Siedzę sobie na parapecie z ciepłym kubkiem zielonej herbaty i rozmyślam. Nad czym? Nad życiem. A przede wszystkim nad nim... Czy to dobrze, że go w ogóle poznałam? Wywrócił moje życie do góry nogami. Przez niego (albo dzięki niemu) jestem tu, gdzie jestem. Porzuciłam swoje dotychczasowe życie w pogoni za marzeniami. Tylko teraz nasuwają się pytania: Czy to były moje marzenia? Czy tego pragnęłam? Nie umiem odpowiedzieć na żadne z nich, mimo, że bym bardzo chciała. Zostałam z niczym. Znaczy się ze wszystkim, ale niczym. Dla przyjaciół, znajomych, nawet rodziny jestem nikim. Żyją tak, jakby mnie nigdy nie było. Zapomnieli o mnie. Teraz mam tylko siebie. Siebie i jakąś małą osóbkę, która raz po raz kopię mnie z całej siły. Zostałam sama z dzieckiem. Najprawdopodobniej córeczką. To się czuje.
Zbliżają się święta. Pierwszy raz spędzę je sama z opakowaniem chińszczyzny i plastikową choinką. Jego wciąż nie ma. Nie wrócił. Nie wróci i dobrze o tym wiem, ale jakoś to do mnie nie dociera. To były najcudowniejsze miesiące w naszym życiu. Znaczy w moim. Jakim naszym? "Nie ma i nigdy nie było żadnych nas. To była tylko zabawa Julie, a za nieostrożną zabawę się płaci i teraz masz. Szansa, że to jest mój bachor jest jak 1 do 1000 000, czyli praktycznie zerowa. Sama chciałaś w to wejść, ja cię do niczego nie zmuszałem". Tymi słowami pożegnał się 3 miesiące temu. Nadal go nie ma. Oszukuję samą siebie wmawiając sobie, że mnie kocha. A jak kocha to wróci, tak?! Nie. Byłam tylko jego zabawką. Jak mogłam być tak głupia i naiwna.
Mam 21 lat i jestem w ciąży z małą Bellą. Jestem kilka tysięcy kilometrów od domu, rodziny. Mieszkam w jednym z najpopularniejszych i najgłośniejszych miast w USA - Nowym Yorku, dokładniej w wieżowcu ONE57. Z małego, szarego szeregowca znalazłam się tu - w najdroższym apartamentowcu na całym Manhattanie. To wszystko stało się tak szybko. Stałam się celebrytką. Przez co? Przez bycie ekskluzywną dziwką. Chodzę na różne imprezy oraz uroczystości z największymi szychami showbiznesu, a potem do łóżka. Sprzedaje się i nie chwaląc się, całkiem nieźle na tym wychodzę. Gdy patrzę w lustro już nie czuję obrzydzenia ani odrazy. Nic nie czuje. Jestem jak marionetka, która właśnie straciła swojego lalkarza. To Bill mnie w to wszystko wciągnął. On powiedział, że są to łatwe, szybkie i w dodatku czyste pieniądze. Wmawiał, że będziemy żyli po królewsku za niewielką cenę, zupełnie nieadekwatną do stawki. Ja dostawałam 60% tego co zarobiłam, a on zabierał resztę "bo tak było lepiej dla nas obydwojga". Na szczęście na brak pieniędzy nie mogę narzekać. Przynajmniej na to.
Tak właśnie skończyłam. Ja. Julie. Prosta dziewczyna z małego miasteczka Eye, w hrabstwie Suffolk w Anglii. Córka szanowanego dentysty i pani nauczycielki zajmującej się klasami 0-3. Siostra 8 letniej Grace, dla której zawsze byłam idolką i wzorem do naśladowania. Ciekawe czym jestem teraz... Czy mała wypytuje o mnie? Czy tęskni? Straciłam wszystko. Przegrałam życie przez jedną, piątkową, debilną noc.