Rozdział XVII - Mój słodki domek

28 3 1
                                    

Każda kolejna chwila była coraz mocniej odczuwalna, zwyczajnie ta tęsknota i niepewność czy uda się wrócić do naszego świata. W końcu to co nam zostało to odnaleźć Xclu i zakończyć raz na zawsze tą przeciągającą się walkę. Źródło tej dziwnej energii znajdowało się już coraz bliżej, a jednocześnie Wicia poinformowała nas, że wyczuwa tak też kapkę dobrej energii, kto jak kto, ale Wiw potrafi dobrze rozpoznawać energię. Czas nas nagli, a każda kolejna sekunda wydawała się być niczym godzina, minuta jak dzień, a nasze siły... tym razem zregenerowały się na tyle, abyśmy mogli w końcu stawić czoła naszym lękom, wrogom i obawom. Tym razem się uda, zwyciężymy, bo taka jest nasza powinność.

- Gotowi? - Chociaż wyraźnie zaakcentowałam to jako pytanie to miałam nadzieję na jednoznaczną odpowiedź, którą już po chwili otrzymałam, choć nie była zbyt głośna, ale to dlatego, że należało pamiętać, iż nadal znajdujemy się w bazie wroga. Xclu... jeszcze moment, proszę wytrzymaj, a zabierzemy cie z tego więzienia. Chociaż byłam przekonana, że nie mógł tego słyszeć to jakaś część mnie była spokojniejsza, gdy wypowiadałam te słowa w swojej głowie. Szliśmy gęsiego, przy ścianie i w ten sposób przemknęliśmy przez ciemny, wąski a za razem straszliwie długi. Gubiliśmy się i szukaliśmy drogi i tak w kółko. Koniec końców zaczęło mi towarzyszyć jakieś dziwne uczucie, to co mi nie pasowało to chyba fakt, że mysz której szukamy gdzieś musiała tam być, a z drugiej odczuwałam to ogromne złoże magicznej mocy, wszyscy odczuwali, w końcu każdy potrafił już to zrobić.

- Wydaje mi się, że to tutaj. W tym pomieszczeniu najprawdopodobniej go przetrzymują. - Angelika przełknęła nerwowo ślinę.

- Nie czujecie się jakby słabsi? Ja osobiście z każdym krokiem mam wrażenie, że słabnę. - Oznajmiła Wicia. - Im bliżej tego miejsca, tym gorzej. - Wzięła głębszy oddech.

- W zasadzie to masz nieco racji, ale nawet jeśli... to nie mamy zbytnio wyboru. Proszę was, przygotujcie się teraz, bo przed nami ostateczna wojna. - Adve miał rację, tak cholernie miał rację, chociaż sama nie miałam ochoty tego przed sobą przyznać. Chyba każdy z nas zaczął brać w tym momencie głębokie wdechy, ale również pojawiały się nerwowe mrugnięcia oczyma. Koniec końców weszliśmy do tej ogromnej sali, bez wcześniejszych przygotowań, chcieliśmy już to mieć za sobą.

- Widzicie tutaj gdzieś Xclu? - Ton głosu Gosi był średnio wyrazisty, chociaż czuć było z niego wyraźne współczucie.

- Nie specjalnie. - Odparł Mati i nie przestawał się rozglądać.

- Patrzcie! - Lament wręcz wykrzyczał. - Tam, w rogu. - Wskazał miejsce, które miał na myśli. Właśnie tam znajdywał się Xclu, leżał na łożu, podobnym do tych, które mijaliśmy po drodze, ale również był on nieprzytomny.

- Co się z nim stało? - Angelika była wystraszona, bo rzeczywiście nasz przyjaciel się nie ruszał, chociaż widać było unoszenie się klatki piersiowej to mogło być to i tak martwiące. Nagle usłyszałam szelesty i dźwięki przewracających się przedmiotów, były one liczne i nieprzyjemne, jakby kogoś wcale nie obchodziło by przemknąć do nas niepostrzeżenie.

- Przygotujcie się. - Syknęłam pod nosem i to dość cicho, aby wróg nie mógł dosłyszeć. - Trzy... dwa... jeden. - I na ten znak gwałtownie odwróciliśmy się i stuknęliśmy się plecami, aby mieć kontrolę każdej strony. Chyba nie tylko ja to dostrzegłam, ale sala wypełniła się mnóstwem mysich sylwetek, a co więcej ktoś stał zupełnie z tyłu tej armii, zapewne przywódca. Mieliśmy plan, przynajmniej jako tako. Na znak od razu wybiegłam im na przeciw, nie miałam zamiaru czekać, aż wróg wykona jakikolwiek ruch, bo ciężko przewidzieć jak silni mogli być. Nie mogliśmy czekać również ze względu na tą tłamszącą różnicę liczebną. Zaczęłam rzucać białe płomienie dusz w stronę przeciwników, były one charakterystyczne dla posiadaczy mojej mocy, chociaż miałam z nimi styczność pierwszy raz to nie szło mi wcale najgorzej. Chyba był to pierwszy raz, gdy tak liczebna grupa dowiedziała się o naszych mocach, bo jakby nie patrzeć to wcześniej je ukrywaliśmy. Niektóre z mysz padły już na ziemię, ciężko powiedzieć czy byli tak słabi czy po prostu my staliśmy się o wiele silniejsi niż wcześniej. Fasola z Gosią połączyły swoje moce razem przez co udało im się stworzyć wspólny atak, a do tego silny. Była to niesamowita kombinacja, ponieważ jednocześnie niebezpieczna zarówno psychicznie jak i fizycznie. Wicia stała najbardziej z tyłu i starała się zapewnić wsparcie każdemu z nas. Adve stanął blisko niej i wspomagał nas magią leczenia ran, która wcale nie była mu obca. Dziu natomiast stanął do mnie plecami, abyśmy mogli skupić się na przodzie i mieć jednocześnie osłaniane plecy. Angela starała się chronić dzieciaka wraz z Teo, a jednocześnie atakować. Zdaje się, że ich zadanie należało do najtrudniejszych.

***

Minęło chyba z dobre pół godziny tej wyczerpującej walki, a ostatnie z mysz zaczęły padać na ziemię, ciężko przyznać, ale rzeczywiście byliśmy tym zmęczeni, do tego ta energia, która dodatkowo nas osłabiała. Przypomniałam sobie o tym, że był tu również przywódca, przez co zaczęłam się dość nerwowo rozglądać, koniec końców go dostrzegłam, cień myszy, który był cały czas widoczny w drzwiach. Milczałam, bo nie zbyt wiedziałam jak powinnam zareagować, w końcu nie mieliśmy zbyt dużo sił, więc nie mogliśmy sobie pozwolić na głupi ruch.

- Wyjdź tchórzu! - Wtedy właśnie wrzasnęła Gosia. Nie wiem nadal, do tej pory... czy to było odpowiednie, ale jakby pomyśleć, to czy właściwie mieliśmy inny wybór? Cień się zwiększał, zbliżał nieubłaganie, zaczęłam czuć nieprzyjemny uścisk w żołądku, było to oczywiście spowodowane strachem, tak bałam się, bo nie wiedziałam co powinnam zrobić, to zwykła niemoc. Jednak trzeba pomyśleć o tym, że do tej pory zaszliśmy już tak daleko, więc czy nie głupim byłoby się teraz wycofać? Koniec końców naszym oczom ukazała się sylwetka niewielkiej myszy, chociaż wcześniej wydawała się ogromna to teraz ciężko stwierdzić czy sięgałby mi do pasa gdybyśmy stanęli ramię w ramię. Spodziewałam się czego innego, wroga który będzie wyglądać przerażająco, a tymczasem widzieliśmy taką okruszynkę. Mysz stanęła w pewnym miejscu i patrzyła się ciągle przed siebie, w jeden punkt, a jednocześnie chyba każdy miał teraz to uczucie, że właśnie patrzy na niego. Pierwotnie miała neutralną minę, nie wskazującą na jakiekolwiek uczucia, a później na jej pyszczku pojawił się uśmiech, od ucha do ucha, dość straszy. W zasadzie ta mysz nie wyglądała zbyt inteligentnie, więc miała być naszą przeszkodom do wolności? Do powrotu do domu?

Obserwowałam ją dokładnie, nie wiedziałam co począć, w końcu może była niewinna? Myszka koniec końców delikatnie uchyliła pyszczek, z którego momentalnie zaczął wydobywać się głośny pisk, był on z każdą chwilą coraz to bardziej uszczypliwy, a koniec końców przerodził się w wrzask.

- Co jest?! Czemu krzyczy.. - Dziuek próbował sam to zrozumieć, ale najwidoczniej bezskutecznie.

- Ja.. nie wytrzymam, czuje się słabsza, nie wiem czy to wina tego głosu czy otoczenia, ale zróbmy coś, błagam. - Oznajmiła Fasola. I wtedy właśnie zrozumiałam, że to wina tego głosu. Momentalnie wręcz zakręciło mi się w głowie i bez słowa upadłam na podłodze, chociaż nie straciłam świadomości to nie potrafiłam poruszyć jakąkolwiek kończyną ciała. Dziu od razu znalazł się przy mnie, chciał mi pomóc, to było pewne, jednak zaraz znalazł się obok mnie, również nieruchomy.

- Nie mogę się ruszyć. - Oznajmiła Gosia, a jej ton głosu stał się nieco piskliwy.

- To magia, wyczułem ją, ale nie sądziłem, że ona może być źródłem tak niebezpiecznej mocy. - Gdyby Lament mógł teraz coś zrobić to zapewne walnąłby pięścią o tą podłogę. Otworzyłam oczy kierując wzrok w jej stronę, nie było to trudne. Uśmiech wciąż błądził po jej mordce. Pierw stała wryta, jednak po chwili zaczęła iść w naszą stronę. Czy to właśnie dlatego więźniowie nigdy stąd nie uciekali? Zostawali przygnieceni do ziemi i nie byli w stanie się ruszyć? Skoro posiadali taką broń to czy nie oznaczało to, że pozwolili nam specjalnie uciec? Tyle pytań rodziło się w mojej głowie. Chciałam się ruszyć jakkolwiek, widziałam już ją zaledwie metr od siebie. Jej oczy były ogromne, szeroko rozwarte. Patrzyła się na mnie, na moje jedno oko, nie potrafię zrozumieć co się wówczas stało, ale w ułamek sekundy pojawiła się przy Gosi i wtedy zaczęła się w nią wpatrywać. Ja również starałam się nieco odwrócić, aby mieć lepszy widok, ale niestety musiałam się zadowolić tym co było. Obserwowałam tą sytuację, bo tylko to mogłam teraz robić, ta niemoc, była przytłaczająca. Gosia zacisnęła zęby a zaraz również oczy, nie chciała zapewne nawiązywać kontaktu wzrokowego i wtedy jak gdyby nigdy nic mysz wbiła w jej ciało zęby, a były to ostre igiełki. Słyszałam jak syczy z bólu, jak krzyczy, a najgorsze w tym było, że nikt się tego nie spodziewał. Mysz wbijała się coraz bardziej w jej ciało, aż koniec końców odgryzła jego kawałek, chociaż nie było to głębokie to nadal musiało niesamowicie boleć. Krzyczała, ale to chyba nie było niczym nadzwyczajnym. Rana zaczęła nasiąkać krwią, a myszka ją lizała. I wtedy nagle pojawiła się bariera, tuż przy ranie, nagle poczułam jak odzyskuję siłę, że mogę się ruszać. To była sprawka Adve, zastawił barierę, która osłabiła naszego wroga przez ugryzienie jej.

- Uciekajcie! Macie teraz szansę. - Oznajmiła Gosia, chociaż widziałam strach w jej oczach.

- Chyba zgłupiałaś do reszty. - Stwierdził Teox. - Bez ciebie się nie ruszymy.

- A widzisz ty jak ja wyglądam?! I tak niedługo się wykrwawię, proszę idźcie. Znajdźcie Xclu i ucieknijcie. - Łzy napłynęły do jej oczu.

- Żyjesz. Mówisz do mnie, więc to oznacza, że nadal jest nadzieja. Jeśli dobrze pamiętam, to złota siódemka miała chronić każdego kto nie był w stanie chronić się sam, czyż nie? - Teo oczekiwał odpowiedzi, mimo wszystko i zaraz rzucił się na pomoc Gosi. Wyjął bandaż, bo wcześniej udało nam się zakosić nieco przedmiotów i zaraz zaczął ją obwiązywać, aby zatrzymać krew.

- Idioci. - Gosia wydusiła przez łzy. - Wszyscy tu umrzemy przez to... - Chociaż nie chciałaby było to widać to chyba była szczęśliwa.

- Czasami warto próbować. - Fasola puściła jej oczko, a Adve użył swej mocy, aby wspomóc energicznie jedno z nas, padło na Dziu, którego zadaniem było wyeliminowanie myszki. Podbiegł do niej szybko, co było niesamowite, bo owe wspomaganie mocy dodało mu mnóstwo szybkości i zdaje się, że również siły. Momentalnie wręcz znalazł się przy myszy i użył czarnych płomieni, które właśnie były jego mocą. Zabijały życie z organizmów, dlatego ta moc była niebezpieczna. Uderzył ją prosto w jej serce. Myszka jedynie syknęła, ale jakby nie patrzeć to jej dusza zaraz zniknęła i ciało padło na ziemię.

- Wszyscy cali? - Ledwie dyszałam, bo teraz dopiero w pełni uciekliśmy spod jej kontroli.- Raczej tak. - Przyznał Mati.

- Co z Xclu? Gdzie on jest... - Spytałam, ale nagle ujrzałam jak Fasola biegnie do nas prowadząc go. Całe szczęście.

- Jest w porządku. - Oznajmiła Faso, niosła go na łapkach, ale wciąż oddychał, więc powinno być dobrze.

- A myszątko? Całe? - Dopytałam.

- Tak, udało się je uchronić, na szczęście. - Westchnęła Angela i poklepała malca po główce.

- Cieszę się. - Posłałam im ciepły, pełen serdeczności uśmiech.

***

- Xclu, obudź się. Koniec drzemki. - Fasola starała się go dobudzić ze wszystkich sił.- Daj mi chwilę. - Oznajmiła Wiw po czym użyła swoich mocy, które wspierały leczenie psychiki, dzięki czemu powinien się zaraz obudzić.

- Gosia? Trzymasz się jakoś? - Dziu owijał kolejny bandaż wokoło jej pasa, a Adve starał się ją podleczyć.

- Jakoś. - Oznajmiła bez entuzjazmu.

- Ktoś ma pomysł czym jest to źródło energii? Być może mysz zniknęła, ale ja wciąż czuję nieco tej potwornej mocy. - Stwierdziłam i się rozejrzałam.

- Nie specjalnie. - Przynała Fasola.

Nagle usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięk i w miejscu ciała naszego wroga pojawił się kron.- Co to do cholery jest? - Wicia była w szoku.

- Wiadomość holograficzna. - Wytłumaczył Mati. - Zapewne aktywowała się przez śmierć tej myszki.

Co więcej ten duszek, który się pojawił zaczął mówić, jednak nie chciałam już tego komentować, bo zwyczajnie chyba nie powinno mnie to dziwić.

- Brawo myszy. Udało wam się przeżyć, przed wami znajduje się portal, on pomoże wam w przeniesieniu się na Transformice. Głupcy, wiecie brano mnie za wariata, myśleli że podróże między wymiarowe są niemożliwe! Kompletne nieuki. Oto wynalazek, który na to pozwala. Wrócicie dzięki niemu. Wiem, że trafiliście tutaj, bo sam was tu sprowadziłem, pokazałem wam ten świat, którego zostałem władcą. Heaven to wariacki świat, nie wiem co się tu stało. To tylko wiadomość, oglądacie ją, więc zapewne od dawna już nie ma mnie na tym świecie. Jednak udało wam się przejść przez Heaven, pamiętajcie. Podróże są niebezpieczne, ponieważ w jednym świecie mógł minąć tydzień, a w innym w tym czasie cały rok, dlatego uważajcie, gdy już przekroczycie tą bramę nie będzie odwrotu. - Słuchaliśmy go zaklęci jak w obrazek, nie wiem skąd, ale kojarzyłam tą twarz, jakby gdzieś na krańcu moich wspomnień.

- Nuta. Wiem że tam jesteś, chociaż brzmi to abstrakcyjnie to mam przeczucie, że ci się udało i jesteś cała i zdrowa. - Nie mógł wiedzieć o moim oku, nie mógł również wiedzieć o tych wszystkich obrażeniach poniesionych przez moich przyjaciół. - Kiedy kończyłaś dwa latka, wtedy nagrałem tą wiadomość, wtedy pracowałem nad tym wynalazkiem, wiem, że nie byłem przykładnym ojcem, przepraszam, chciałbym ci to jakoś wynagrodzić, ale nie będę już w stanie. Proszę, wybacz mi. - Poczułam uścisk na sercu, koszmarny ból, bo wtedy sobie przypomniałam, tą twarz, te lata gdy z nimi mieszkałam, ten czas zanim ich zamordowano, czy to przypadkiem? Czy może ze względu na te pieprzone eksperymenty? Nie chciałam już znać odpowiedzi, nie chciałam już mieć nic wspólnego z cholerną przeszłością. - Kocham Ciebie córko i zawsze będę dopóki ostatnia gwiazda na tym niebie nie zgaśnie. Modlę się o waszą podróż, o to że wrócicie cali i zdrowi. - Widziałam wtedy jego uśmiech, chociaż było to tylko głupie nagranie to go widziałam, moją rodzinę, część którą dawno temu mi odebrano.

- Ojcze... - Mój głos był cichy, stonowany, a łzy już zdążyły kapać z wolna po poliku. Słyszałam go lata temu, pamiętałam go, a jednocześnie to przypomnienie sprawiło mi ból, on rządził Heaven, czyli ten świat miał dobrego króla, dopóki żył, a później? Plugastwo, to nim zawładnęło. Odruchowo zakryłam twarz łapkami, nie miałam ochoty by widzieli jak płacze.

- Spokojnie Nuta... Widziałaś go, był szczęśliwy. Wiedział, że twoja kiedyś będzie szczęśliwa, chyba w tym momencie wiedział... że gdy tu już trafisz to nie będziesz sama. Chciał nam pokazać, nam wszystkim, że razem jesteśmy niepokonani. Teraz możesz wrócić, na Transformice. I tam... kontynuować swoją historię, naszą. - Adve poklepał mnie po ramieniu, a ja poczułam nagłą ulgę na sercu.

- Wracajmy czym prędzej. Tęsknie już za nimi, czekają na nas, na was. Na powrót złotej siódemki.

 - Oznajmił Lament z uśmiechem na mordce.

- Tylko jak to ustrojstwo się niby odpala?! - Mateusz był w szoku i nieco przerażony, bo rzeczywiście chociaż portal miał być przed nami to nie był on włączony.

- Dajcie mi chwilę. - Stwierdziła Angelika i po chwili już znalazła przycisk uruchamiający machinę. Zdawało się, że to już koniec naszej wędrówki. - To chyba koniec naszej przygody. - Oznajmiła.

- Angelika, z całym szacunkiem, ale nie zostaniecie tutaj, nie po tym wszystkim i nie po tym jak niebezpiecznie tutaj jest. - Wyjaśniła Fasola. - Wracajcie z nami.

- Jesteście pewni? W końcu w waszym świecie nie mamy niczego, więc... czy to dobra decyzja? - Teox był lekko zdziwiony, że tak zawzięcie trzymamy przy swoim.

- Macie nas, a my was. Więc czy to nie powinno być dobrym startem? - Wicia zaśmiała się pod nosem, a to wywołało uśmiechy na twarzach naszych nowych przyjaciół z Heaven.

- W porządku. Idziemy z wami! - Poinformowała Angelika. W tym czasie portal zdążył otworzyć się na odpowiednią szerokość, a cała machina wydała kilka dziwacznych odgłosów. Każdy z nas, po kolei wskakiwał do tego portalu. Widziałam już ten błękitny dym, był podobny nieco do tego kiedy przenosiliśmy się do Fortoresse, ale również do tego kiedy przenosiliśmy się do Heaven.

- Wracamy do domu! - Krzyknęłam, chyba sama do siebie, bo byłam przekonana, że teraz nikt nie mógł mnie słyszeć. Przystanek Transformice.


_______________________________

Korekta z dnia 22.08.2020

Słowa przed - 1364
Słowa po - 2598

Transformice - Heaven for MiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz