rozdział 8.

2.2K 173 17
                                    

           Do domu Hope postanowiłam wrócić pieszo, aby przemyśleć pod drodze wszystkie za i przeciw tej pracy. Wydawało się, że szpital jest odpowiednim miejscem do nabrania doświadczenia. Będę miała styczność nie tylko z pacjentami, ale tez z lekarzami, którzy mają długoletnią praktykę za sobą, jednakże jest jedno ale..ordynator okazał się dupkiem.

- Dziękuję za rozmowę.

- Ja również. - Odpowiedziałam i już chciałam puścić jego dłoń,odwrócić się i wyjść, kiedy przesunął się do mnie, naruszając moją przestrzeń osobistą, pochylił się nieznacznie ku mej twarzy.

- Mam nadzieję, że nasza współpraca przy tym biurku, będzie bardzo produktywna.

Na samą myśl o tej rozmowie przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia.Jasne, zależało mi na pracy, ale nie za cenę seksu. Trudno, będę musiała poszukać czegoś innego. Może ktoś szuka opieki nad osobą starszą, albo dla dziecka. Muszę wierzyć w to, że coś się znajdzie. Nie mogę przecież siedzieć na głowie siostrze.

- Czemu wracasz pieszo?

Podskoczyłam na głos, który się do mnie zwrócił i zobaczyłam jak przy krawężniku zatrzymał się ciemny samochód.

- Ashton, ale mnie przestraszyłeś!

- Przepraszam, ale wołałem cię kilka razy jednak nie dostrzegłem żadnego odzewu z twojej strony. - Po czym widzę jak wysiada z samochodu i obchodzi go, aby znaleźć się po mojej stronie i otwiera drzwi pasażera. - Wsiadaj, podwiozę cię.

Popatrzyłam na to na samochód, to na niego i dość szybko stwierdziłam,że samochód jest za wysoki bym mogła samodzielnie do niego wsiąść.

- Chyba sobie żartujesz. Nie mam przy sobie drabiny.

Ashton chyba zorientował się o co mi chodzi, bo po chwili się roześmiał.Puścił drzwi, podszedł do mnie i złapał mnie w pasie po czym podsadził do góry, bym mogła wsiąść do samochodu.

- Dziękuję! - Powiedziałam, kiedy zamykał drzwi. Uśmiechając się pod nosem czekałam aż zajmie miejsce za kierownicą. Ruszył.

- Jak poszła rozmowa o pracę?

- Nie chce o tym rozmawiać. - Mruknęłam i wlepiłam wzrok w boczną szybę, aby ukryć wyraz zniesmaczenia na mojej twarzy. Milczał. Na całe szczęście. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie znałam go.

- Może pojedziemy coś zjeść i wtedy pogadamy? - Zapytał po chwili czasu.

- Jedźmy do Hope. Chcę sprawdzić co z Hunterem.

- Nic się nie zmieniło od twojego wyjścia rano, a ty nie jesteś głodna? Wydaje mi się, że rano nie zdążyłaś nic zjeść.

Jak na zawołanie zaczęło mi burczeć w brzuchu i byłam zła na siebie, że mój organizm musiał zareagować w takim momencie.

- Wygląda na to, że zostałaś przegłosowana. - Zaśmiał się na swoje słowa. Jestem też pewna, że i na mój kwaśny wyraz twarzy.

- Niech ci będzie.

Reszta drogi minęła nam w ciszy, co mnie cieszyło, nie chciałam by w jakiś sposób wyciągnął ze mnie informacje. Nie znałam na tyle miasta, by wiedzieć akurat, gdzie jesteśmy, ale restauracja przed którą się zatrzymał wyglądała na zwyczajną. Otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu, prawdę mówiąc zeskoczyłam z tego schodka i obeszłam samochód zmierzając w kierunku drzwi wejściowych, nie oglądając do tyłu i sprawdzając czy Ashton idzie za mną. Jak się okazało szedł, bo po chwili ujrzałam wytatuowaną rękę, potem dłoń która łapie z klamkę i otwiera przede mną drzwi. Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików, a po chwili podeszła do nas kelnerka.

learn the rules.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz