Rozdział 17

2.1K 191 44
                                    

Died last night in my dreams
Walking the streets
Of some old ghost town
I tried to believe
In a God and James Dean
But Hollywood sold out

"Ghost Town" Adam Lambert

23 lutego

Chciałbym naprawić krzywdę, jaką wyrządziłem Cassie. Wiem, że już mi wybaczyła, ale wciąż czuję się winny. To uczucie nie pozwala mi racjonalnie myśleć, mimo że od tamtego pamiętnego momentu naszego „zerwania" minęło parę dni. Wciąż uciekam myślami do tego, co jej powiedziałem. Nadal widzę niedowierzanie i ból wymalowany na jej twarzy, kiedy tak po prostu zostawiłem ją.

Nie wiem, czy w tamtym momencie złamałem serce jej, czy raczej sobie.

Na dodatek rozmowa z Arthurem - moją jedyną żyjącą rodziną - uświadomiła mi, że nie chcę spędzić swoich ostatnich dni w samotności. Chcę, wręcz potrzebuję, mieć teraz Cassie przy sobie.

Od kiedy opowiedziałem jej o okolicznościach śmierci mojej rodziny, dziewczyna spędza w moim mieszkaniu więcej czasu niż w swoim. W pewnym sensie podoba mi się to, bo mogę mieć ją cały czas przy sobie. Z drugiej jednak strony ciężko mi jest przygotować dla niej niespodziankę, kiedy jest przy mnie. Sprawa nie jest prosta, ale na szczęście mam swojego asa w rękawie - Brada.

Mój najlepszy przyjaciel ma w tym wszystkim swój własny udział. To dzięki niemu udaję mi się wszystko załatwić w tak krótkim czasie. Wciąż jest na mnie zły, ale pomaga mi. Bo chociaż czasami zachowuję się jak kompletny idiota, to wciąż jestem jego przyjacielem. Znam Brada na tyle dobrze, że wiem, iż nigdy nie zostawiłby mnie w potrzebie. Tym razem także się nie mylę.

Kiedy otwieram rano oczy i od razu widzę twarz Cassie naprzeciwko siebie, jestem pewny, że ten dzień będzie dla nas dobry. Czuję się podekscytowany tym, co nas czeka, a jednocześnie odczuwam podenerwowanie. Nie chcę niczego zepsuć, bo trochę zajęło mi planowanie tego wszystkiego. Nieźle się napociłem, żeby zdobyć jedną rzecz, która miała dać nam przepustkę do oderwania od rzeczywistości. Bo po tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich dniach, tego właśnie najbardziej potrzebowaliśmy - odskoczni. I właśnie to mam zamiar zapewnić Cassie.

Nie mogę się powstrzymać od zerkania na nią przez cały poranek. Zaczęło się od tego, że przez pół godziny patrzyłem, jak słodko śpi, zanim się obudziła, a teraz nie potrafię oderwać od niej spojrzenia, kiedy razem jemy śniadanie.

- James, dobrze się czujesz? - pyta mnie niespodziewanie, wyrywając mnie tym samym z zawieszenia.

- Hm? Co...? - mamroczę, wracając do rzeczywistości. - A tak, wszystko w porządku. Dlaczego pytasz?

Unosi brew w rozbawieniu, obserwując mnie.

- Po pierwsze, przez dziesięć minut trwałeś w tej samej pozycji, patrząc nie wiadomo gdzie i będąc myślami daleko stąd. Po drugie, nawet nie tknąłeś swojego jedzenia - wylicza. Posyła mi rozbawione spojrzenie i wstaje, żeby zanieść swoje puste już naczynie do zmywarki.

Spuszczam głowę i zaglądam do miski, w której pływają namoknięte mlekiem płatki, których w ogóle nie ruszyłem. Kręcę głową, nie wierząc w siebie. Jestem bardzo rozkojarzony i nie potrafię się skupić na niczym istotnym. Niczym, poza Cassie.

Zostawiam swoje śniadanie nietknięte. Nie cierpię rozmoczonych płatków, toteż odstawiam naczynie do zlewu. Kiedy się odwracam, o mało nie dostaję zawału. Tuż za mną stoi Cass z rękami położonymi na biodrach i pewną siebie miną.

- Zdradzisz mi w końcu, dlaczego cały poranek zachowujesz się, jakbyś przebywał w innym miejscu? - pyta wyczekująco, żądając natychmiastowej odpowiedzi. - Już wcześniej zauważyłam, że coś się dzieje, ale nie odzywałam się ani słowem, bo nie chciałam panikować. Ale dzisiaj ewidentnie widzę, że coś jest na rzeczy.

Na krawędzi✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz