Harry, Ron, George i Neville kompletnie nie wiedzieli, co powiedzieć. Czy tym razem przepowiednia profesor Trelawney mogła być prawdziwa? Znając nauczycielkę można się po niej spodziewać naprawdę wiele. To prawda, że w Norze dzieją się teraz rzeczy straszniejsze, niż to, co opisała pani Weasley? Chyba ona wie o tym najlepiej. Ktoś poważnie zachoruje... Nie umrze, ale będzie cierpiał... tylko kto? Harry przypomniał sobie, że o musi stawić się przed czternastą w szkole, będzie przecież oprowadzał kadrę.
- Musimy już iść. - rzekł. - Muszę być przed czternastą w sali wejściowej.
Niestety droga powrotna nie była już tak wesoła, jak wcześniej. Przyjaciele szli w milczeniu i widocznie każdy nad czymś głęboko dumał. Gdy wreszcie dotarli do zamku, w sali wejściowej czekała już część drużyny narodowej.
- Harry, dobrze, że jesteś! - zawołał Oliver Wood, nie zwracając uwagi na Rona, George'a i Neville'a.
- Spóźniłem się? - zaniepokoił się Harry.
- A skąd! - uśmiechnął się Wood. - Czekamy jeszcze na Grega, Maksa, Boba, Julie i Kate. Jak to dziewczyny, nie znają się na punktualności.
- One powinny niedługo się pojawić. - stwierdził Harry. - Widziałem je w Trzech Miotłach, były tam z Monicą Whitestar.
- W każdym razie powinny raz na zawsze nauczyć się punktualności. - powiedział stanowczo Wood. - Bob, Max, jesteście! A gdzie Greg?
- Siedzi w szatni i poleruje rączkę od miotły. - jęknął Max, zanosząc się śmiechem. - Ten kretyn założył się z nami, że będzie miał najczystszą miotłę z całej drużyny. Wątpię, żeby mu się udało, ale sami wiecie: to tylko Greg.
Stali tak, czekając na resztę drużyny. Harry nie wiedział, czy już pożegnać swoich przyjaciół, czy jeszcze zamienić z nimi parę zdań. W tym samym momencie drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i do zamku weszły rozchichotane Julie i Kate z Monicą Whitestar.
- Łał, nasze drogie panie zaszczyciły nas swoją obecnością! Dłużej nie mogłyście tam siedzieć? - spytał podenerwowany Wood.
- Ojej, trochę nam się przedłużyło. - tłumaczyła się Kate. - O, jest nasz słodziak Harry! - zawołała, podbiegając do Harry'ego i przytulając go.
Gdy Greg Meadow zjawił się mówiąc, że tak czystej miotły świat nie widział, Harry pożegnał się z przyjaciółmi i już miał zacząć oprowadzać kadrę po szkole, lecz Wood zawołał:
- Harry, zaczekaj na trenera!
Istotnie, trener pojawił się dopiero teraz tłumacząc, że znów zagadał się ze swoją siostrą, profesor Pomoną Sprout. Wreszcie wyruszyli na zwiedzanie szkoły. Harry szybko pokazał Wielką Salę mówiąc, że w tej sali je się posiłki i mają zaczarowane sklepienia - widać, jaka pogoda jest na zewnątrz. Następnie opisał gabinet dyrektora (profesor McGonagall) i przy okazji ostrzegł przed Irytkiem, który w każdej chwili mógł się pojawić. Harry pamiętał o prośbie George'a: musi znaleźć moment, w którym zapyta Kate i Julie o Monicę. Szybko dodał, że w podziemiach mieszczą się: gabinet profesora Slughorna, sala do eliksirów, a także pokoje wspólne Ślizgonów i Puchonów. Na pierwszym piętrze pokazał skrzydło szpitalne i łazienkę Jęczącej Marty. Na drugim piętrze był gabinet nauczyciela od obrony przed czarną magią. Był to dość pusty korytarz, a na jednej ze ścian wisiały trzy duże gabloty. Mieściły się tam różne stare pamiątki Hogwartu. Harry powiedział kolegom, że mogą sobie wszystko pooglądać. Nie zdziwił się specjalnie, gdy część zespołu od razu podeszła do pamiątek qudditchowskich. Można tam było zobaczyć m.in. zestaw piłek z pierwszego w historii meczu w Hogwarcie. Zobaczył Julie z Kate pokazujące sobie stare chorągiewki, szaliki czy herby domowe. Mógł z nimi porozmawiać.
- Ee... cześć. - bąknął Harry, zbliżając się do dziewcząt.
- O, cześć, Harry! - zawołała Julie. - Patrz na ten szaliczek... Cudny, prawda?
- Tak... mógłbym was o coś zapytać?
- No pewnie, dajesz. - odparła Kate.
- Jak dzisiaj zauważyłem, zdążyłyście się już zaprzyjaźnić z Monicą Whitestar. Mówiła wam coś o sobie? - zapytał Harry.
- Och, mówiła naprawdę dużo. - odrzekła Julie. - To naprawdę wspaniała dziewczyna. Ma genialne podejście do życia, a sam zresztą widziałeś, jak pojechała tego blondyna i jego kompan.
- No tak, tak. A nie mówiła wam może o takim wysokim rudzielcu, George'u Weasleyu? - Harry sam nie wiedział, czemu mówi wszystko słowo w słowo, jak George.
- Ach, tak, George Weasley. - zaczęła Kate. - Mówiła nam, że zaprosił ją na na bal bożonarodzeniowy, ale ją zaprosił już ktoś inny i zastanawia się, kogo wybrać.
Harry'ego imponowało, że te dziewczyny potrafią powiedzieć tyle słów w niecałe pół minuty.
- Za to ja myślę, że mogłabym zaprosić Olivera Wooda. - rozmarzyła się Julie. - To taki świetny bramkarz, a do tego super z niego chłopak...
- Ona ma na nim totalnego bzika, nie przejmuj się. - szepnęła Kate, a Harry zachichotał.
- A ty, z kim idziesz? - zapytała Julie Harry'ego.
- Ja...
- Harry! HARRY! Podejdź tutaj! - krzyczał Wood.
- Czekajcie, zaraz wrócę. - Harry podbiegł do Wooda, który stał zapatrzony w jedną gablotę wraz z trenerem, Maksem, Thomasem, Bartym i Paulem.
- Spójrz na to nazwisko, Harry! - powiedział Wood.
Na jednej z półek leżał niewielki złoty medal z herbem Gryffindoru i napisem:
JAMES POTTER
NAJLEPSZY ŚCIGAJĄCY GRYFFINDORU W LATACH 1974-1978- Czy to przypadkiem nie twoja rodzina? - zapytał Max.
- Ach... tak, to mój ojciec. - odrzekł Harry. - Ja to już wcześniej widziałem.
- Musiał być świetnym zawodnikiem. - mruknął Paul z uśmiechem. - Dziwne, że sam nie uczył cię właśnie na tę pozycję... AUUU! Za co?! - wrzasnął, bo Wood kopnął go za mocno w łydkę.
- Kretynie, jego ojciec nie żyje! - syknął, spoglądając na Harry'ego, który z lekką tęsknotą jak i fascynacją podziwiał medal. - Tak samo jak i matka. Zginęli, gdy miał niecały rok. Serio o tym nie słyszałeś?
- A bo to ich zabił Sam-Wiesz-Kto, tak? - spytał Paul. - Sorry, nie wiedziałem!
- W każdym razie nie wspominaj o tym więcej, dobra? - Wood zatroszczył się, żeby Harry nie musiał o tym słyszeć.
Chłopak już wracał do Julie i Kate, lecz po chwili ponownie przystanął przy innej półce. Stał tam spory kocioł, najwyraźniej bardzo stary, ale też niezwykle zabytkowy. Harry utkwił wzrok w napisie:
KOCIOŁEK DO NAJTRUDNIEJSZYCH WYWARÓW
NALEŻĄCY DO ALEXA I JOANNE GRYFFINDORÓW, RODZICÓW GODRYKA,
PRAWIE SKRADZIONY PRZEZ SYBILLĘ MALFOYNie mógł uwierzyć w to, co ujrzał. Tyle razy przechodził tym korytarzem, tyle czasu minęło od wizyty w bibliotece, a nigdy nie zauważył tego starego kociołka. To jeden z tych, które prawie skradła książkowa
Sybilla M. A było to wtedy, gdy dwunastoletni Godryk Gryffindor mieszkał z rodziną w Norze! I w końcu wyjaśniło się, kim była ta cała Sybilla, która najprawdopodobniej była sprawcą wszystkich dziwnych zdarzeń tamtego czasu. Ona pochodziła z rodu Malfoyów! Harry nigdy by nie przypuścił, że ta rodzina jest tak stara... Starsza nawet od Blacków. Postanowił, że poszuka jakichś informacji o najstarszych przodkach Malfoyów.- Harry! Chłopie, ocknij się! - zawołał Max, machając mu ręką przed oczami. - Już koniec oprowadzania?
- Co, co? Och, nie... znaczy tak, idziemy dalej, chodźcie.
CZYTASZ
Stara Tajemnica Nory ✔
FanfictionHistoria dzieje się trzy lata po zakończeniu bitwy o Hogwart. Ośmioro absolwentów szkoły dostaje specjalne pozwolenie na nauczanie młodszych uczniów. Czy to oznacza, że nasze Golden Trio i ich przyjaciele znów odkryją nieznane sprawy z przeszłości H...