Otworzyłam drzwi i cicho weszłam do środka. Spodziewałam się zapalonego światła, ale chyba wywaliło korki, ponieważ panowały absolutne ciemności. Zmarszczyłam brwi i sięgnęłam do włącznika światła. Korków jednak nie wywaliło, co oznaczało, że prawdopodobnie byłam tu zwyczajnie sama. Westchnęłam z irytacją, siadając na kanapie.
Musiałam odczekać jakieś pięć minut za nim usłyszałam, że drzwi ponownie się otwierają. Uniosłam głowę, patrząc z niechęcią na przybysza.
- Szybciej nie mogłeś, prawda?
- Doskonale wiesz, że jestem zajęty - mruknął niezadowolony Ed, odwieszając płaszcz. - Mam świetny plan, aby zwabić Batmana i...
- To już nie ważne. - Machnęłam dłonią i uśmiechnęłam się szeroko. - Wiem, kim jest.
Spojrzał na mnie zaskoczony, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu jednak burknął tylko coś pod nosem i padł na fotel przede mną.
- Nie mogłaś mnie od razu o tym poinformować? - Zapadła cisza, aż on wreszcie chrząknął znacząco. - No, dalej. Kto to?
- Nie uwierzysz. - Pochyliłam się do przodu, starając się wzniecić przy tym napięcie. - Bruce.
Zmrużył oczy, jakby do końca nie był pewny. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad czymś, jednak ostatecznie skinął głową, jakby znalazł w tym sens.
- Twój chłopak, Bruce Wayne? - Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. - I nie masz absolutnie żadnych obiekcji, żeby go zabić?
Tym razem to ja chrząknęłam, lekko zmieszana.
- No - zająknęłam się. - Zabił mojego tatę, prawda?
Ciągle przyglądał mi się, jakby nie do końca ufał mi w tej kwestii.
- Taaak - przeciągnął teatralnie samogłoskę. - I byłabyś gotowa również, tak jak wcześniej ustaliliśmy, zabić jego bliskich na jego oczach? Wszystkich?
Zacisnęłam wargi.
- Pewnie.
- Nawet Barbarę Gordon?
Poczułam, że ręce mi się pocą. Ścisnęłam dłonie udami i odwróciłam wzrok, ponieważ naprawdę czułam się źle z tym, co miałam zaraz powiedzieć.
- Zawsze zastanawiałam się, dlaczego ich relacja jest taka dziwna - powiedziałam cicho. - Teraz już chyba wiem. Zauważyłeś, że Batgirl nie pojawiła się ani razu od wypadku Barbary? Jeśli to ona nią była, mogę śmiało stwierdzić, że również jest winna. Wszyscy jego współpracownicy są. - Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę. - Mogłam się wcześniej domyślić. To było takie oczywiste. Zawsze, kiedy pojawiał się bat-sygnał, Bruce musiał niespodziewanie wychodzić, a kiedy złamałam rękę Robinowi, Tim również przez to ucierpiał. Zawsze mieli mnóstwo drobnych ran, ale ja chyba zwyczajnie nie chciałam się nad tym zastanawiać. - Odetchnęłam głośno, łapiąc się za głowę. - Wszystko ma teraz taki idealny sens.
Wujek Ed głośno prychnął, jakby nie zważał na moją wypowiedź.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czy byłabyś w stanie ich zabić?
- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - Znam ich już jakiś czas. Naprawdę ich polubiłam. W pewnym stopniu są mi bliscy. - Zacisnęłam pięści. - Ale na pewno spróbuję. I uda mi się. Musisz mi uwierzyć. Kiedy już dojdzie, co do czego, to będzie proste.
- Wydajesz się być tego niezwykle pewna. - Wstał i zaczął chodzić po pokoju. - Być może wcale nie zależało ci na nich tak bardzo, jak myślałaś.
CZYTASZ
[1] Rogue • dcau/gotham
FanfictionGotham - cudowne miasto dla kryminalistów. Jacqueline Cobblepot nie zawsze chciała występować w ich szeregi, zwłaszcza, że policja już i tak krzywo na nią patrzyła dzięki tatusiowi. Ale pewnego dnia uznała: "Hej, dobrze mi idzie chowanie zwłok". No...