łóżka.
Nagle obraz stał się jakby starym filmem, w niewyraźnych barwach. Sylwetka Hyungwona zniknęła, dosłownie rozproszyła się jak mgła.
Teraz postać która była przede mną już wcale nie była tym przystojnym, czarnookim brunetem, lecz zaczęła przybierać dziwne kształty. Po chwili ukazała się w całej okazałości. Było to lustro. Zobaczyłem zwoje odbicie. Byłem okropny. Blizna wciąż była na obojczyku, a moja cera nie była ładna.
Nagle się obudziłem. Było już dosyć jasno, ale w pokoju nie było zegarka, więc nie mogłem określić która jest konkretnie godzina. Jeszcze rano był środek zimy, a teraz słońce praży jak w połowie lata.
Oczywiście tylko śniłem o Hyungwonie. Nie widziałem go cały dzień, a już za nim tęsknię. Cały dzień, a może... 5 lat?
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jooheona.
- Śpiąca Królewna już wstała?
- Nie wiem, sprawdzę - odezwał się zapewne Jaebum.
Mogłem usłyszeć donośne kroki dochodzące z pokoju obok. Drzwi się otworzyły, a w progu stanął Jaebum. Nieważne jak bardzo pragnąłem, żeby to był Hyungwon, wiedziałem, że to i tak nie będzie mój przystojny brunet.
- Wytrzeźwiałeś? - zapytał chłopak, cały czas trzymając klamkę drzwi.
Przetarłem oczy i podniosłem się do siadu, po czym wbiłem gniewne spojrzenie w Jaebuma.
- Nie byłem pijany - odwarknąłem i szarpnąłem za kołdrę, po czym odrzuciłem ją na bok, odsłaniając swoje nogi. Postawiłem stopy na podłodze i wstałem, a następnie szybkim krokiem wyszedłem z pomieszczenia. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać.
Właściwie to nie wiedziałem co robić. Nie wiedziałem kim był Jackson Wang, ani gdzie go mogę znaleźć. Może on już nie żyje? Albo wymyśliłem go sobie. Chyba zwariowałem.
Gdy już miałem wychodzić, poczułem dłoń na swoim ramieniu. W pierwszym momencie przestraszyłem się, bo pomyślałem o marze z mojego snu, lecz gdy gwałtownie się odwróciłem, zobaczyłem zaspanego Jooheona, patrzącego na mnie wzrokiem, który mógłby być przyczyną wyginięcia dinozaurów.
- Stary, co Ty właściwie robisz? - Czerwonowłosy lekko potrząsnął moim ramieniem. - Myślisz, że jak wyszedłeś z paki to wszystko Ci wolno? Rusz wreszcie głową, mamy dwudziesty pierwszy wiek, a Ty bujasz w obłokach. Dokąd właściwie chcesz iść? Znowu się oddawać na prawo i lewo? - Jego oczy napotkały moje, lecz ja szybko odwrócilem wzrok. Nie miałem pojęcia o czym on mówi. Ja w więzieniu?! Czuję się, jakby moja dusza spała przez pięć lat, a ciało robiło co chciało.
Szybko odtrąciłem rękę Jooheona i odsunąłem się od niego.
- Daj mi spokój - odparłem chamsko.
- Rób co chcesz. Po prostu wiedz, że dopóki się nie ogarniesz, nie masz po co tutaj wracać. - Znowu dobiegł min zapach papierosów. Jaebum i Shownu pewnie znowu poszli zapalić.
Odwróciłem się w stronę drzwi i nacisnąłem klamkę, wychodząc bez słowa. Nie zdziwiłbym się, gdyby teraz twarz Jooheona stała się tego samego koloru, co jego włosy.
Zszedłem ze schodów, po czym gdy już byłem przy klatce schodowej, zacząłem się zastanawiać co dalej. Pierwsze co mi wpadło do głowy, to pójście do biblioteki. Chociaż właściwie, to byłem bez grosza przy duszy. W tym świecie, gdziekolwiek się idzie, trzeba mieć pieniądze. Jednak nie miałem innego wyboru, jak pójść pieszo.
Gdy już byłem na miejscu, dobiegł mnie znajomy zapach starych książek i kartek, oraz dźwięki przewijanych stron. Przeszedłem między regałami do półki, na której były książki z dawnych epok, albo raczej tak wyglądały. Po prawej stronie na ścianie, zobaczyłem ogłoszenie, które mówiło o jakimś klubie książki. Nie wiem dlaczego, ale moje oczy nie mogły oderwać wzroku. Nie dlatego, że było to ciekawe, po prostu myślałem o niczym, patrząc się tępo w przestrzeń.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos:
- Chciałby się pan zapisać? - Odwróciłem się w kierunku, z którego dobiegało pytanie i ujrzałem wysokiego, szczupłwgo blondyna, który uraczył mnie swoim uśmiechem. - Wpatruje się pan w to ogłoszenie tak dogłębnie. - Zaśmiał się krótko, a ja sam się lekko uśmiechnąłem. - Jest miejsce też dla pana. Co miesiąc zbieramy się tu, wybieramy książkę, którą będziemy czytali przez miesiąc, a potem o niej rozmawiamy. Czy to nie interesujące?
- Tak, bardzo. Książki przenoszą nas w zupełnie inny świat... - oj żeby wiedział, o czym mówię. Jednak na chwilę uśmiech zszedł z jego twarzy, lecz chyba zauważył to, więc szybko przybrał wcześniejszą "maskę".
- Dokładnie. Przypomniało mi się, jak czytałem Wiedźmina. Ah! To było dopiero coś. Nie mogłem się oderwać. Chociaż właściwie, autor nie stworzył żadnego świata, jak to zrobiła J.K Rowling, no wiesz, musisz wiedzieć, ta pisarka, która napisała powieści Harry'ego Pottera. No, ale dość tego zbędnego gadania. - Nie rozumiałem, po co mi to mówi, ale przytakiwałem co jakiś czas twierdząco głową. - Jesteś zainteresowany?
- Czemu nie? - Wzruszyłem ramionami. - Więc co miałbym zrobić?
- To bardzo proste. Chodź za mną.
Zrobiłem tak jak kazał i zacząłem za nim iść. Zadziwiające, że w tych czasach jest tak dużo ludzi w bibliotekach. Ale właściwie, to kiedy ja byłem w bibliotece, gdy jeszcze byłem "sobą"? Chyba wtedy, gdy musiałem wypożyczyć "Romeo i Julia", czyli dawno. To Hyungwon zawsze kochał książki, był nimi dosłownie pochłonięty.
Szkoda, że nie wpadłem na pomysł kupienia mu "50 Twarzy Greya". On byłby zadowolony, a ja mógłbym zabawić się w Greya razem z Wonem w roli Anastasii.
W końcu usiadłem na krześle przy stoliku do kawy, a pracownik biblioteki usiadł przede mną, po czym położył jakiś papier i długopis.
- Wystarczy podpisać cyrograf - zaśmiał się, ale szybko pokiwał przecząco głową. - Przeczytaj regulamin, a jeśli zechcesz się zapisać, to podpisz o w... tym - wskazał na rządek kropek - miejscu.
Wziąłem do ręki kartkę i zacząłem uważnie czytać wszystkie podpunkty. No rzecz jasna spodziewałem się takich, bo były to rzeczy typu: "szanuj innych" czy "nie niszcz książek".
- Będzie tu mowa o jakichś starych.... zakazanych... księgach? - zapytałem podnosząc głowę na blondyna, który znudzony bawił się koszulą.
- Starych? Zakazanych? Absolutnie nie.
- Więc rezygnuję.
Chłopak już miał coś powiedzieć, nawet otworzył usta, ale przerwał mu wkurzający dzwonek, który informował o tym, czy klient wchodzi lub wychodzi.
- Hej, masz może ostatnią część "Więźnia Labiryntu"? - spytał klient, a ja odwróciłem się, słysząc znajomy głos.
- Jasne, mam. Ale możesz chwilę poczekać? Chciałem zapisać tego pana do klubu książki, ale właśnie zrezyg...
- Ja? Oczywiście że chcę dołączyć do klubu książki. - Wziąłem długopis i podpisałem się na świstku papieru. Klientem był rzecz jasna Hyungwon. Na pewno był w klubie książki. A ja chciałem być jak najbliżej niego.
Blondyn popatrzył na mnie świdrującym wzrokiem, ale wzruszył ramionami, chyba zadowolony z tego, że dołączę.
- Akurat dziś jest zebranie, została niecała godzina - odparł pracownik i spojrzał na "mojego" bruneta. - Może chcesz herbaty, albo kawy?
- Tak, proszę herbatę - odpowiedział Won, a blondyn wstał ze swojego miejsca.
- A przy okazji, poznajcie się. Hyungwon, Wonho, myślę, że się dogadacie. - Moja mina była sztucznie uśmiechnięta, przytakiwałem mu co jakiś czas.
- Tak... - Odwróciłem wzrok, by gdy tylko bibliotekarz wyszedł, skierować go na Hyungwona, który wyglądał tak, jakby wcale się nie przejmował tym, że tu jestem.
- Więc... - zacząłem, żeby przerwać martwą ciszę. Wydaje mi się, że to jest najgorsze uczucie. Odrzucenie, bycie niechcianym. Wiedziałem, że już nie jestem najważniejszy dla Hyungwona. Wiedziałem, że jestem dla niego nikim, zwykłym zbrodniarzem i osobą, która go porzuciła. Nie żałuję, że nie pamiętam tych pięciu lat. Nie chciałbym pamiętać chwili, jak roztrzaskałem serce mojego czarnookiego chłopca na milion kawałków. - Jak Ci minął dzień?
- Dobrze - odparł krótko.
- Jadłeś śniadanie?
- Tak.
- Nie jesteś zmęczony?
Won podniósł na mnie wzrok.
- Masz mnie za dziecko? Myślisz, że możesz jeszcze raz wleźć z buciorami do mojego życia? Odpuść to sobie.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Z jednej strony miał rację. Zostawiłem go, właściwie nie wiem co zrobiłem. Z drugiej, nie miałem na to wpływu. Tak naprawdę nie wiem, jak działa ta księga. Gdybym tylko mógł ją znaleźć...
Rozchyliłem lekko usta, jakby chcąc wreszcie wylać potok słów, ale nie potrafiłem. Nie umiałem powiedzieć, że go kocham, że chciałbym z nim być. Wiem, że bym tym go albo zranił, albo rozbawił.
Hyungwon odwrócił wzrok, a gdy tylko blondyn wrócił z kubkiem Herbaty, posłał mi promienny uśmiech, po czym usiadł na kanapie obok Wona
- Poznaliście się już trochę? - spytał entuzjastycznie, po czym puknął się w głowę. - Ah, gdzie moje maniery? Jeszcze sam się nie przedstawiłem. Mówią na mnie Karp - zaśmiał się cicho, jakby może zawstydzony jego ksywką.
- Karp? - Do głowy mi przyszły powiedzenia typu "musisz się z tym czuć jak ryba w wodzie", albo "dzieci i ryby głosu nie mają", jednak on miał głos za dwie osoby.
- Tak, Karp. - Zaśmiał się cicho i podrapał po tyle głowy. - Kiedyś moim hasłem do facebooka było słowo "karp" i gdy byłem w liceum, ktoś je odgadnął. Od tamtej pory zaczęli tak na mnie mówić. - Spojrzał na swój telefon, a później na mnie i szybko pokręcił głową. - Nie, nie! Już nie mam takiego hasła. Moim hasłem jest teraz "orzeszki798". - Znowu się zaśmiał i nawet rozbawił tym Hyungwona, który przez ten czas siedział trochę rozmyślony. Dopiero teraz zszedł na ziemię.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek sklepowy, sygnalizujący nowego klienta.
- Dobry! - powiedział klient, który miał strasznie dziwną blond czuprynę. Jego włosy dosłownie wyglądały jak miotła.
- Cześć, King! - rzucił pracownik.
- Nie spóźniłem się, prawda? - spytał, patrząc na niewidzialny zegarek na ręku i uśmiechnął się.
- Pytasz o to co miesiąc, a zawsze przychodzisz piętnaście minut przed czasem. - Karp przewrócił aktorsko oczami i poklepał miejsce obok siebie. - Siadaj. Kawy? Herbaty?
King usiadł obok blondyna.
- Kawy. - Nieznajomy spojrzał na mnie. - Nowy? Hej. Wołają na mnie King. - Wystawił do mnie rękę.
Lekko się podniosłem, tak samo jak on, gdy uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Wonho.
Najwidoczniej ludzie zaczęli już się schodzić. Jak widać, ten klub książki jest dość znany, bo po chwili było tu już ponad 20 osób, a hałas był niesamowity.
Podeszło do mnie jeszcze dwóch nieznajomych. Jeden z nich nazywa się Jun, a drugi Ao. Właściwie, dlaczego wszyscy używają ksywek?
Włącznie ze mną. Przecież wszyscy mówią na mnie Wonho. Ale może dlatego, że w tym "życiu" jestem jakimś przestępcą.
Gdy wszyscy się zebrali, Karp wstał i klasnął kilka razy w dłonie.
- Uwaga! - powiedział donośnym głosem. - Proszę o ciszę. No więc skoro jesteśmy tu prawie wszyscy, możemy zaczynać. Ktoś chciałby się podzielić opiniami na temat książki?
Jako pierwszy głos zabrał Hyungwon.
- "Drżenie" moim zdaniem jest bardzo dobrą książką. Porusza temat miłości od dziecka, przetrwania i potęgi, jaką uczucie do kogoś może dać. W skrócie, podobała mi się.
- Mi za to nie podoba się wilka - odparł Ao beznamiętnie.
No, mniej więcej tak to wyglądało. Przez dobre pół godziny rozmawiali o charakterach postaci, o stylu pisania, postaciach i jak chcieliby, żeby to się zakończyło. Jednym słowem mówiąc: nuda.
Gdy już wyczerpali wszystkie tematy, zapytałem:
- Znacie może kogoś o imieniu Jackson Wang?
Wszyscy spojrzeli się na mnie z dziwnym zaskoczeniem.
- Jackson Wang? - zapytał Karp z tym samym wyrazem twarzy co reszta. - A kto nie zna? - Zaśmiał się krótko. - Dlaczego o niego pytasz?
Pare osób ze zgromadzonych już brało swoje rzeczy i wychodziło, wypożyczając książkę na kolejny miesiąc.
- Ah, tak tylko. Po prostu usłyszałem to nazwisko kilka razy i chciałem wiedzieć kim jest - skłamałem, ale nie czułem żadnych wyrzutów sumienia.
Karp pokiwał głową w porozumiewawczym geście.
- Jackson? - odezwał się Hyungwon. - To nie ten, którego szukasz od jakiegoś czasu?
Podrapałem się zażenowany po głowie.
- Nie, ten drugi Jackson - odpowiedziałem, chociaż i tak moje kłamstwo się wydało. Ta ściema była jak polskie drogi. Gdy jest dziura, łata się ją czymś, żeby przez jakiś czas było dobrze, a jeśli się zepsuje, to już nie wina robotników, a samochodów ciężarowych.
- Jeżeli coś od niego chcesz, to mogę przekazać - powiedział z uśmiechem Jun, który miał wyjść, ale najwyraźniej czekał na Ao.
- Wystarczy tylko "księga". Powinien zrozumieć.
Jun wzruszył ramionami i spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Okej, przekażę.
To dziwne, że nie powiedzieli mi czegoś w stylu: "Chcesz się z nim spotkać? Jeśli to ważne, to umówię was na spotkanie".
Znowu usłyszałem dzwoneczek w drzwiach, więc automatycznie spojrzałem w to miejsce. Stał tam Minhyuk, szeroko uśmiechnięty i machający ręką w stronę Hyungwona. Ten odpłacił mu się tym samym.
- Już lecę, pa! - rzucił szybko Won i wstał, po czym podszedł do Minhyuka i chwycił jego dłoń. Chyba celowo spojrzeli na mnie z pogardą, żebym poczuł co straciłem.
W ten właśnie sposób moje serce rozpadło się na kawałki. Nikt inny nie mógł go skleić, jak Hyungwon.
Wyszli razem, zostawiając mnie z bijącymi się myślami i łzami w oczach, które napływały mimowolnie.
CZYTASZ
I Am An Open Book | 2won
Fiksi PenggemarCo, gdyby istniała magiczna książka, której głównym bohaterem byłbyś Ty? Wonho, pewnego zimowego dnia, znajduje książkę. Z wyglądu najzwyczajniejsza, stara książka. Ciekawość wzięła górę i Hoseok wziął książkę ze sobą. Lecz gdy chciał ją przeczytać...