Zielonooka pani.

47 5 3
                                    

Dziękuję za cierpliwość innych;-) a oto obiecany rozdział:-)

" Adrien"

Już następnego dnia, z samego rana, postanowiłem przyjrzeć się bliżej tej sprawie . I zacząłem z miną filozofa myśleć. Co nie przyniosło efektu.

Ale jednak nic nie przychodziło mi do głowy, a w dzienniku mam same szóstki i piątki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ale jednak nic nie przychodziło mi do głowy, a w dzienniku mam same szóstki i piątki. No nic ubrałem się nie główkować już wcale.
Skierowałem się na schody po bezsensownych myślach. Ale już na ich początku słyszałem czyjeś śmiechy. Już 10 schodków iiiiiiiiiii zauważyłem blondowłosą kobietę. Stała do mnie tyłem, a na przeciwko niej stał mój ojciec, i uwaga uwaga!!! ON SIĘ UŚMIECHA!!!!! To jest nie możliwe, on nigdy się nie uśmiechał odkąd................. Nie ważne. Po prostu on nie okazuje uczuć, a co najważniejsze w miejscach gdzie stoi co najmniej jedna kobieta. Nagle oboje usłyszeli jak schodzę po schodach. Ojciec z NADAL UŚMIECHEM spojrzał na mnie. A ta kobieta odwracała się do mnie powoli, i w końcu ją ujrzałem. Ma zielone oczy i blond włosy.  Ona wygląda trochę jak........Ja!!!!!''''''
Chyba, że? Nie!!! Musiałem mieć pewność. A jeśli to nie ona, i robię sobie tylko nadzieję? Nie, nie mogę tak myśleć! Do oczu nabiegły mi łzy, po chwili na nią spojrzałem.

- Mama???- wyszeptałem ledwo hamując zbierające mi się do oczu łzy.




-Adrien- wyszeptała, będąc jedną chwilę od płaczu- To ja synku.

Nie wytrzymałem.....

Rzuciłem się na nią, płacząc i śmiejąc się równocześnie. Ona tak samo płakała. Płakaliśmy razem tuląc się do siebie nawzajem. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie, z wielkimi uśmiechami i zatkanymi nogami przez płacz. Zerknąłem na ojca. Patrzył na nas z uśmiechem i troską w oczach. Mama opierając łzy powiedziała.

- To co, może pójdziemy zjeść coś słodkiego na mieście. Co ty na to kochanie?- Zwróciła się do mnie. Byłem taki szczęśliwy

- No jasne mamo!!!!!!!

- A ty Gabriel????

- Skończę tylko papiery i do was dołączę, dobrze?

- No cóż to zostaliśmy we dwoje synku.. To co idziemy- powiedziała z uśmiechem.

- Taaaak!!!!!!- krzyknąłem pełen euforii jak małe dziecko. Ale nie dziwcię mi się, bo od dziesięciu lat nie widziałem mamy. Kiedy dotarliśmy do jakiejś dziwnej kawiarni, której nigdy nie widziałem mama się odezwała.

- Na pewno. Masz wiele pytań. Więc zaczynaj skarbie- zachęcała mnie ręką. Chwilkę pomyślałem..........

- Jak to się stało, że żyjesz mamo?

- No cóż, jak na razie mogę Ci powiedzieć że pomógł mi Mistrz Fu. Dzięki niemu żyję.- Na jej odpowiedź przytaknąłem, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem. Już mam!

- Dlaczego teraz?- zapytałem bo byłem ciekaw, ale nie chciałem zabrzmieć jakbym był niewdzięczny.

- Okoliczności.- posmutniałem, z tym stwierdzeniem. Więc, nie wróciła dla nas? Dla mnie?

- Czyli gdyby nie " okoliczności" to byś nigdy się nie zjawiła?- nie wiem czemu o to zapytałem.

- Nie prawda! Wróciłabym do was, ale w tych okolicznościach nie mogłeś być sam.- zdziwiłem się.

- Jak to?- nie rozumiałem, czy to te koszmary, czy wojowniczka przysłała tu szybciej moją mamę. Nagle ona spoważniała.

- Mistrz Fu zaginął. Ta na którą czekasz niedługo się zjawi, a ten dzień jest już bliski. Nie możesz być teraz sam. My z tatą będziemy przy tobie.-  Dobra. Nie rozumiałem teraz nic. A ona widząc moją minę powiedziała.

- Och Adrien kochanie. Czy ty tego nie widzisz?- nadal nie rozumiałem.- Mistrz Fu i jego zaginięcie, tajemnicza księga- chciałem zapytać skąd o tym wie, ale ona wymieniała dalej- codzienne i te same koszmary, uczucie które cię rozsadza kiedy pomyślisz O NIEJ!! Wszystko prowadzi do ciebie.- wyszeptała, a ja patrzyłem na nią z niedowierzeniem.- Od zawsze chodziło właśnie o ciebie..............

No w końcu jest rozdział:-) przepraszam wszystkich że tak długo........:-)







Wojowniczka i wybraniec.( Adrienette science fiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz