Las Śmierci

387 17 6
                                    

To była piękna letnia noc z 23 na 24 sierpnia, temperatura w granicach 18 stopni Celsjusza. Katarzyna Wolska, powoli kończyła swój dyżur i szykowała się do wyjścia. Zegar wskazywał 23:45. Za 15 minut wymarzona sobota i początek tygodniowego urlopu. A plany na ten urlop naprawdę wspaniałe. Tygodniowy pobyt nad morzem w małym domku w lesie. Spokój i cisza, śpiew ptaków, szum morza. To było to o czym marzyła już od dłuższego czasu. Kiedy mieszka się w dużym mieście w małym mieszkanku, w samym centrum, wszystko wydaje się lepsze niż siedzenie w ciasnych 4 ścianach. Katarzyna nie była osobą, która lubiła otaczać się ludźmi. Praktycznie nie miała przyjaciół, rodzina mieszkała na drugim końcu kraju, a nietypowe i bardzo późne godziny pracy nie dawały wiele wolnego czasu.

Zegar wybił północ. O tej porze ciężko już złapać jakikolwiek autobus, więc Katarzyna przeważnie zamawiała taksówkę. Kiedy wyjęła swoją komórkę, żeby wybrać numer do swojej ulubionej korporacji taksówkarskiej, jej oczom ukazał się pusty ekran. Bateria się wyczerpała. Wyglądało na to, że tym razem będzie musiała przejść się na pobliski postój taksówek. Po 15 minutach była już na miejscu. Na postoju stał dość nowoczesny Mercedes klasy E. Z boku widniał napis LuxCab. Wyglądało na to, że tym razem czeka ją podróż w luksusowych warunkach. Kierowca, młody mężczyzna w średnim wieku, szybko wyszedł z auta i otworzył tylne drzwi. Nie była to na pewno najtańsza taksówka w mieście, ale nie miała innego wyboru. Mimo ładnej pogody nie chciało jej się wracać do domu pieszo. 10 kilometrów to jednak dość spory dystans, a i okolica niespecjalnie zachęcała do spacerów.

Ruszyli, z radia dobiegała miła jazzowa muzyka. Kierowca nie był rozmowny. Zapytał się tylko o cel podróży i ruszył przed siebie. Po paru minutach Katarzyna czuła, że coś jest nie w porządku. Zaczęła mieć zawroty głowy, zrobiło jej się bardzo słabo. Czuła, że zaraz zemdleje. Po paru sekundach straciła przytomność.

* * *

Ocknęła się w lesie. Ujrzała nad sobą piękne, wysokie sosny, leżała na miękkim mchu. Zaczynało świtać, wokół słyszała piękny śpiew ptaków. Katarzyna ostrożnie wstała, mięśnie i stawy były trochę sztywne, ale nie obolałe. Bała się, że być może została zgwałcona, ale po dokładnej analizie swojego ubrania i ciała nie znalazła nic podejrzanego co wskazywałoby na przemoc fizyczną lub gwałt. Czuła się bardzo dobrze. Parę metrów dalej zauważyła swoją torebkę. Sprawdziła zawartość, nic nie zniknęło. Nawet ilość pieniędzy się zgadzała. Cały incydent wydał jej się bardzo podejrzany. Dlaczego straciła przytomność? Jakim cudem znalazła się w tym lesie? Co działo się z nią przez ostatnie kilka godzin? Te pytania nie dawały jej spokoju.

Starała się spokojnie obmyślić jakiś plan działania. Zaczęła rozmyślać, gdzie w pobliżu miasta, w którym mieszka mogą znajdować się takie lasy. Nic nie przychodziło jej do głowy. Spojrzała na słońce. Jego pozycja i wysokość wskazywały, że musi być bardzo wczesny ranek. Była wściekła, że nie miała przy sobie zegarka. Nigdy nie zabierała go do pracy. Tylko by jej przeszkadzał, a godzinę równie dobrze mogła sprawdzać na zegarze znajdującym się w biurze. Starała się określić ile czasu minęło od momentu, kiedy straciła przytomność. Założyła, że wsiadła do taksówki około 0:30, przytomność straciła po paru minutach. Pozycja słońca wskazywała, że jest bardzo wcześnie. Na pewno nie później niż 7:00. Wynikało z tego, że kierowca miał maksymalnie 6,5  godziny na wywiezienie i porzucenie jej w tym lesie. Uwzględniając fakt, że nie były to na pewno godziny wzmożonego ruchu na drogach, mogła znajdować się w jakimkolwiek lesie w promieniu 600 kilometrów od miejsca zamieszkania. Nie była to dobra informacja. Nie miała ani jedzenia, ani picia. Przez najbliższe 7 dni prawdopodobnie nikt nawet nie będzie jej szukał. Koledzy i koleżanki z pracy dostali informację, że tym okresie, będzie na urlopie, a właścicielka domku nad morzem, miała jedynie zostawić klucz pod wycieraczką, więc raczej nie zorientuje się, że coś jest nie w porządku. Wyglądało na to, że Katarzyna zdana jest tylko na siebie. Jako, że nie widziała w pobliżu żadnej ścieżki, stwierdziła, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie marsz w jednym konkretnym kierunku. Tak też uczyniła.

Las ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz