Michael siedział w swoim hotelowym pokoju i przeglądał konta społecznościowe jego fanów. Często to robił. Czasem nawet zdarzyło mu się polubić kilka zdjęć i skomentować jedno czy dwa. Wiedział, że gdy to robił to na jednej twarzy rodził się pełen szczerości uśmiech. Działało to także w odwrotną stronę. Oni dawali mu więcej szczęścia, niż cokolwiek innego. Nie tylko podczas koncertów. Czytywał fanfiction z jego osobą w roli głównej i parę razy płakał ze śmiechu. Te osoby, które to pisały miały niewyobrażalnie dużą wyobraźnię i był dumny z tego, że to on posiadał takich fanów, a nie nikt inny. Wymyślili nawet nazwę shipu jego z Ashtonem. Chociaż każdy wiedział, że Mashton to tylko wytwór wyobraźni to i tak ludzie głosili tą nazwę dosłownie wszędzie. Michael co prawda był gejem, ale Ash był stuprocentowym heterykiem i nikt nie mógł tego zmienić.
Wszedł na Twittera, gdzie napisał kilka, jak mu się zdawało, zabawnych tweetów. Momentalnie zaczęły mu przychodzić interakcje i zaczął się zastanawiać czy ci ludzie nigdy nie śpią, czy są całodobowo w internecie i sprawdzają, czy aby na pewno niczego nie dodał. Znalazł całkiem ciekawego tweeta, którego chciał przeczytać, ale przeszkodziło mu w tym pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi. Powiedział menadżerowi jasno, że do dnia koncertu chce mieć święty spokój. Czy tak trudno to zrozumieć?
-Nie ma mnie! - krzyknął
-Mike, to ja. - odpowiedział mu znany głos, ale postanowił się z nim podroczyć
-Ja to znaczy kto?
-Ashton, idioto. Otwórz te drzwi!
Czerwonowłosy zwlókł się z łóżka i otworzył drzwi przyjacielowi. Tamten wszedł do środka i pokręcił głową z dezaprobatą na panujący bałagan. Wszędzie walały się ubrania czy to czyste, czy brudne. Na stole stały brudne naczynia, których najwyraźniej obsługa hotelowa jeszcze nie zdążyła zabrać, a pod nim puste pudełka po pizzy. Ash był jednak zadowolony, że Mike zjadł jakiś normalny posiłek. Bał się, że od takiej ilości zjedzonej pizzy Clifford sam będzie wyglądał, jak pizza.
-Ogarnął byś tu. - podsumował
Michael tylko machnął na to ręką i zrobił miejsce dla przyjaciela na łóżku. Sam na nim usiadł i wrócił do czytania wcześniejszego tweeta.
Irwin przyglądał się, jednak cały czas młodszemu. Bez dodatkowego make up'u Mike wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego. Martwiło go to, że jego przyjaciel gaśnie z dnia na dzień i on nie widział, co z tym fantem zrobić. Michael miał wszystko czego mógł zapragnąć. Mógł jednego dnia być w Barcelonie, a drugiego w Tokio, ale jednak to mu nie wystarczało. Ashton co prawda miał teorię co do szczęścia Michaela, ale nie wypowiadał jej na głos. Wiedział, że Clifford nie uznawał miłości i Ash całkowicie to rozumiał, ale uważał, że tylko ona jest w stanie uratować jego przyjaciela przed totalnym dołem.
-Boże, to on! - krzyknął nagle Mike, zwalając tym samym Asha, którego przestraszył nagłą reakcją, z łóżka
-Wystarczy Ashton. - pomasował swoje obolałe plecy i ponownie usiadł na łóżku - Jaki on?
-No ten chłopak od fajnej koszulki.
-Wow, moment. Po kolei.
No i Mike zaczął mu opowiadać o Luke'u, o jego błękitnych oczach, o tym jak go szukał razem z tym azjatą aka Calumem i o najważniejszym, o koszulce z białym nadrukiem. Ashton dawno już nie widział tak podekscytowanego Clifforda. Nawet o pizzy nie mówił w ten sposób. Nie rozumiał co takiego miał w sobie tamten chłopak. Może dlatego, że nie podobali mu się chłopcy i miał zupełnie inne spojrzenie na nich. Ash też nie widział czy Michael bardziej zainteresował się tym chłopakiem, czy tym, że kupił jego w cholerę drogi T-shirt.
-No dobrze. - odezwał się Ash, kiedy przyswoił już wszystkie informacje i w miarę je sobie poukładał. Podekscytowany Michael do bardzo chaotyczny Michael. - Skąd wiesz, że to akurat on?
-To proste. W opisie ma swoje imię, miejsce zamieszkania i to jak bardzo mnie kocha. Wszystko się zgadza. - odparł Mike, przeglądając profil, jak mniemał blondyna.
Ashton przetarł rękami twarz. Mike był naprawdę bardzo mądrym człowiekiem. Załączył liceum z wysoką średnią i stypendium. Jednak czasami wątpił czy jego przyjaciel posiadał coś takiego jak mózg.
-Sądzisz, że w całym San Francisco jest tylko jeden Luke, który jest twoim fanem?
Mike pomyślał przez chwilę i doszło do niego, jak idiotycznie to wszystko brzmiało. Pokręcił głową i położył się na wznak na łóżku.
-A ma jakieś zdjęcia?
Czerwono włosy wyszedł w galerię zdjęć. Większością były zdjęcia Mike'a, ale znalazło się również kilka z cytatami. Już miał się oddać, kiedy natrafił na zdjęcie uśmiechniętego blondyna w koszulce z merchu. Był wtedy taki szczęśliwy i Mike chciał go widzieć takiego za każdym razem, kiedy go spotka.
-Boże, to on! - krzyknął to samo
-Ashton. Wystarczy Ashton. - powtórzył
-Napiszę do niego. - poinformował i zaczął się zastanawiać czy do "cześć" dodać jakąś emotkę
-Nie możesz! - Ash wyrwał mu telefon z ręki - Przecież ten dzieciak dostanie zawału i będziesz miał go na sumieniu.
-No to, co ja mam zrobić?
-Cóż, możesz założyć fejkowe konto i pisać z nim jako ten rudzielec. - oddał mu jego własność - Co ten biedny chłopak sobie pomyśli... - zaśmiał się i spojrzał na Michaela, któremu dziwnie świeciły się oczy
-Ashton, jesteś genialny! - rzucił się na swojego przyjaciela i mocno go przytulił
-Cieszę się. Możesz mi to kiedyś napisać na nagrobku. - Ash starał się zrzucić z siebie dwudziestodwulatka, ale nie dał rady. W końcu się poddał i również go objął.
Michaelowi ten pomysł wydawał się wręcz idealny. Pisząc do niego jako rudzielec, nie myślał o konsekwencjach jakie temu towarzyszą. Chciał być po prostu bliżej blondyna, chciał go lepiej poznać i dowiedzieć się kto mu wyrządził taką krzywdę, że Luke myślał o śmierci. A skąd to Michael wiedział? Kilka następnych godzin spędził na czytaniu tweetów młodszego i wcale mu się nie podobała ich treść. Lukowi ktoś wyrządził wielką krzywdę, a on podjął się zadania, że tą krzywdę z Luka wypędzi.
@Strangeredhead: Cześć kolesiu od fajnej koszulki :)
@Cliffordmygod: Czy ty jesteś stalkerem?!
@Strangeredhead: Nie. Jestem zniszczonym chłopakiem, który spotkał równie zniszczonego chłopaka. Wspólnie możemy uratować się przed upadkiem.
Sam Luke, natomiast był przerażony. Nie wiedział, czego ten człowiek chciał od niego. Nie wierzył w takie przypadki. Groziło mu niebezpieczeństwo? Powinien komuś o tym powiedzieć? Miał nadzieję, że siedzący obok niego Calum, nie zauważył jego drżących dłoni i przerywanego oddechu. Tamten jednak, jak gdyby nigdy nic, oglądał film i jadł chrupki, które zresztą sam przyniósł. Pojawiały się nowe wiadomości, ale Luke nie miał odwagi ich przeczytać. Był przekonany, że były to groźby, że ten człowiek sobie z niego w jakiś okropny sposób żartuje tak, jak zrobili to niegdyś inni. Nie chciał powtórki z sytuacji, bo być może, by tego nie wytrzymał. Więc, czego chciał ten rudzielec? Luke nie miał mu nic do powiedzenia oprócz głębokiego: odpieprz się.
⭐
*Moment kiedy możesz zostawić gwiazdkę i komentarz. Motywują do dalszego pisania!*
Chciałam wam napisać, żebyście się nie zrażali, bo to dopiero początek początek.
Ten dzień był okropny, jak większość dni w ciągu roku szkolnego. Mam nadzieję, że chociaż u was jest lepiej.
Co myślicie o rozdziale?
Oby do piątku!
CZYTASZ
T-shirt || Muke ☑️ [korekta]
FanficGdzie Luke to fan Michaela. Czy dwie krzywdy potrafią stworzyć coś dobrego? #michaeltops!