Rozdział 28

818 63 11
                                    

~*~

*Fuyuka*

Nazajutrz obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam powoli moje oczy, a następnie przysłoniłam je ręką, ponieważ raziło mnie słońce. Po chwili rozejrzałam się dookoła, a tam istny harmider. Żołnierze biegali od jednego do drugiego zbierając rzeczy. Nie wiem dlaczego oni tak się śpieszyli. Tytani się nie zbliżali, więc to nie było powodem. Przeciągnęłam się przy czym moje kości okropnie strzeliły, a ja się skrzywiłam na ten dźwięk. Zaraz po tym zeskoczyłam z drzewa o mało się nie wywalając na ziemi gdy akurat skoczyłam na kamień. 

- Cholera!- Syknęłam łapiąc się za nogę. 

- Niezdara.- Usłyszałam znajomy głos na co podniosłam głowę patrząc z mordem w oczach na czarnowłosego. 

- To nie moja wina, że ten kamień tutaj był.- Warknęłam i zaczęłam oglądać swoją kostkę. 

- Ale twoja, że  jesteś ślepa i go nie zauważyłaś.- Prychnął.

- A weź idź mi stąd.- Obraziłam się na niego, ale koniec końców to ja wstałam gdy okazało się, że moja noga jest w pełni zdrowa i odeszłam od chłopaka. 

Odchodząc usłyszałam jak chłopak prychnął, ale wydawało mi się, że nawet się uśmiechnął. Sama uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej rozglądając się po żołnierzach. Zatrzymałam się słysząc krzyki i mimowolnie odwróciłam się w stronę źródła hałasu. Tego widoku wręcz sama się przestraszyłam. W stronę naszego miejsca zatrzymania zbliżało się ponad 10 tytanów. Szybko rozejrzałam się po reszcie. Jedni byli na tyle przerażeni, że nawet się nie ruszali, inni w popłochu szukali swoich koni. Przeklnęłam pod nosem i zaczęłam rozglądać się za dodatkowym koniem. Wiedziałam, że to co chcę zrobić jest niebezpieczne i szalone, ale nie chciałam by oni wszyscy zginęli. Gdy już znalazłam konia przywiązanego do innego od razu tam podbiegłam i odwiązałam zwierzę. Wiedziałam, że moje umiejętności są poniżej przeciętnej i po prostu mogę sobie na nim nie dać rady, ale nie miałam innego wyjścia jak tylko spróbować. Natychmiastowo wsiadałam na konia, a następnie kazałam zwierzęciu biegnąć w stronę tych kilkunastometrowych potworów. 

- Kupię wam trochę czasu.- Krzyknęłam do Levi'ego gdy go mijałam. 

- Głupia, to jest samobójstwo!- Wykrzyknął za mną, ale go zignorowałam.

Jednak za nim zniknęli z mojego pola widzenia odwróciłam się w stronę czarnowłosego, a następnie się uśmiechnęłam. Odetchnęłam i ponownie przyśpieszyłam. Moje serce waliło niemiłosiernie i skłamałabym gdybym powiedziała, że się nie boję. Ja byłam cholernie przerażona, jednak musiałam odrzucić to uczucie by ich uratować. Postanowiłam tym razem użyć trójwymiarowego manewru. Jednakże za nim to zrobiłam stworzyłam wielką ścianę z wiatru dzięki czemu żaden tytan nie mógł się przedostać do nich. Gdy ją robiłam kilkaset metrów dalej ujrzałam Levi'ego na koniu. Ponownie się do niego uśmiechnęłam i zamknęłam każdą wolną przestrzeń uprzednio wypuszczając konia w stronę chłopaka. Wtedy dopiero zajęłam się tymi potworami. 

Głęboko odetchnęłam, a moje oczy zaczęły się błyszczeć. Używając sprzętu wskoczyłam na bark pierwszego tytana o wysokości dwunastu metrów. Odcięłam mu kawałek karku i podleciałam do dwóch następnych natychmiastowo odcinając im kark. To samo zrobiłam z dwoma następnymi. Zeskoczyłam na drzewo, ale zostało ono po chwili obalone, a ja z niego zleciałam na ziemie. Syknęłam, ale zignorowałam ból i wstałam z podłoża. Pojawiły się dwa odmieńce przede mną. Zagryzłam dolną wargę nie mal do krwi. Po raz kolejny użyłam sprzętu, ale nie chciał odpalić. 

- Kuźwa.- Warknęłam odcinając pośpiesznie paski. 

Zebrałam siłę w nogach i podskoczyłam na 13 metrów by wskoczyć na odmieńca. Natychmiastowo odcięłam mu kark i ruszyłam do następnego. Musiałam wyeliminować największe zagrożenie. Zaraz po tym jak się go pozbyłam ponownie wskoczyłam na jakieś drzewo i rozejrzałam się. Zabiłam siedmiu i zostało jeszcze dziewięciu osobników. W tym było jeszcze trzech odmieńców. 

Spojrzałam na ostrza, które miałam w dłoniach, były stępione. Wyrzuciłam je za siebie. Wzbiłam się w powietrze doskakując do następnych zwykłych tytanów. Zabiłam dwóch z nich i zeskoczyłam na ziemię. Moja energia powoli ulatywała przez tą wielką ścianę. Utrzymanie jej zabierało mi dużo energii. Odskoczyłam od zbliżającej się po mnie dłoni odmieńca i zabiłam kolejne stwory. Zostały trzy odmieńce oraz jeden zwykły. Westchnęłam i zabiłam ostatniego ze zwykłych. Następnie chciałam się zająć tymi trzema jednakże zatrzymał mnie ból. Przytrzymał mnie chwilę przy ziemi, ale zdążyłam uniknąć złapania mnie przez najwyższego z odmieńców. Wiedziałam, że miałam złamane kilka żeber. Nie wiem jakim cudem jeszcze mogłam skakać. Unicestwiłam dwóch osobników z trzech i skoczyłam na ziemię. 

Został tylko jeden. 

Ten najwyższy i ten, który zalazł mi za skórę w ciągu ostatniej chyba godziny. Odbiłam się od podłoża, ale gdy miałam już na nim wylądować zamachnął się ręką. Nie wiem ile odleciałam, ale na pewno było to więcej niż 15 metrów. Walnęłam w drzewo przez co z moich ust wydostał się przerażający krzyk bólu. Z moich ust wypłynęła krew, a w oczach zebrały się łzy. Oczy mimowolnie same mi się zamykały. Odmienień podbiegł do mnie i wziął mnie do ręki. Krzyknęłam gdy to robił. To cholernie bolało. Każdy ruch cholernie mnie bolał. Mimo tego ciągle utrzymywałam ścianę. Nie wiedziałam czy czarnowłosy wrócił do reszty, a nie chciałam narażać go na niebezpieczeństwo. Jego ręka powoli zbliżała się do ust, a moje oczy robiły się co raz cięższe. 

Wiedziałam, że nawet jeśli teraz bym wygrała i tak bym umarła. Nie robiło mi to większej różnicy. Zamknęłam moje błękitne oczy, ale pozostawałam przytomna. Zaczęłam sobie wszystkie miłe chwile przypominać. Te z dzieciństwa, te w korpusie. Przed moimi oczami pojawiały się kolejno twarze, mojej przyrodniej matki i nauczycielki, Yuriko-san, wszystkich mieszkańców wioski, Smith'a, Hanji, Eren'a, Mikasy, Armin'a, całej reszty oddziału. Na samym końcu pojawiła się twarz Levi'ego. To było dziwne. Uśmiechnęłam się. 

"Walcz."- Usłyszałam w swojej głowie.- "Walcz."- Ponownie. Przede mną pojawił się obraz wszystkich, których znałam i ceniłam.- "Walcz."- Powiedzieli wszyscy.

Natychmiastowo otworzyłam oczy. Byłam centralnie przed paszczą tego potwora.  Utworzyłam wokoło siebie wir by się wydostać z jego ręki. Przez cały czas ignorowałam ten przeklęty ból. Gdy już się wydostałam, wskoczyłam na jego ramię i ostatnimi siłami utworzyłam miecz nad jego karkiem. Przecięłam odpowiednie miejsce tuż przed tym jak mnie złapał. Zauważyłam niedaleko drzewo i odskoczyłam w tył. Niestety przez straszne zmęczenie źle odmierzyłam odległość i wylądowałam przed nim w jakichś krzakach. Już nawet nie miałam siły krzyczeć. Na tamtym polu było mnóstwo krwi, mojej krwi.Zlikwidowałam ścianę stworzoną wcześniej i zamknęłam oczy, ale zaraz je otworzyłam. Spojrzałam przed siebie na niebo. Myślałam, że zobaczę je w całej okazałości, jednakże przez moje prawe oko nic nie widziałam. Tylko ciemność. Absolutną ciemność. Sięgnęłam ręką do oka, a tam poczułam spływającą krew.

~*~

Czeeeeeeeść.....

Po raz kolejny was przepraszam. Znów musieliście czekać ;-; Może tym raczej krócej niż ostatnio, ale nadal... Do końca chyba został tylko epilog, ale nie wiem. Myślałam nad tym by napisać jeszcez jeden rozdział i dopiero potem epiloga, ale to sie później okaże. Dobra ja muszę uciekać. Jutro mam cały zawalony dzień, choć mam wolne -,- Musze tacie pomóc, a potem mam trening łucznictwa. Jednak powinnam na jutro się w tym uwinąć. Uciekam, bo serio muszę iść.

Bayoooooo!!!!!

Kazenakii

PS. 

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIZDKUJCIE!!!!!!

Piosenka:

  Nightcore - Milcząc  

Jedna decyzja | Shingeki No KyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz