"Szmaciana matka"
Lawenda... Ponoć jej zapach tak mocno wzbudza zaufanie... Podświadomie stajemy się bardziej... potulni. Czujność zostaje uśpiona, a ten słodki aromat jest najmilszą kołysanką. Jak to możliwe, że woń rośliny o purpurowym kwiecie tak bardzo może zamroczyć umysł? Czemu nasze ciało się odpręża, a my czujemy się bezwiednie, jakby nasze nogi stały się zszytymi fragmentami podartych tkanin? Jakbyśmy byli bezsilną zabawką, która może tylko patrzeć swoimi szklanymi oczami bez strachu, stresu, krztyny sumienia... Która jest najspokojniejszym obserwatorem najagresywniejszych wydarzeń?
Silny zapach kwiatów próbuje bezlitośnie wedrzeć się do nozdrzy Willa, lecz on zakrywa ten fragment twarzy rękawiczką. Nie da się wejść do pomieszczenia bez żadnej ochrony. Zapach lawendy jest zbyt duszący, zbyt wszechogarniający. Mimo iż policjanci otworzyli na oścież wszystkie okna, woń nadal unosiła się w powietrzu. Mężczyzna wiedział, że po zakończeniu tej sprawy nigdy aromat lawendy nie będzie dla niego taki sam jak przedtem.
- Przygotuj aparat- usłyszał cichy głos komisarza Riderhana, który wkraczał do mieszkania przy odgłosie skrzypiącej podłogi.
Will kiwnął głową, chociaż był pewny, że policjant go nie widzi. Przy wstrzymanym oddechu zawiązał sobie swój czerwony, wełniany szal na nosie i wyjął z torby podręcznej aparat. Wkroczył do pomieszczenia i pierwsze, co dostrzegł to... tkaniny. Mieszkanie było niewielkie, zaledwie jeden pokój z aneksem kuchennym i osobną łazienką. Ale wszędzie były porozrzucane materiały do szycia. Gdziekolwiek by nie spojrzeć leżały rolki różnobarwnych tkanin. Niektóre schludnie zwinięte, inne bezwładnie pałętające się pod nogami. Sploty nici przypominające ekscentryczne szale były powieszone wszędzie, gdzie się tylko dało. Na każdej lampie, drzwiach, klamce, oknie, szafie zwisały niczym liany. Oplatały wszystko wokół. Jedynym miejscem wolnym od splotu materiału było niewielkie dębowe biurko, na którym stała posrebrzana, starodawna maszyna do szycia.
- Jest szwaczką?- zapytał Will, kadrując w aparacie obraz pokoju.
- Bezrobotna, ale jej hobby całkowicie jej wystarcza- usłyszał głos Riderhana, który przeszedł na drugi koniec pokoju.
- Hobby?- zapytał drętwo Will i zrobił zdjęcie.
Pstryk.
Komisarz podszedł do kanapy, która była całkowicie owinięta materiałami i jednym stanowczym pociągnięciem odsłonił to co się kryło pod pudrowo-różową płachtą.
Lalki.
Około pięćdziesiąt przeróżnych lalek. Każda innego rozmiaru. Niektóre z nich wyglądały, jakby były wykonane mistrzowską ręką, inne jakby jakieś dziecko dorwało się do igły i nici. Część z nich miała misternie wykonane elementy, każdy wzorek na sukience wyglądał, jakby ktoś miesiącami nad nim siedział. A oczy tych postaci były tak przerażająco podobne do ludzkich, że Will poczuł kropelki zimnego potu, które powolnie spływały mu pod szalem. Ale inne lalki wyglądały dość... biednie. Widać było tu wiele starań, by uczynić je chociaż znośnymi dla wzroku, ale efekty były marne. Od tych aż raził się brak talentu. A mimo tego siedziały na kanapie obok tych idealnych, przecudnych tworów. Jednym - co łączyło wszystkie lalki - był wzrok. Wzrok, który był idealnie wymierzony w stronę Willa.
- Ciekawe, co nie?- rzekł Riderhan do mężczyzny.- Lalecznica.
Will nieśpiesznie podszedł do kanapy.
Zapach lawendy się nasilił.
- Ta woń...- zaczął mówić, ale Riderhan mu przerwał.
- Lalki mają w środku strasznie dużo tego zielska - powiedziawszy to, machnął ręką.- Ten cały pokój jest wypełniony zielskiem.
CZYTASZ
Szmaciana matka | ONE SHOT
Mystery / ThrillerSzklane oczy są puste. Wyszyte uśmiechy nic nie znaczą. Włosy z włóczki nie lśnią w słońcu. Miękkie nóżki nigdy nie będą mogły biegać. Śliczne sukienki nie zostały wybrane przez swoje nosicielki. Szmaciana skóra nigdy nie poczuje wiatru. Ludzkie ser...