Rozdział 2

371 23 12
                                    

— Dla kogo pracujesz? I kim ty właściwie jesteś? — zapytała Peggy, kiedy tylko zamknęła drzwi. Kobieta natychmiast porzuciła fałszywy ton. Zwinnym ruchem sięgnęła po ukrytego w kieszeni Walthera.

— Peggy, żeby oskarżać... — zaczął cichym tonem Howard.

Kobieta stała na przeciwko mnie, celując z broni.

— Przymknij się, Howard! — warknęła Carter i ponagliła Victorię.

— Zaczynam pracę w SSR — odparła niezrażona Victoria.

— Że co?! — wykrzyknęli oboje.

— Coraz bardziej cię lubię — powiedział zdumiony Stark, mrugając okiem w stronę brunetki.

— Dopiero zaczynam... — odparła Victoria nieśmiało.

Zaczynali ją już oboje irytować. Nie stwarza dla nich realnego zagrożenia. Carter wisi nad nią z bronią, a Stark... Stark jest po prostu Starkiem. W takich okolicznościach ciężko się skupić. Rzecz jasna Victoria nie może wyjąć pistoletu, ukrytego w jej torebce, ponieważ wtedy rozmowa przybrałaby zupełnie inny tor.

— Jako kto? — zapytała twardo Peggy.

— Jako agentka rzecz jasna — brunetka przewróciła oczami i opadła na stojący za nią fotel.

— Mówiłem, że zabójcza — stwierdził mężczyzna z podziwem.

— Mam to potraktować jako komplement? — uśmiechnęła się sztucznie Victoria.

Ten człowiek irytował ją mniej niż Carter, lecz sama jego osoba nie należała to najprzyjemniejszych, zdaniem brunetki.

— Jak chcesz — mrugnął do niej Stark.

W odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się uroczo.

— Dlaczego chcesz pracować w SSR? — przerwała im zniecierpliwiona Peggy.

— Mam nadzieję, że tam nikt nie będzie traktował mnie jak panienkę na jedną noc — wymyśliła szybko. Uznała, że ta odpowiedź wystarczy Carter, aby nie drążyła dalej.

Peggy spojrzała znacząco na Starka i powiedziała:

— Zostawisz nas na chwilę? — zapytała kobieta, a jej wzrok powędrował wymownie w stronę drzwi.

— Taak — odparła przeciągle Wellington i wyszła.

~~~

— Co ty sobie w ogóle wyobrażałeś! Że wyjdziesz sobie na chwileczkę i nikt cię nie zauważy?! Wcale nie wyglądasz jak Howard Stark, wcale! — wykrzyknęła wściekła Peggy.

— Peg, proszę. Uspokój się — mężczyzna uniósł obie ręce do góry i obronnym geście.

— Griffith mogła cię zobaczyć! — fuknęła.

— Była na dole i odganiała adoratorów Katty — odparł z zawadiackim uśmiechem miliarder.

— Dobrze, mniejsza o to. A nie, jednak jest jeszcze jedna rzecz. Czy ty na prawdę musisz poświęcać uwagę każdej napotkanej osobie płci żeńskiej!? Nie możesz się trochę pohamować, chociaż na obecny okres? — sfrustrowana Peggy usiadła ciężko na sofie.

— Ale ja wcale nie... — zaczął Stark.

Carter w odpowiedzi rzuciła mu mordercze spojrzenie i fuknęła coś w odpowiedzi. Zamyślony mężczyzna założył nogę na nogę i pogrążył się w zadumie.

***

— Cześć, Peggy — powiedziała wesoło Victoria widząc swoją sąsiadkę przy drzwiach.

MiliarderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz