Pod spodem umieściłam kolejną część notatek mojej przyjaciółki, która udała się do miasta wraz z Vex.
Wstałam wcześniej od różowowłosej, która wciąż, wręcz kładąc się na mnie, cichutko pochrapywała. Pozwoliłam jej zostać w takiej pozycji przez jeszcze jakiś czas. Należało jej się trochę odpoczynku, po ostatnich wydarzeniach. Nawet jeśli miało to być parę minut snu dłużej. Las również budził się do życia. Ptaki kierowały swoje trele w kierunku słońca, które dopiero co zdążyło wzejść. Niedaleko jego promyki przedzierały się przez drzewne korony, spadając na zieloną trawę. Jeszcze wczoraj nie mogłyśmy zauważyć żadnego żywego zwierzęcia, a tego poranka mogłam, bez problemu obserwować, jak powietrze przecinają coraz to nowe gatunki ptaków, które za młodu poznawałam w szkole. Nagle w krzakach coś się poruszyło. Z cienia wyszedł ostrożnie kryształowy lis. Byłam tym mile zaskoczona. Ta rzadka odmiana lisów od jakiegoś czasu uchodziła za bliską wymarciu. Dobrze, że jeszcze pozostały jakieś jej osobniki. Kiedyś wybijano je dla przepięknego futra. Zaniechano tego po nagłym wzroście ilości szarych kruków, które były ich ulubionym przysmakiem, a regularnie niszczyły uprawiane przez rolników pola kukurydzy. Niestety było już za późno i musieli poradzić sobie sami z ptakami. Licząc na to, że polujące na nie drapieżniki, jeszcze zdążą odbudować swoją populację. Nie słyszano jednak o nich od kilkunastu lat. Zwierzę najwidoczniej wypatrzyło następną ofiarę, bo przyjęło pozycję, w której w każdej chwili, mogło wzbić się w górę. Rzeczywiście po momencie wystrzeliło w kierunku jednego z drzew. Gdy znalazło się z powrotem na ziemi, dostrzegłam, że w swoim pysku trzyma srebrzystego ptaka. Sądziłam, że był to właśnie jeden z niszczących uprawy kruków. Musiało obserwować go przez pewien czas i w momencie, gdy chciał odlecieć, ruszył do ataku. Uświadomiło mi to kwestię tego, że nawet jeżeli wydawało mi się, że już wygraliśmy, to cały czas powinniśmy pozostać w pełnej gotowości. Nie powinniśmy pysznić się zwycięstwami, póki jeszcze panowała Wyrocznia. Póki jeszcze wyznaczała nam role... Możliwe, że zapomniałam o czymś w swoich przewidywaniach. Coś wypadło mi z pamięci, a ja tego nie dostrzegłam pogrążona w myśli, że Armia tylko słabnie. Wpatrywałam się w leżącego na trawie, przy krzakach lisa, spokojnie pożerającego swoją zdobycz. Nie musiał niczego się obawiać. Jego dawny wróg, czyli człowiek, poniechał polowań na niego, a gotowe do pożarcia go wilkołaki oraz wampiry grasowały wyłącznie nocą. Dlaczego jednak nie zbliżały się do osad? Czyżby zachował się w nich strach przed dawnym oprawcą? Nie... Wątpiłam w to. Możliwe, że chodziło o ogień, którym kiedyś je pokonywano? Nie dziwiłam się, bo nic nie przerażało mnie tak bardzo, jak możliwość skończenia jako spalona żywcem. Na szczęście taką karę śmierci przestano już praktykować, a przynajmniej się o niej nie mówiło. W końcu nie była tak szybka i opłacalna, jak strzał kulką w głowę. Różowowłosa poruszyła się znacznie. Odezwałam się, więc:
— Dzień dobry.
— Och, dobry — odparła jeszcze sennie. — Późno już?
— Nie, spokojnie — stwierdziłam pewnie. — Słyszę, że z twoim głosem już wszystko dobrze.
— Najwidoczniej. No nic, pora się ruszać.
Nie miałam ochoty, aby się podnosić, ale rzeczywiście nie miałyśmy za wiele czasu. Podała mi pomocną dłoń, a ja przyjęłam ją. Wstałam i podziękowałam za wsparcie oraz poprzednią noc. W międzyczasie lis zdążył się zmyć, na co zareagowałam nutą rozczarowania. Liczyłam na to, że będę mogła go pokazać elfce... Chociaż wątpiłam, czy zrobiłby on na niej jakiekolwiek wrażenie. Nigdy nie zachwyciła się żadnym żyjącym obiektem, a jej jedyną pasją wydawały się, pozostawać bronie i motory. Chociaż zdawało mi się, że widziałam ją parokrotnie z książką w ręku... Pewnie była o najlepszych sposobach na morderstwo, czy o czymś podobnym. Podczas gdy pogrążałam się w rozmyśleniach, na plecy założyłam swoje metalowe skrzydła, które wczoraj tak dobrze się nam przysłużyły. Nabrałam już pewnej wprawy w lataniu nimi, choć pozostał niepokój, że nagle przestaną działać. W końcu według Dyska ryzyko pozostawało. Nie było jednak innego wyjścia. Zerknęłam na elfkę, a ta pokiwała głową. Cofnęłyśmy się na skraj polany po to, by mieć jak najwięcej miejsca na rozbieg i wystartowanie. Biegłam, ile sił tylko miałam w nogach, wiedząc, że od tego wiele zależy. Odliczałam w głowie kolejne cyfry po to, aby się uspokoić. Odetchnęłam i wcisnęłam odpowiedni przycisk. Skrzydła rozpoczęły poruszanie się i poczułam, że tracę ziemię pod stopami. Drzewo zbliżało się, a ja jeszcze nie nabrałam odpowiedniej wysokości. Plecak, który włożyłam na przód, dość ważył, ale miałam nadzieję, że nie aż tak dużo. Przysunęłam kolana bliżej brzucha. Poczułam dotykane czubkami butów liście, ale na szczęście nie doszło do żadnego wypadku, a niedługo potem znów mogłam rozprostować nogi. Nie było za wiele chmur na horyzoncie, co mnie uspokoiło. Raczej nie groziła nam sytuacja z poprzedniego dnia. Vex znajdowała się na tyle blisko, bym mogła słyszeć, że coś mamrocze pod nosem. Spytałam ją:
— Coś się dzieje?
Zaskoczona obróciła się w moją stronę, a potem odparła:
— Nie, nic... Tylko czy na pewno dobrze lecimy?
— Hmm, a widzisz rzekę albo pagórki na horyzoncie? Coś charakterystycznego?
— Tam na zachodzie rozciąga się chyba rzeka.
— Skręćmy, więc w tamtą stronę. Dużo wskazuje na to, że to właśnie Bda, która płynie przez miasto. Wypatruj też załamania światło, jakiegoś blasku.
— Jeszcze jakieś instrukcje?
— Tak. Byłoby miło, gdybyś nie zbliżała się zbytnio do Rodricka — nie przemyślałam, jak zabrzmi moja prośba, ale nie stchórzyłam i nie wycofałam się z niej lub obróciłam ją w żart. — Amorisi nie wierzą zbytnio w monogamię, więc wiesz...
Nic nie odpowiadała przez chwilę, po czym spytała:
— A Arcymag wyleci z drużyny?
— Co on ma do rzeczy? — odparłam zdenerwowana.
— Wróć, jak się dowiesz. — poleciała do przodu, po to, by się rozejrzeć, zostawiając mnie skołowaną po przebytej dyskusji.
Możliwe było, że traciłam rozum.
CZYTASZ
Czerwień i biel wojny
FantasyKiedy zechcą odebrać ci wolność, to nie waż się odpuszczać. Stań do walki i pokaż, jak wiele jest ona warta. To zrozumiało wiele młodych ludzi, którym „wysłanniczka bogów" Wyrocznia chciała narzucić swoją wolę. Nie chcieli żyć w państwie, gdzie ta...