Z grymasem zmęczenia na twarzy, ruszyłam do łazienki. Miałam ogromną nadzieję, że długa, relaksująca i gorąca kąpiel, chociaż w małym stopniu zneutralizuje ból nóg. Nie było szans, żebym w taki stanie gdziekolwiek wyszła. Pewnie nawet nie doszłabym za obręb hotelu. A to wszystko, to była wina pewnego blondyna, który chciał dać mi nauczkę za wcześniejsze zakupy. Jednak wątpiłam, żeby on się tak wtedy zmęczył. Przecież nie ciągałam go po całym mieście, a jedynie po galerii. Jest pewna różnica.
Nicolas kazał mi iść kilka kilometrów, a to wszystko tylko po to, żeby zwiedzić jakieś tam atrakcje, które widziałam już milion razy w internecie. Nawet nie pozwolił mi zawołać taksówki, stwierdził, że muszę poczuć ten iście w s p a n i a ł y klimat Nowego Jorku... Aż za bardzo go poczułam.
Do wanny nalałam wody i dodałam prawie całą butelkę żelu o zapachu wanilii, żeby zrobić jak największą ilość piany, którą kocham.
Rozebrałam się, a następnie zanurzyłam w parującej cieczy. Od razu poczułam ogromną ulgę.
Wysunęłam nogi przed siebie i wygodnie się ułożyłam. Głowę oparłam o tył wanny. Idealna pozycja do relaksu. Mogłam zapomnieć o całym świeci, no może nie do końca... Dalej męczyła mnie myśl o tej nieszczęsnej kolacji. Tak bardzo nie chciałam na nią iść... Jakoś nie cieszyłam się z tego, że ponownie będę musiała zobaczyć makaroniarza i znowu okłamywać Dorotee. Szkoda było mi staruszki. Ale ten parszywy drań powiedział, że jest chora. Perfidnie zagrał na moich uczuciach. Pewnie domyślił się faktu, iż nie odmówię. Przebiegły, egoistyczny i wkurzający facet. Prawdziwy pan i władca świata.
Jak ja kocham go obrażać.
***
Godzina siedzenia to zdecydowanie zbyt dużo. Nienawidzę pomarszczonej skóry. Po co mi ona jest potrzebna? Jedynie co powoduje, to śmieszny wygląd palców. Kiedyś czytałam, że to jest po to, żeby lepiej chwytać pod wodą. Tak jakby było mi to potrzebne... Przecież ja nawet nie potrafię pływać.
Nigdy się tego nie nauczyłam. Prawie całe swoje życie spędziłam na wybrzeżu, ale to jakoś nie spowodowało, że przestałam kiedykolwiek się topić. Jest fajnie, dopóki stopami dotykam dna, a głowa jest na powierzchni. Chociaż... Być ratowaną przez mega przystojnego ratownika, to jest coś... Oddychanie usta - usta... Może warto się topić?
***
W łazience spędziłam następną godzinę. Głównie tyle czasu zajęło mi czesanie włosów, które okropnie się poplątały. One ciągle są takie. Minusy posiadania długich i gęstych kudłów. Ścięłabym je, ale jednak ich trochę szkoda. Za bardzo się do nich przyzwyczaiłam.
Kolejną obowiązkową czynnością było ich wysuszenie i ułożenie. To pierwsze poszło mi całkiem sprawnie, ale to drugie już tak średnio. Na początku nie wiedziałam co robić. Może lepiej spiąć, a może jednak zostawić rozpuszczone? Czy jednak zrobić pół na pół? Może warkocz... Albo klasyczna kitka. Na końcu postanowiłam je wyprostować i tyle. Czas mijał, a ja siedziałam w łazience, owinięta ręcznikiem.
Makijaż poszedł mi całkiem sprawnie. Kilka machnięć pędzlem, trochę tuszu, ociupinkę szminki i gotowe. Im mniej, tym lepiej. Głównie zależało mi na zakryciu śladów zmęczenia. Nie lubię tony tapety na twarzy. Dziwne uczucie... Tak jakby lada moment, to wszystko miałoby się osypać, albo skruszyć. Albo po prostu nie potrafię się malować...
Na sam koniec zostawiłam najlepszą czynność. Ubieranie się.
Sięgnęłam po moje nowe ciuszki. Wybrałam przepiękną czerwoną sukienkę z rękawami trzy czwarte. Miała dekolt w łódkę. Góra została ozdobiona malutkimi kryształkami. Najbardziej podobał mi się rozkloszowany dół, sięgający przed kolana.
CZYTASZ
Mąż jedynie na papierze
RomanceOPOWIADANIE NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Kate Bennet nigdy nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie mężatką nawet o tym nie wiedząc. Postanawia odnaleźć swojego współmałżonka i doprowadzić do jak najszybszego rozwodu. Jednak nie wszystko idzie...