7.

118 11 13
                                    



***

Ostry szum wiatru mieszał się z głośnym rykiem silnika, który wskakiwał na coraz to wyższe obroty zgodnie z wolą Renjiego. Obrazy już dawno rozmyły się w przeciągłą plamę pod wpływem prędkości, a droga zmieniła w niekończący się pas czerni prowadzący do zjazdu na autostradę. Abarai zerknął w lusterko i w ostatniej chwili przeciął pas przed jakąś furgonetką, włączając się do ruchu na pięciopasmowej trasie. Dopiero tu mógł pozwolić sobie na to, co uwielbiał i co dawało mu poczucie wolności, poluzować cugle do granic możliwości, wykorzystując moc niemal dwustu koni mechanicznych ukrytych pod niepozorną maską japońskiego sprzętu. Ciaśniej przylgnął do maszyny i przyspieszył; silnik niemal od razu odpowiedział mu niecierpliwym warknięciem, a wskaźnik prędkości zaczął wznosić się na liczniku, mijając najpierw pierwszą setkę, pięćdziesiątkę, aż w końcu dobijając dwusetki.

Ale to wciąż było dla niego za mało. Zdecydowanie za mało, by poczuć uderzenie adrenaliny i oderwać się od rzeczywistości.

Na miejsce dotarł jakiś czas później, z ciężkim sercem, bo dziś wyjątkowo nie miał ochoty na głośne wyjścia. Gasząc silnik i ściągając z głowy kask pomyślał, że w rzeczywistości wcale nie musiał tu przyjeżdżać, równie dobrze mógł oddać się nocnej przejażdżce po pustej autostradzie i odwołać spotkanie, bo nikt nie był w stanie zmusić go do wizyty w klubie. Z drugiej strony dał przecież swoje słowo, a to automatycznie obligowało go do obecności.

Na swoje nieszczęście Renji zawsze dotrzymywał słowa.

Teraz zsiadł z motocykla, równocześnie przywołując stróża, któremu oddał kluczyki.

– Pilnuj go jak oka w głowie – mruknął tylko, nie czekając na jego odpowiedź. Krótkie przytaknięcie, jakie usłyszał już za plecami dało mu przekonanie, że suty napiwek, który wsunął stróżowi do dłoni razem z kluczami był najlepszą gwarancją.

Pod drzwiami luksusowego klubu jak zawsze nie brakowało gości. Renji dobrze wiedział, że przynajmniej połowa z nich nie miała biletów, które upoważniały do wejścia na teren lokalu; nauczył się zresztą, że w większości liczyli oni na omyłkę lub przekupstwo bramkarza, sięgali wszystkich sposobów, byle dostać się do znanego w Tokio klubu i choć przez moment poczuć się jak bogata elita. Uśmiechnął się szyderczo pod nosem świadomy, że rzeczywistość wyglądała całkiem inaczej, bo obsługa już dawno przestała łapać się na podobne zagrania. Zupełnie spokojnie minął więc oczekujący łańcuch ludzi, z których większość obrzuciła go oburzonym spojrzeniem i przywitał się z ochroniarzem.

– Dobry wieczór, panie Abarai. Przyjaciele czekają już w środku. – Rosły, łysy mężczyzna skinął mu głową, zupełnie niezrażony reakcją najbliższego tłumu, który niemal od razu został usunięty w bok. Taśma na moment opadła, otwierając Renjiemu drogę do lokalu, więc skinął z zadowoleniem i zniknął w środku z usatysfakcjonowanym uśmiechem.

Pozycja od zawsze dawała mu naprawdę wiele możliwości, a on nie rozumiał, dlaczego miałby z niej nie korzystać.

Głośne basy dudniły o ściany potężną falą. Renji dobitnie odczuwał to pod stopami, gdy podłoga drżała od natężenia muzyki i w pierwszej chwili zmrużył oczy z niezadowoleniem, nieprzyzwyczajony do ciemności oraz otaczającego go hałasu. Przystanął pod jednym z filarów, by przyjrzeć się pogrążonym w tańcu ludziom i równocześnie przywyknąć do nowego środowiska. Wszystko wyglądało tu zupełnie normalnie, skłębione, pulsujące tłumy bawiły się na parkiecie w rytm klubowych remiksów całkiem znanych piosenek, nazbyt ekshibicjonistycznie przejawiając tłumione pragnienia. Renji wiedział, że alkohol otwierał wszelkie możliwe drogi osiągnięcia zadowolenia oraz burzył te zahamowania, które za dnia wydawały się przejawem rozsądku. W tym momencie każda ze ścian została zburzona, bo taniec stanowił pierwszą przystań w drodze do chwilowego wyzwolenia. Nie dziwiły go więc zbyt śmiałe ruchy skąpo ubranych kobiet, patrzył na nie z pewnym szyderstwem, gdy zachęcająco kręciły biodrami, a potem wpadały w objęcia przypadkowych mężczyzn, których imię zacierało się w ich pamięci o poranku, zostawiając w świadomości jedynie poczucie gorzkiego zawstydzenia.

World of liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz