Rozdział 3

204 13 6
                                    

To koniec! Okradnie mnie, pobije albo zabije! Nie, nie, nie! Nie chcę tak skończyć!

Miałam zaciśnięte powieki, łzy spływały mi po policzkach. Wszystko trwało sekundę. Zostałam przez kogoś pociągnięta na bok chodnika pod ścianę. Byłam pewna, że to ten facet mnie dogonił i to on teraz trzyma mnie za ramię.

-Hej, spokojnie, nic ci nie grozi.

Chwila! Ja znam ten głos! Czyżby to był...? -otworzyłam oczy i ujrzałam nie kogo innego, tylko tego bruneta!

-Bałaś się? -zapytał, patrząc na mnie tymi samymi kasztanowymi oczami jak w księgarni. -nie martw się, jestem tu.
Po czym posłał mi przyjazny uśmiech jednocześnie biorąc ode mnie siatkę, którą przez to całe zaskoczenie o mało nie upuściłam i teraz trzymałam ją tylko za jedno ucho.

-Co-oo się stałoo? -sama nie wiem co mówić, w głowie tysiące myśli.- gdzie jest ten.. ktoś?

Stałam przodem do bruneta a jednocześnie przeciwnie do kierunku w jaki podążałam. Wychyliłam się, by zobaczyć czy osoba, która najwyraźniej za mną szła nadal jest.
Była! Mężczyzna w czarnym płaszczu stał kilka metrów dalej za drzewem i ewidentnie patrzył w moją stronę.

-Póki stoisz tu ze mną nie zbliży się. -brunet oparł mi na ramieniu swoją dłoń i zerknął na mnie. Chyba zobaczył, że nie do końca mu wierzę, więc po chwili dodał- o mnie nie musisz się martwić, nigdy nie skrzywdziłbym takiej ślicznotki~~

Spojrzałam na niego, zdawał się mówić prawdę. Jednakże postanowiłam w tym momencie wykorzystać moją umiejętność. Skierowałam moje oczy ku jego,"Prawdę mi powiesz." Jego oczy nie zmieniły koloru na czerwony, mówił prawdę. W duchu odetchnęłam z ulgą. Tyle dobrego, ale czemu akurat po raz trzeci w ciągu dnia musiałam na niego trafić? Ale przynajmniej z dwojga złego lepiej w tą stronę. Zauważyłam, że stale na mnie patrzy tymi pięknymi oczami. Zarumieniłam się i opuściłam głowę.

-...e.. -chciałam coś powiedzieć, pójść sobie, ale z drugiej strony jakby ten stalker znowu szedł za mną to już pewnie bym poległa. Z drugiej jednak strony przy tym mężczyźnie równie nie czuję się komfortowo, nawet nie potrafię normalnie się odezwać!

Kątem okna zerknęłam na niego, on patrzył na stalkera i wydawało mi się, że posyła mu groźne spojrzenie. Zmrużył oczy, a jego ręka zjechała z mojego ramienia do łokcia. Wtedy też zauważyłam, że jego dłonie są obandażowane.

Jest ranny? -momentalnie zrobiło mi się go szkoda- Nawet nie znam jego imienia, a już drugi raz ratuje mnie z opresji, a na dodatek prawdopodobnie jest ranny! Delikatnie zbliżyłam wolną rękę ku jego dłoni na moim łokciu, kiedy on dalej wpatrywał się w faceta nieopodal. Bandaże bardzo dokładnie owijały część od połowy dłoni do łokcia a może i dalej, ale tylko tyle było widać, bo dalej ciągnął się beżowy płaszcz z podwiniętymi rękawami. Płaszcz był rozpięty, ukazując kołnierzyk od jasnoniebieskiej koszuli w paski, na której dodatkowo była czarna kamizelka. Na szyi również był bandaż. Niżej był wiązany sznurkowy krawat podtrzymywany przez brązową kokardkę i turkusową zapinkę. Kiedy tak stał profilem zauważyłam, że jego włosy są lekko falowane. Hah, podobnie jak moje.. Nie zauważyłam, ale wtedy przypadkiem moje palce stuknęły jego rękę. Odwrócił się na pięcie, a jego ręka znowu znalazła się na moim ramieniu.

-Chodź

Nie zdążyłam nic powiedzieć. Nie wiem kiedy szliśmy razem, on w jednej ręce trzymając moją siatkę z zakupami, a drugą opadającą na drugie moje ramie, jakby mnie obejmował!

-Dzięki temu się odczepi -powiedział to, starając się przy tym nie poruszać zbytnio ustami -do czasu, aż cię bezpiecznie nie odprowadzę mogę poudawać twojego chłopaka?~~

Ostatnie słowa wypowiedział uśmiechając się w moją stronę. Oczywiście wybuchłam rumieńcem, a oczy skierowałam w przeciwną stronę. Matko! Co to za sytuacja? Idę sobie przez miasto z obcym mężczyzną, kiedy jakiś stalker dopiero co mnie śledził! Niech to wszystko się już skończy! Błagam!

-Tak w ogóle.. to jak się nazywasz?~~ -zapytał po dłuższej chwili

-Sa-saki Tori.. -wymamrotałam- a.. ty?

-Dazai, Dazai Osamu.

Nastąpiła chwila ciszy, bardzo niezręcznej ciszy. Choć chyba tylko mi się tak wydawało, bo szanowny Dazai szedł sobie dość rytmicznym, wesołym krokiem jak gdyby nigdy nic. Chwila moment! Co ze stalkerem? Odwróciłam się szybko, nikogo nie było. Uff..co za szczęście. Muszę się teraz jakoś pozbyć tego nowego kłopotu jak tylko dojdę w okolice mojego mieszkania.

Jak pomyślałam tak zrobiłam, a przynajmniej zamierzałam. Kiedy znaleźliśmy się już na mojej ulicy chciałam grzecznie go przeprosić, a tak naprawdę aby już poszedł po prostu, bo te sytuacje z dzisiejszego dnia już dawno mnie przerosły!

-Ee.. już możesz mnie zostawić.. sama trafię do mieszkania. Dziękuję bar.. -wyciągnęłam rękę po siatkę, ale odsunął ją, a drugą ręką pomachał mi przed twarzą.

-Nie, nie,nie. Nie mogę tak zostawić damy. Muszę być pewien, że bezpiecznie dotrzesz do domu.~~

Serio? Skąd ten koleś się wziął? ... Czy serio istnieją tacy mężczyźni?

-Nie naprawdę, nie musi pan! Dam sobie radę, proszę oddać mi moją własność. Mieszkam w tym bloku, naprawdę dam sobie radę! -wyrwałam mu z ręki reklamówkę i pobiegłam do klatki schodowej.

Nareszcie! Pobiegłam schodami w górę, szybko otworzyłam drzwi i zaraz zatrzasnęłam, a sama opierając się o nie osunęłam się na podłogę.

*

Dopiero po jakiś czasie byłam w stanie podnieść się. Wstałam i rozpakowałam zakupy, które rozsypały się po podłodze. Poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Stałam tak pod strumieniem wody, a moje myśli jeszcze raz przebiegły cały dzisiejszy zwariowany dzień. Najpierw ten wypadek w księgarni, potem spotkanie na mieście i jeszcze teraz ta cała przygoda ze stalkerem i "udawanym chłopakiem"! Ha! Co on sobie myślał?..
Ale i co ja sobie myślałam? Nie mam języka? Taaa.. Ale przy nim najwyraźniej go tracę!
Tak nie może być, jeśli jeszcze go kiedyś spotkam muszę być normalną sobą i nie bać się odezwać!

W końcu wyszłam, nic już nie jadłam, nawet nie próbowałam, bo sadzę, że i tak nic bym nie przełknęła. Poszłam do pokoju, podeszłam do okna, z którego mam widok na ulicę od strony wejścia. Dochodziła północ, nie było już nikogo, nawet latarnie się nie paliły.

Pora spać.



Moja przygoda z Dazaiem OsamuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz