Weszłam do środka i zamknęłam drzwi, rozejrzałam się dookoła i oparłam się o drzwi zakrywając jedną ręką usta zjechałam na podłogę.
Wszystko tu była tak jak pamięta ale brakowało tu jego...Brakowało mojego zaginionego błazna...błazna który nazywał mnie swoją kicią. Podniosłam się i otarłam łzy, podeszłam do krzesła i była tam jego wczorajsza bluza. Wzięłam ją i przystawiłam do buzi...wciąż nim pachniała, zamknęłam na chwilę oczy i przypomniał mi się wczorajszy dzień jak rozmawiałam z Alexem na osobności i przypomniało mi się jak wczoraj mnie obejmował i jak nasze czoła były ze sobą złączone i jak sobie dogryzaliśmy. Kiedy tak miałam zamknięte oczy, to miałam jeden przebłysk wczorajszego dnia.
-Mnie nie da się zastąpić i dobrze to wiesz, zwłaszcza w niektórych rzeczach.
-Ciekawe w jakich.
-O w takich.
Wtedy otworzyłam oczy i dotknęłam swoich ust. Zaczyna mi odbijać...Poszłam z jego bluza i usiadłam na łóżku trzymając ją, a z moich oczu poleciała samotna łza.
Czułam się tak wykończona położyłam się na łóżku przytulona do jego bluzy. Próbowałam zasnąć ale nie mogłam i byłam wdzięczna Tracy, że tu nie przyszła, bo słyszałam jak co jakiś czas przechodziła koło tego pokoju ale nie wchodziła do środka. Pozwalałam żeby moje łzy spływały i miałam już wszystkiego dość, bo po moich myślach krążyły same czarne myśli i chciałam jedynie zasnąć żeby o tym zapomnieć chodź na chwilę...Chodź na chwilę nie myśleć, że jest możliwość, że jutro się obudzę, a on...a on może nie żyć. Nie przespałam całej nocy i wstałam z łóżka o dziewiątej rano. Nałożyłam jedną z jego koszulek i bluzę. Tracy jeszcze spała, a ja zostawiłam jej karteczkę, że biorę jej samochód i pojechałam do szpitala. Odwiedziny zaczynały się o dziesiątej jak dobrze pamiętam. Siedziałam przed salą Alexa, bo była u niego lekarz. Okazało się, że to Rose, spojrzała na mnie i usiadła koło mnie.
-Co prawda odwiedziny zaczynają się później ale pozwolę ci do niego wejść.
-Dziękuję pani.
Weszłam do środka i zobaczyłam, że nic się od wczoraj nie zmieniło. Pani Rose stała koło mnie.
-Czy coś się polepszyło?
-Niestety nie ale sądzę, że to tylko kwestia czasu.
Złapałam go za rękę i usiadłam.
-Zostawię was. Skończyłam już obchód więc...jak coś, to wołaj.
Skinęłam tylko głową i odwróciłam się w stronę Alexa. Siedziałam tak z nim już drugą godzinę w ciszy z nadzieja, że otworzy oczy ale to się nie stało.
-No dale Alex...proszę cię zrób, to dla mnie i otwórz oczy. Obudź się już proszę cię...potrzebuję cię jak nikogo innego.
Jak tylko, to powiedziałam maszyna znowu wydała dźwięk którego nie chciałam.
-O nie, nie, nie. Pani doktor!- podbiegłam do drzwi i je otworzyłam- Pomocy on się zatrzymał.
Wbiegli do niego lekarze, a ja zaraz za nimi płacząc.
-Tom zabierz ją stąd-powiedziała pani Rose.
Upierałam się i patrzyłam jak pani Rose bierze sprzęt do reanimacji.
-Nie, nie...proszę nie zostawiaj mnie.
-Tom wyprowadź ją stąd.
Tom mnie wyprowadził z sali chociaż się upierałam.
-Spokojnie wszystko będzie dobrze.
Tom wrócił na sale, a ja opadłam na stołek i płakałam. Proszę cię nie zostawiaj mnie...nie wasz mi się tego robić Alex.
Rose
-Jeszcze raz ładujcie. Trzy, dwa, jeden.
-Nic pani doktor.
Przyłożyłam ręce do jego klatki piersiowej i zaczęłam masaż serca.
-No dalej nie podawaj się Alex. Dziewczyna na ciebie czeka nie rób jej tego tylko walcz.
Ponownie wzięłam zestaw do reanimacji i powtórzyłam czynność.
-Pani doktor czas minął.-powiedział Tom
-Nie jeszcze nie.-powiedziałam-Minie jak ja powiem.
Tom się odsunął, a ja znowu przyłożyłam moje ręce do jego klatki piersiowej i zaczęłam masaż serca.
-Alex no dawaj...masz dziewczynę która cie kocha i która czeka na ciebie za drzwiami, masz siostrę i przyjaciół. Nie możesz się podać musisz dla nich walczyć. Masz całe życie przed sobą.
Wzięłam zestaw reanimacyjny i przyłożyłam do jego klatki piersiowej po raz ostatni z nadzieja, że wznowi się jego akcja serca.
Hej kochani trochę krótki rozdział ale dzisiaj właśnie taki chciałam i mam nadzieje, że się podobał. Widzimy się niedługo i jak możecie, to skomentujcie mi co sądzicie o rozdziale.
CZYTASZ
Kochanie będziesz moja.
Подростковая литератураWiele osób mówi, że jest typem chłopaka zwanego bad boy, że może miecz każdą i bez trudu łamie serca dziewczyn, przyjaźń z nim to same kłopoty, że zawsze wygrywa i dostaje to, czego chce. Nazywam się Julia, mam 18 lat, a to moja historia. #142 Dla N...