Szkoła. Miejsce gdzie większość swojego życia spędzają na pozór normalne, niczym nie wyróżniające się meble jakimi są szkolne ławki, wraz z krzesłami. Ale czy ktokolwiek z nas kiedykolwiek zatrzymał się i poświęcił chociaż chwilę na zastanowienie się nad uczuciami i przeszłością krzeseł na których siedzimy wręcz codziennie po 8 godzin? Tak one też posiadają uczucia. Swoje własne, drewniane uczucia. Wiem to, ponieważ jestem jednym z takich krzeseł.
Jestem zwykłym, szkolnym, drewnianym krzesełkiem koloru czerwonego, ze swoją rutyną. Rutyną każdego szkolnego krzesełka. Od września do czerwca, w każdym tygodniu od poniedziałku do piątku o 8 zaczynają się lekcję, a o 15 kończą. W tym czasie uczniowie jednej klasy wchodzą do sali i zajmują miejsca na 45 minut, po czym wychodzą, a po 10 minutach przychodzą kolejni. I tak cały czas. To była rutyna mojego życia.
Aż do dnia w którym nie zobaczyłam jego. Tego zielonego krzesełka. Ten dzień to był maj, a mianowicie środa, 6 lekcja. Przez 2 godziny w naszej sali miała mieć zajęcia klasa 2c gimnazjum. Miała mieć angielski. W czasie lekcji nauczyciel kazał im ustawić nas w kręgu i usiąść. Nie słuchałam słów nauczyciela jak miałam to w zwyczaju. Teraz tylko patrzyłam na niego. Na to zielone krzesełko z namalowanym czarnym serduszkiem na oparciu. Te dwie godziny minęły zdecydowanie za szybko. Z tego co udało mi się dowiedzieć stał on przy ostatniej ławce. Przy ławce w której zawsze siedział sam jeden najgorszy uczeń z klasy. Nie siedział na moim ukochanym, lecz na krześle które stało obok. Było mi go żal.Czas mijał, a ja wciąż nie znalazłam żadnego sposobu na spotkanie z tym nieznanym mi krzesłem, o którym ciągle myślałam. To trwało aż do czerwca. Gdy pewnego dnia na krześle które stało obok mnie ktoś nie wyrył cyrklem znaków W+G=♥. Po tym jak zobaczyłam te symbole poczułam zazdrość. Zaczęłam zazdrościć ludziom, ponieważ według mnie oni mają o wiele prościej. Bo nawet gdy się już zakochają nawet bez wzajemności to dalej mogą spędzać czas, czy chociaż patrzeć na swojego ukochanego. My krzesła nie mamy takiej możliwości. I to jest właśnie niesprawiedliwe.
Minęły kolejne 2 tygodnie czerwca. To oznacza, że zbliżają się wakacje. Czyli przez 2 miesiące nie będzie tu żadnych uczniów. I będzie tak spokojnie. Ale to oznacza też, że nie będę miała żadnej możliwości zbliżć się do mojego kochanego, zielonego krzesełka.
Dziś jest czwartek. Dzień przed zakończeniem kolejnego roku szkolnego. Jeżeli dzisiaj nie uda mi się zbliżyć do mojego zielonego krzesełka to nie uda mi się to przez najbliższe 2 miesiące. Przez pierwsze 4 lekcje nie działo się nic wyjątkowego. Do 5 lekcji. Ponieważ, właśnie na tej lekcji nauczyciel pozwolił rozsadzić się uczniom po klasie tak jak chcieli. I dziewczyna która zawsze na mnie siedzi wzięła mnie i przeniosła do tej ostatniej ławki. Ostatniej ławki przy której zawsze stał mój ukochany. Przystawiła mnie tak, że stykaliśmy się brzegami. To było najwspanialsze uczucie w całym moim drewnianym, krótkim życiu. Chłopak i dziewczyna którzy siedzieli na mnie i krześle obok mojego ukochanego rozmawiali o czymś. Lecz nie skupiłam się na ich rozmowie, ale na tej chwili w trakcie której ja i on byliśmy blisko jak nigdy. Po dzwonku uczniowie zostawili nas w tej pozycji. Dzięki czemu mogliśmy stać obok siebie aż do końca wakacji.
Koniec
CZYTASZ
Krzesło z pierwszej ławki x Krzesło z ostatniej ławki (One-shot)
RomanceKrzesła szkolne wszyscy znamy. Ale czy wszyscy zdajemy sobie sprawę z ich uczuć? Moja pierwsza książka tego typu, więc proszę nie bić. Książka pisana dla żartu.