Rozdział 1

17 2 0
                                    

Grzmot. Huk łamiącej się gałęzi i

nagła pustka.

Obudziłem się, ciężko dysząc. Wszystko mnie bolało, czułem się okropnie. Po kilku długich minutach zdałem sobie sprawę, gdzie się znajdowałem. Leżałem na miękkim łóżku, okryty kołdrą. Rozejrzałem się dookoła, nie znałem tego miejsca. Było tu potulnie i ciepło, ale musiałem stąd uciec. Wystraszony nie wiedziałem, co robić. Wstałem gwałtownie z łóżka, ale przez ból nóg upadłem na podłogę. Miałem je całe w siniakach i niemiłosiernie mnie bolały. Zdziwił mnie widok plastrów na moich częściach ciała. Czyzby mnie ktos opatrzył?

Przecież nikogo tu nie zastałem, ale nielogicznym jest, żebym się sam tu znalazł.

Z przemyśleń wyrwał mnie odgłos kroków zbliżających się do pokoju. Bałem się. Będąc u obcej osoby, można spodziewać się wszystkiego.

Zacisnąłem powieki. Niech dzieje się, co chce. Czułem kroki zblizające się w moją stronę. Ktoś złapał mnie za podbródek, odchylając go do tyłu. Otworzyłem oczy. Przede mną kucał mężczyzna o kruczoczarnych, lśniących włosach. Miał granatowe oczy i szczupłą twarz. Wyglądał na groźnego, więc chciałem wstać i uciec, ecz ból nadal mi doskwierał i nie mogłem nic zrobić. Mężczyzna podniósł mnie do góry, że wiesiałem w powietrzu. Czułem na sobie jego silne dłonie. Zacząłem się wiercić i chciałem krzyczeć, ale on, ku mojemu zdziwieniu, posadził mnie na łózku. Nie zdawałem sobie sprawy, dlaczego tu jestem, jak tu się znalazłem i kim on jest. Nagle mężczyzna odezwał się niskim, lecz przyjemny głosem:

- Dobry wieczór, nazywam się Kazuma. - przedstawił się.

- Umm.. Jestem Yosuke.

- Pamiętasz, co się stało? - zapytał.

Odparłem, że nie. On usiadł koło mnie, spojrzał w oczy, na co zareagowałem delikatnym rumieńcem i zaczął opowiadać. Dowiedziałem się, że znalazł mnie rannego w lesie pod złamaną gałęzią. Jako, że on sam mieszka w środku puszczy, z dala od miast i ludzi, nie posiadał telefonu. Tak by zadzwonił na pogotowie i się ze mną nie fatygował, ale, że nie mógł mnie zostawic samego w lesie, ponieważ sumienie mu na to nie pozwalało, wziął mnei do siebie. Powiedział też, że opatrzył mi rany, teraz wiedziałem, skąd plastry na moich rękach i nogach.

Nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Musiałem mu jednak podziękować, bo przeciez, gdyby mnie tam zostawił, mógłbym zostac pozżarty przez dziekie zwierzęta, lub zginąć w inny marny sposób.

- Dziękuję ci bardzo. Jestem niewyobrażalnie wdzięczny. Jak mogę ci się odwdzięczyć?

- Nie musisz. Po prostu jutro rano wracaj, skąd przyszedłeś i nie przychodź tu nigdy. - Gdy to powiedział, poczułem chwilową falę smutku, jednak zapytałem, dlaczego nie mogę tu dłużej przebywać.

- Po prostu nie. Nie znasz mnie, jestesmy sobie kompletnie obcy. Z resztą to nie jest miejsce dla takich chłopców, jak ty.

Wstał z łóżka i skierował się do wyjścia pokoju. Zamykając za sobą drzwi, spojrzał się na mnie. To ja nie niego. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek.

Ja dalej siedziałem na łóżku, rozmyślając nad tym, co się przed chwilą stało.

yaoi jakieś tam XDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz