Rozdział16: Sprawa

27 5 1
                                    

~Julia~
Nareszcie nadszedł ten dzień. Ten wspaniały dzień, który oznaczał że za równy rok osiągnę pełnoletniość. Wyprowadzę się. Może nawet zaznam szczęścia. Obudziłam się w szampańskim humorze. Było trochę wcześnie ale się nie przejmowałam. Przeciągając się szturchnęłam Luka w policzek.
-Co robisz?-powiedział na wpółprzytomnym i zaspanym głosem.
-Nic, śpij-posłuchał mnie bo już za chwilę spał jak zabity. Ubrałam kapcie, prawdopodobnie ukradłam je chłopakowi. Zeszłam cichutko na paluszkach na dół. Szłam trochę pokracznie przez wciąż nie zagojoną kostkę. Postanowiłam odnaleźć mój telefon. Przysięgam że wzięłam go ze sobą do kurtki w dzień porwania. Moja kurteczka gdzieś tu musi wisieć. Skierowałam się do korytarza gdzie były płaszcze, kurtki, polary, bluzy, wszystko. Skóra nie, nike nie, jest! W końcu mój granatowy płaszczyk. Przeszukałam kieszenie i nareszcie znalazłam mojego iphona. Przetrzepałam jeszcze raz wszystkie kieszenie. Gdzieś musiały być słuchawki. W niemalże każdej kurtce miałam słuchawki. Miałam ich łącznie z 8 par, kabelków plączących  się po kieszeniach. Na moje szczęście znalazłam tu moje ulubione. Potruchtałam do kuchni włączając piosenkę "I'm still standing". Zaczęłam robić jajecznicę podśpiewując pod nosem. Mój świetny humor dodawał mi skrzydeł. Ja już wcześniej mówiłam o sobie jako o 17-latce ale dopiero teraz byłam nią pełno prawnie. Jeszcze jeden rok, nie mniej nie więcej i będę szczęśliwa. Osamotniona ale szczęśliwa. Przez myśl mi przemknęło że może zamieszkam z Lukiem lecz niestety to mocno niedorzeczne. On powinien zacząć własne życie bo tyle lat go nie miał. Ja bym była tylko problemem. Nie dam siebie niańczyć dorosłemu facetowi. Powinien chociaż raz gdzieś wyskoczyć, rozerwać się. Nie miał tego tyle lat. Może też nie miałam zbyt kolorowo w życiu, ale on miał dużo gorzej. Mieszałam tak rozmyślając.
-Hej-ktoś za mną wychrypiał zaciągając się zapachem. Podskoczyłam przestraszona, dobrze, że nie przyłożyłam temu komuś odruchowo w twarz. Luk by miał wtedy podbite oko czy coś.
-Spokojnie nie chciałem cię wystraszyć. Patrzyłem tylko jak sobie tańczysz-powiedział od tak. Ja nawet nie zauważyłam że tak myśląc nadal tańczyłam do muzyki. Dobrze że gdy podskoczyłam to wypadły mi słuchawki.
-Ciesz się że cię nie uderzyłam. Często mi się to zdarza gdy mnie ktoś przestraszy, wiesz?
-To jestem zadowolony, jemy?-tak zwyczajnie spytał, ale był ciągle zachrypnięty. Nałożyłam jedzonko i życzyłam "smacznego", odpowiedziano mi tym samym. Tak na dobrą sprawę kiedy jadłam z kimś tak wspólnie śniadanie? To było bardzo dawno. Nie chcę wracać do tamtych czasów. Są jakieś smutne. Zabrzmi to może bardzo dziwnie, ale odkąd jestem porwana czuję że naprawdę żyję. Wiem tylko jedno do 18 roku życia nie wrócę do domu.
-Ej czemu nie jesz?-zapytał mnie
-Oj, zamyśliłam się-odpowiedziałam i zabrałam się do jedzenia
-Czemu dziś wstałaś tak wcześnie?-zaciekawił się
-Nie wiem poprostu-odparłam wymijająco
-Wiesz to mało wiarygodne-zastanowił się-czy próbujesz coś ukryć?
-Czy wiesz co to zaufanie?-pierwsza zasada pytaniem na pytanie
-Być może, ale za to nie wiem co to znaczy odpuścić-powiedział twardo
-Odpuścić to czasownik w bezokoliczniku, który znaczy mniej więcej dać za wygraną lub zostawić coś w spokoju, tak jak było-wyjaśniłam na jednym tchu-gdy już wiesz co to znaczy to ODPUŚĆ-specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Nie zamierzałam powiedzieć mu o urodzinach. To dziwne wiem, ale ludzie wtedy zawsze okazywali fałszywą radość i mówili oklepane życzenia. Nie chciałam tego. Pozorna bliskość ludzi jest gorsza od samotności, bo daje nadzieję, która szybko jest niszczona. Zawsze jest to cios. Mocny i bezwzględny. Taki niosący ofiary śmiertelne. Można powiedzieć że odkąd ludzie mnie opuścili nauczyłam się znajdować w nich fałsz. To dobrze, ale jest zawsze jakieś ale. Wszyscy jesteśmy fałszywi. Będę sama to dobrze. Dobrze być chronionym przez samotność. Nie spodziewanie niekontrolowana łza spłynęła mi po policzku.
-Co to było?-spytał Luk. Ciągle się na mnie gapił.
-To-wskazałam na oko-to nic
-Wyglądasz na przygnębioną, co jest?-zapytał
-Nic się nie dzieje-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Myśli są niczym, podobnie jak kolejna świeczka na torcie.
-Ej okłamujesz mnie. Wstajesz wcześnie rano, płaczesz. Co się dzieje?-był trochę przejęty
-Serio nic a nic się nie dzieje. Możesz żyć spokojnie-nie chciałam ciągłego siedzenia na głowie.
-Powiesz mi teraz, bo i tak się dowiem-te słowa były już poświadczeniem że nie zaznam dziś spokoju. Dokończyliśmy jeść już chłodną jajecznicę. Poszłam pooglądać telewizję do małego saloniku. Dom był dość stary. Więc telewizor to było pudło stojące na malutkim ciemno brązowym stoliku. Po włączeniu go zaczęłam przeskakiwać kanały. Siedziałam na mięciutkiej kanapie i patrzyłam tępo w ekran. Czułam czyjś wzrok na sobie. Denerwujące, wywiercające we mnie dziurę spojrzenie.
-Luk co ty do cholery robisz?-krzyknęłam w stronę chłopaka siedzącego w fotelu w kącie. Miał na sobie okulary i wyglądał jak jakiś debil. Zapisał coś w notesie i schował się za gazetą.
-Luk widać cię idioto, co robisz?-wkurzało mnie to całe przedstawienie.
-Przeprowadzam śledztwo-oznajmił z powagą-nadmierna agresja słowna-mruknął i zapisał w notesiku. Posłałam mu pytające spojrzenie-Masz okres?-powiedział poprawiając okulary
-Nie, gorzej-skreślił coś na kartce i wycofał się robiąc nieudaną gwiazdę oraz chowając się za meblami. Pokiwałam z dezaprobatą głową. Większego głupka nie dał z siebie zrobić. Nie miałam już dobrego humoru. Niby cieszyłam się z urodzin, lecz niestety pomimo wszystko chciałabym żeby chociaż raz ktoś o tym pamiętał. Jestem niezdecydowana i nie wiem czego chcę. Chłopak trochę poprawił moje samopoczucie. Postanowiłam coś zjeść. Coś słodkiego i kalorycznego. Muszę troszeczkę przytyć. Udałam się do kuchni. Ciekawe kto tam siedział? Ten ktoś bacznie patrzył na to co robię i wszystko notował. Wzięłam jakieś ciastko. To był chyba ekler. Chłopak mrukną coś na temat ,,braku akceptacji wagi" pod nosem. Oczywiście coś wykreślił. Poczołgał się a później gdzieś pobiegł. To jego wydurnianie mnie coraz bardziej śmieszyło. Chwilę później zostałam zaczepiona.
-Imię, nazwisko, wiek, bo wygoogluje-rozkazał świecąc mi latarką prosto w oczy.
-Julia Barns 17 lat i tak byś nie znalazł bo w internecie jestem znana jako "crybaby2000"-odpyskowałam.
-No dobra jesteś wolna-powiedział jak facet z policji. To stawało się coraz bardziej dziwne. Znów zniknął. Nie za bardzo się tym przejęłam. Dziś jest błaznem. Z tym nie wygrasz. Czułam się tu swojsko. Wzięłam więc jakąś książkę i zaczęłam czytać. Trochę mnie to zdziwiło bo było tu strasznie cicho. Podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Zakluczone. Krzyknęłam kilka razy imię chłopaka ale usłyszałam ciszę. Zawsze po godzinie już był. To dziwne. Przeszukałam dom. Nikogo nie było. Mijała druga godzina. Nagle usłyszałam dźwięk otwierania drzwi.
-Gdzie byłeś?-mówiłam wściekła lecz gdy zobaczyłam. Luka z kawałkiem tortu w rękach i jakimś prezenciku w dłoni osłupiałam.
-Ymm...Sto lat?

Dzięki za przeczytanie❤️❤️❤️

To Tylko PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz