-Dobra robota, na dziś to wszystko, możesz się już zbierać. -powiedział Hayata-san, kiedy skończyłam raport.
-Dziękuję
Poszłam do socjalnego przebrać się. Nałożyłam płaszcz i zarzuciłam torbę na ramie. Wychodząc jeszcze spojrzałam w wiszące przy drzwiach lustro. Rumieńce na szczęście już całkiem zeszły. Ufff... Obym już nie miała nigdy więcej takich sytuacji, obym już nie spotkała tego mężczyzny!
Choć nie powiem, był całkiem przystojny, i ten jego głos.. Ale nie! Jeśli bym go jeszcze spotkała, pewnie znowu poczułabym to zażenowanie z rana.*
Wyszłam z księgarni i skręciłam w prawo, była 17:15. Ulica Fujikaty o tej porze to tętniące życiem miejsce. Lubię nią iść na uczelnię, choć równie dobrze mogłabym podjechać busem. Ale przynajmniej ten odcinek zawsze wolę pokonywać pieszo.
Szłam zatem spokojnie, tym razem nie martwiąc się o czas. Wszystko mam teraz zgrabnie ustalone. Dojście do przystanku zajmuje 5 minut, bus jedzie na uczelnie 15, więc i tak będę spokojnie przed zajęciami.
Idąc tak spokojnie spostrzegłam na jednej z wystaw plakat reklamujący film "Bungou Stray Dogs". Przystanęłam na chwilę, aby przeczytać. Hmm brzmi ciekawie, może się wybiorę? -pomyślałam. Zerkając jeszcze na plakat zaczęłam iść dalej. Nagle wpadłam na kogoś idącego z naprzeciwka. Poczułam, że moja głowa zderzyła się z klatką piersiową chyba jakiegoś mężczyzny. Oboje cofnęliśmy się o krok. Podniosłam szybko głowę.
-O jej! Bardzo przepraszam, zagapiłam się! -wykrztusiłam i po tych słowach zamilkłam. Przed moimi oczami nie stał nikt inny, tylko brunet z księgarni! Aaaa! Dlaczego on? Czemu ja mam takiego pecha?
-Ooo a kogo moje oczy widzą? To ty latający aniołku~~ -śpiewająco odpowiedział. -Nie, przepraszam to ja się również zagapiłem i nie zauważyłem takiego maleństwa. Nic ci nie jest?
Maleństwo? No dobra był ode mnie sporo wyższy, ale ja mam 1,7m wzrostu, a poza tym po prostu miałam płaskie buty! Nie jestem malutka, to on jest za wysoki!
-Nie-ee..- choć myślę co innego, to jedyne na co stać mój język. Jąkanie się i proste słowa. -przepraszam, śpieszę się.
Wyminęłam go i już cała czerwona zaczęłam żwawo iść w kierunku przystanku. Ach dlaczego znowu musiałam na niego wpaść? I co to było? "latający aniołku"? Bo spadłam z drabiny! Hah, jakie to zabawne, jaki on jest zabawny...
Przystanęłam, by zaczerpnąć powietrza i instynktownie odwróciłam się, by sprawdzić czy przypadkiem nie jest gdzieś w pobliżu. Nikogo nie było, tylko jakieś dzieci grające w klasy. Uspokojona nieco kontynuowałam drogę do busa.*
Na uczelnię przyjechałam 20 minut przed zajęciami. Udałam się do kafejki. Kupiłam sobie sok pomarańczowy. Przez to wszystko czułam takie zdenerwowanie i równocześnie pragnienie.
Usiadłam przed salą i na raz wypiłam całą butelkę soku.Czemu ja tak się przejmuję jakimś facetem? Dobra w księgarni pomógł mi, łapiąc mnie przed upadkiem, ale to dlatego bo przypadkiem akurat to on był w pobliżu. Pewnie wielu by się tak zachowało. Ahhh! No ale czemu musiałam go spotkać drugi raz na mieście, wpadając w niego przez moje roztargnienie? Jeny, Tori uspokój się! -oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Nie cierpię takich sytuacji, zwłaszcza z płcią przeciwną...
Fakt, nigdy nie miałam chłopaka. Nie wiem czy to dlatego, że się mną nie interesowali czy to raczej ja nimi. Jakoś nad tym nie dewagowałam. Poza tym wiem, że i tak takie relacje byłyby dla mnie bardzo krępujące. Nie wiedziałabym jak mam się zachować, nic.Usłyszałam kroki, otworzyłam oczy i wstałam, bo szli inni studenci. Weszliśmy do sali a po chwili i wykładowca. Dobrze, teraz powinnam się skupić na zajęciach. To powinno mi pomóc o tym wszystkim zapomnieć -pomyślałam i otworzyłam notatnik.
*
-Dziękuję za udział w zajęciach, możecie się rozejść. -powiedział wykładowca, a wszyscy zaczęli się zbierać.
Spakowałam się i wyszłam z sali. Spojrzałam na zegarek, jak zwykle punktualnie o 20 skończyły się zajęcia. To dobrze, mam czas by jeszcze szybko zrobić zakupy na jutro. Poszłam na przystanek i pojechałam. Wysiadłam i udałam się do marketu. Kupiłam produkty na śniadanie i obiad. Dochodziła 21, było już dość ciemno, a latarnie niby się paliły, ale nie do końca. Sprawdziłam rozkład. Niestety najbliższy autobus jest dopiero za pół godziny, a w tyle to ja spokojnie szybciej dojdę do mojego bloku. Zatem mimo, że nie lubiłam o tej porze już się za bardzo sama poruszać, zwłaszcza pieszo, z niemałym niepokojem zaczęłam iść chodnikiem w dół ulicy. Miałam do przejścia jedną dość długą ulicę, aby znaleźć się na miejscu. Nie lubiłam jej zbytnio, zwłaszcza wieczorami, bo światła paliły się jak chciały i nie czułam się bezpiecznie. Może posłucham muzyki na słuchawkach? No tak czemu na to nie wpadłam! - To mój sposób, kiedy muszę koniecznie iść gdzieś późno, a boję się, że ktoś mnie zaczepi. Jednak wyjęcie ich jedną ręką, kiedy druga trzymała pełną siatkę zakupów nie było łatwe. Poddałam się. Dobra jestem już w połowie drogi, nie będę się wygłupiać.Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki, spokojny chód ciężkich butów. Wcześniej nikogo nie widziałam po drodze, więc nagłe pojawienie się kogoś było dla mnie dość zaskakujące, zwłaszcza o tej porze. Ta dzielnica raczej charakteryzowała się tym, że już o 21 nie było zwykle żywego ducha. Mieszka tu dużo rodzin z małymi dziećmi, więc wszyscy są o tej porze już w domu. Spróbowałam to zignorować i po prostu szłam dalej. Jednak kiedy chwilami przystawałam, by zamienić w rękach siatkę, kroki również cichły. Czy ktoś mnie przypadkiem nie śledzi? Ta myśl nie dawała mi spokoju, a równocześnie za nic w świecie nie chciałam się odwrócić, by sprawdzić swych obaw.
Przyspieszyłam kroku, słyszę, ten ktoś musiał zrobić to samo. Serio? Czy ja mam jakieś fatum nad sobą? -pomyślałam i w tym momencie postanowiłam w końcu, przynajmniej kątem oka sprawdzić moje obawy. Tak ktoś szedł za mną, jakiś mężczyzna w czarnym płaszczu. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, przez panujący na ulicy półmrok. Wyglądał mi na jakiegoś stalkera. Ahh! No i się upewniłam i jeszcze bardziej się cykam!
Nic nigdy nie wiadomo z takimi typkami, bałam się, że może mnie zaatakować czy coś.Zaczęłam iść szybciej w nadziei, że odpuści sobie albo naprawdę tylko mi się wydawało to wszystko. Jednak prawda okazała się tą najgorszą. Ten osobnik również przyspieszył kroku.
Nie no, to chyba jakieś żarty! Niewiele już myśląc puściłam się biegiem. Słyszałam, że i on również biegnie. Miałam już łzy w oczach, że zaraz skończę marnie, bo odgłos jego kroków był coraz bliżej, a ja nie byłam najlepszą biegaczką.W tym momencie poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię i pociąga na bok...
CZYTASZ
Moja przygoda z Dazaiem Osamu
FanfictionTrochę marzenie, małe poplątanie, ale wszystko powoli się wyjaśni...