Pierwszym zmysłem, jaki odzyskałaś, był słuch. Miałaś wrażenie, że przerażający pisk i szum rozsadzą ci głowę. Potem poczułaś zapach. Metaliczny, mieszający się z odorem wilgoci i stęchlizny, jaki charakteryzował stare piwnice kamienic w biednych dzielnicach miasta. Z trudem uchyliłaś powieki, które wydawały się niemal zaspawane. Zmusiłaś się, aby podnieść głowę, bo kark bolał cię niemiłosiernie. Musiałaś siedzieć ze zwieszoną głową dosyć długo. Zamrugałaś kilka razy, aby obraz przed twoimi oczami się wyostrzył. Rozejrzałaś się i od razu pożałowałaś, że się ocknęłaś. Szara, betonowa podłoga, ściany ze rdzawych cegieł, pokryte pajęczynami i pleśnią. Stare meble, jakieś zawalone narzędziami biurko, połamane krzesła. Jedyne, przyćmione światło dawała brudna żarówka zwisająca ze środka sufitu. Powoli zaczynałaś odzyskiwać pamięć. Pamiętałaś, jak wracałaś z nocnej zmiany. Byłaś tak zmęczona, że zdecydowałaś się (ach, jak głupia byłaś), że pójdziesz drogą na skróty. Ciemną, rzadko uczęszczaną drogą przez park. W nocy. Kiedy w około nie było widać żadnej żywej duszy. To zdecydowanie był błąd. Podejmując najgorszą decyzję swojego życia nie wiedziałaś, że jakiś psychol siedzi ci na karku od tygodnia, aby zażądać okupu od twojego bogatego chłopaka i właśnie tego dnia zamierzał zaatakować. Tylko ułatwiłaś mu robotę. Twoje serce przyspieszyło gwałtownie, a strach ścisnął żołądek, kiedy usłyszałaś skrzypnięcie drzwi. Automatycznie szarpnęłaś skrępowanymi z tyłu krzesła rękami i podniosłaś wzrok, aby ujrzeć swojego oprawcę. Średniego wzrostu, ale za to zbudowany jak kulturysta. Czarny t-shirt opinał jego szeroką, umięśnioną klatkę i ramiona, które przypominały dwa pnie baobabu, w sumie podobnie jak nogi. Na głowie miał założony lniany worek z wyciętymi otworami na oczy. Zupełnie jak wariat prosto z jakiegoś horroru. Zerkał na ciebie, przechadzając się powoli po pomieszczeniu. Miałaś wrażenie, że twoje płuca skurczyły się ze strachu, z trudem łapałaś oddech, który i tak był niesamowicie płytki.
- Wyspała się królewna?
Zadrżałaś na jego niski, zachrypnięty głos. Podszedł do biurka i zaczął szperać w bałaganie, a metaliczny hałas wypełnił pomieszczenie. Co teraz zrobi? Na biurku znajdowały się przeróżne przedmioty. Od gwoździ i śrubokrętów, przez noże i piły. Co wybierze? Czym będzie cię torturował? W jaki sposób odbierze ci resztki człowieczeństwa? Zaczęłaś zastanawiać się, czy tak właśnie skończy się twoje życie. Przełknęłaś tkwiące w gardle łzy. Światło błysnęło w ostrzu noża, za którego rękojeść złapał mężczyzna. Obrócił je powoli w dłoni, jakby upewniając się, że dokonał idealnego wyboru. Odwrócił się, a kiedy gwałtownie, z prędkością światła znalazł się tuż przed tobą, twoje serce stanęło, by za chwilę zabić z jeszcze większą, zawrotną prędkością. Bałaś się, że ten cenny mięsień za chwilę wyskoczy ci z piersi prosto w ręce tego potwora. Przez dwie dziurki widziałaś jego iskrzące nienawiścią, czarne jak węgiel oczy. Jakie cierpienie mógł ci zadać ktoś o tak nieludzkim spojrzeniu? Nieświadomie wstrzymałaś oddech, jakby bojąc się, że tylko bardziej sprowokujesz nim wroga. Nie potrafiłaś powstrzymać drżenia nóg. A właściwie całego ciała, które opętane strachem zupełnie odmawiało ci posłuszeństwa.
- Od czego by tu zacząć... - wycharczał cicho i obleśnie – Co ty na to, żeby wyciąć ci te śliczne oczka? Jak sądzisz, twój ukochany zgodzi się wtedy na okup?
Patrzyłaś na niego z obłędem w oczach, niezdolna do jakiegokolwiek dźwięku lub ruchu. Nigdy w życiu się tak nie bałaś. Nigdy. I nagle ten odgłos silnego uderzenia, po którym mężczyzna osunął się na ziemię. Podążyłaś wzrokiem za jego ciężkim ciałem, aby następnie unieść go na swojego chłopaka. Hoseok stał naprzeciwko ciebie, równie roztrzęsiony i wystraszony. Na widok jego twarzy nie mogłaś dłużej powstrzymywać wybuchu płaczu. Wypuścił z dłoni metalowy pręt i przejął nóż mężczyzny, aby uwolnić twoje nadgarstki. Rzuciłaś się mu na szyje, nadal nie mogąc opanować histerycznego płaczu, ale on tylko złapał twoją dłoń i odsunął się.
- Ciii, kochanie. Już, spokojnie. Musimy stąd uciekać.
Skinęłaś głową, brudną dłonią ocierając łzy. Hoseok pociągnął cię za sobą do wyjścia. Nie zadawałaś żadnych pytań, chociaż miałaś ich naprawdę sporo. Co tu robił? Jak się tu dostał? Skąd wiedział, gdzie cię szukać? Żadna z tych informacji nie była ci teraz niezbędna. Najważniejsze było, żebyście oboje wreszcie stąd wyszli. Szybkim krokiem przemierzaliście piwniczną plątaninę korytarzy, desperacko szukając wyjścia. Zdawało się, że Hoseok zgubił drogę, bo na każdym skrzyżowaniu zatrzymywał się na moment i dopiero po chwili z wahaniem wybierał jakiś kierunek. W pewnym momencie chłopak zatrzymał się i odwróciwszy się do ciebie przytknął palec do ust. Zamilkłaś i tak jak on wsłuchałaś się w ciszę. Z twoich ust uciekł cichy, zduszony pisk, kiedy oboje usłyszeliście krzyki mężczyzny i ryk piły mechanicznej.
- Gołąbeczki! Gdzie jesteście? No dalej, wychodźcie.
Hoseok ścisnął twoją dłoń i wystrzelił przed siebie. Biegł na oślep, byleby zabrać was jak najdalej od niego, ale jak na złość słyszeliście mrożący krew w żyłach dźwięk coraz bliżej siebie. Wpadłaś na jego plecy, kiedy znów niespodziewanie się zatrzymał. Wyjrzałaś zza jego ciała i mimo panującego tu mroku bez problemu dojrzałaś stojącą na waszej drodze ścianę. Tak, po prostu ścianę. Ślepa uliczka, kiedy szaleniec z piłą mechaniczną deptał wam po piętach. Przez głowę przeszły ci najczarniejsze myśli. Już po was. Zaraz tutaj będzie. Musiał słyszeć wasze kroki. Znajdzie was i zabije. Hoseok pociągnął cię za sobą, wskakując między wysokie do sufitu stosy drewnianych skrzynek. Wpuścił cię pierwszą tak, aby zasłonić cię własnym ciałem. Zupełnie, jakby chciał odciąć cię od tego koszmaru. Jakby chciał, żebyś chociaż trochę bezpieczniej się poczuła. Przywarłaś plecami do zimnej, wilgotnej ściany i przyciągnęłaś go do siebie. Ścisnęłaś jego dłoń tak mocno, że zdrętwiały ci palce. Potok łez spływał po twoich policzkach.
- Ciiii. – Nachylił się i szepnął uspokajająco do twojego ucha.
Oddychał szybko i płytko. Wiedziałaś, że sam potwornie się bał, a mimo wszystko to ciebie przede wszystkim chciał ochronić. Hoseok ujął twoją twarz w drżące, spocone dłonie i uniósł ją delikatnie, aby spojrzeć w twoje zapłakane oczy.
- Skarbie, posłuchaj. Cokolwiek się stanie pamiętaj, że cię kocham i zawsze będę z tobą... - wziął głęboki wdech, jakby dostępne tu powietrze nie pozwalało mu na wypowiedzenie tak dużej ilości słów - Boże, <Twoje imię>, tak bardzo cię kocham. – widziałaś zbierające się w jego oczach łzy i poczułaś największe wyrzuty sumienia, z jakimi kiedykolwiek musiałaś się zmierzyć.
Załkałaś na jego słowa.
- Cokolwiek... - powtórzył – kocham cię. Wszystko będzie dobrze. – Z ostatnim zdaniem przytulił cię mocno do siebie a ty skryłaś twarz w jego ramionach. Żadne z was nie wiedziało co się za chwilę stanie. Ale ty wiedziałaś jedno. Wiedziałaś, że nigdy nie zasługiwałaś na takiego anioła, jak Jung Hoseok.
CZYTASZ
Until Death Do Us Part
FanfictionCzy kiedy w obliczu zagrożenia ktoś ciebie i twojego chłopaka Hoseoka postawi przed wyborem "Ty, czy on?" zdecydujesz się uratować najdroższą ci osobę? A jaką decyzję podejmie on? Kto przeżyje? Ty? Hoseok? A może oboje?