1. Struggling

1.2K 27 5
                                    

Szarawe niebo nad San Francisco się powoli rozjaśniało. Ciemne chmury rozchodziły się leniwie po ulewie, która przegoniła wszystkich plażowiczów z Ocean Beach. Całe miasto wyciszyło się po niedawnej nawałnicy, tylko przebijające się promienie zachodzącego słońca dawały znak, że ten dzień jeszcze nie dobiegł końca. Wzburzone fale miarowo uderzały swoimi spienionymi grzbietami o opustoszały brzeg.

Takiemu właśnie pięknemu, wręcz romantycznemu widokowi przyglądał się Harry, rozciągnięty na swoim wielkim hotelowym łóżku. Spędził całą godzinę na podziwianiu jak krople deszczu uderzają o szybę. W bezruchu trwał sam nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Książka, która leżała teraz niedbale rzucona na podłogę przyprawiała go o ból głowy.

Od tygodnia był w tym pięknym mieście, zażywał relaksu w hotelowym basenie, podziwiał piękne widoki na plaży, ale mimo wszystko tkwił w nostalgicznym nastroju. Poza ostrzałem kamer i bez towarzystwa chłopaków z zespołu mógł odpuścić sobie robienie dobrej miny do złej gry. Czuł się rozdarty. Był świadomy, że powinien być szczęśliwy, przecież niewielu osobom udaje się zostać idolem nastolatek w wieku dziewiętnastu lat, a w dodatku zarabiać… sam nie wiedział jak wiele zarabia, bo wszystko wysyłał mamie. A z tego co słyszał, to on i zespół nie zarabiali wcale mało. Ale czuł się zwyczajnie nieszczęśliwy. A bardziej samotny. Cieszył się szczęściem Louisa, Liama a nawet Zayna, mimo, że strasznie go wkurzał. Na miłość boską!, nawet Niall sobie kogoś znalazł w Hiszpanii.

Tylko, on. Sam jak palec. Może miał za duże wymagania? Może w dzisiejszym świecie nie ma już miejsca na prawdziwą miłość?

Z ponurych rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu, z osiąganiem poniósł się i zaczął szukać telefonu w pomiętej, granatowej pościeli. Na szczęście poszukiwania nie trwały długo i prędko odebrał połączenie.

- I jak tak tam Styles, podoba ci się w  San Francisco? – w słuchawce odezwał głos Lou, która jak zwykle brzmiał bardzo optymistycznie i chłopak uśmiechnął się ciepło na myśl o stylistce.

- Cudownie!-Harry odchrząknął i starał się przywrócić typowy dla siebie wesoło-sarkastyczny ton.- Wyobraź sobie, że spędziłem ostatnią godzinę doprawdy fantastycznie – obserwowałem jak natura umila mi dzień ulewą. Powiedz, że zazdrościsz mi takich wakacji?

- Daj spokój. Nie może być aż TAK źle. Wiem, że brakuje ci chłopaków, ale… - fryzjerka nie dokończyła dając mu szansę by zaprzeczył.

- Ech… - brunet westchnął przeciągle i powrócił do swojej poprzedniej pozycji. Pościel była przyjemnie chłodna i pieściła jego nagie plecy. – Musiałaby skłamać, gdybym powiedział że nie tęsknie za tymi pojebami. Zdradzę ci w sekrecie, że nocami wypłakuję oczy za Luisem. Jesteś zszokowana, co?

W słuchawce zapadła cisza. I to nie taka zwykła cisza, gdy rozmówca się zdekoncentrował, przez na przykład psa próbującego kopulować z jego nogą. Była to cisza znacząca. I to z typu tych, które mogą wyprodukować tylko kobiety. Cisza ta, chociaż nie zawierała żadnego dźwięku mówiła wyraźnie: Twoje żarty mnie nie śmieszą i wolałabym żebyś skończył z próbami oszukania mnie.
Na swoje szczęście był dość blisko ze swoją mamą i wiedział, że w przypadku tego rodzaju ciszy należy reagować szybko, zanim kobieta po drugiej stronie słuchawki skończy układać w myślach swój monolog.

- Słuchaj, Lou. Wiem, że się martwisz. Że wszyscy się martwicie. Pełne optymizmu smsy od tych małp nie są w stanie zmydlić mi oczy. Nie wiem czy myślicie, że mam doła, czy macie na myśli jakieś inne cholerstwo. – Starał się utrzymać spokojny ton, mimo że wcale nie było mu się łatwo zwierzać z takich osobistych spraw.  – Nie chcę być niewdzięczny, chociaż może tak zabrzmię, ale chodzę na spotkania z fanami i wiem, że gdyby nie oni nie mielibyśmy tej wielkiej szansy. Ale…  Niech to diabli, nie mam pojęcia jak ci to wyjaśnić!

Last DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz