rozdział 23

354 27 7
                                    


Od tego czasu każdego wieczoru widziałam SMS-a od rodziców. Wiedzieli oni, w jakich godzinach pracuję, więc wysyłali mi je przed snem, a ja, jeśli tylko mogłam, dzwoniłam do nich, żeby pogadać. Musiałam przeprosić Emila, że nie przyszłam na jedną lekcję, ale on nie był zły i wręcz powiedział, że jest to zrozumiałe. Po pewnym czasie zaczęłam przychodzić do niego sporo przed czasem lekcji. Najczęściej wtedy rozmawialiśmy lub graliśmy. Spędzaliśmy razem czas i dobrze się bawiliśmy.

Szybko zauważyłam, że dobrze się dogadujemy. Moje zauroczenie powoli przeradzało się w coś więcej. Z początku jednak nie wiedziałam w co. Taniec przestał być dla mnie tak trudny, a zakwasy miałam coraz rzadziej. Moje mięśnie z czasem przyzwyczaiły się do wysiłku.

Wyjazd do Francji zbliżał się coraz bardziej, a tym samym koniec lekcji tańca. O tym jednak nie chciałam myśleć. Cieszyłam się jedynie tym, że miałam przyjaciół - nowych i starych. Radość sprawiało mi patrzenie na to, jak sprawy się ułożyły. Co dzień rozmawiałam z rodzicami i ze znajomymi ze szkoły oraz spoza niej. Po kolacji często chodziliśmy do pokoju różnych osób, które poznałam na stołówce, by pograć w grupie. Zawsze było dużo śmiechu i radości. Czasem oglądaliśmy filmy.

Podobał mi się taki stan rzeczy. Było spokojnie i przyjemnie. Z Kaytem też zaczynałam coraz lepiej się dogadywać. Powoli udawało mi się zauważać, jaki rzeczywiście ma humor. Nie było to proste i podejrzewałam, że ma w tym udział to, że pije moją krew. To również stało się dla mnie mniej szokujące. Słyszenie jego głosu w głowie nadal mnie zaskakiwało, ale już nie przerażało mnie tak. Ogólnie przyzwyczaiłam się do życia, jakie tu prowadziłam.

- Panie, skończyłam z dokumentami odnośnie kolejnego obiadu. Dodatkowi kucharze są już zatrudnieni. Do tego zostały wybrane obrusy i zastawa.

- Świetnie. Czy Serpent zajął się swoją częścią organizacyjną?

- Tak panie. Otrzymałam od jego przybocznej służącej wszystkie potrzebne dokumenty.

- To dobrze. Mam rozumieć, że są już w odpowiednim miejscu.

- Jak najbardziej.

- W takim razie zanieś ten list do Serpenta.

- Dobrze, panie.

Wyszłam z biura. Znałam już plan budynku całkiem dobrze i coraz rzadziej korzystałam z planu, który nadal posiadałam. Do pokoju mrocznego wampira dotarłam bez problemu. Nie lubiłam tam chodzić. Zawsze powodowało to u mnie nieprzyjemne uczucie. Czułam się tam, jakbym miała za dobrze. Jego przyboczne służące za każdym razem wyglądały jak widma.

Zapukałam trochę niepewnie do drzwi. Usłyszałam znajomy głos, pozwalający mi na wejście do pokoju. Mężczyzna siedział na swoim fotelu jak wielki władca. Jego przyboczna, jak zwykle, była bardzo wymizerowana. Jej głowa była spuszczona i nie śmiała jej unieść nawet o milimetr.

- Ohohoho... Daisy. Cóż za miła niespodzianka. Rzadko tu zaglądasz. Masz dla mnie jakieś fajne wiadomości?

- Nie wiem, panie Serpent. Otrzymałam tylko polecenie, by przekazać panu ten list. - Podeszłam bliżej i podałam mu kopertę, którą miałam w ręku. Wampir wziął ją i szybkim ruchem otworzył. Jego oczy biegły po kartce z zadziwiającą prędkością. Kiedy skończył roześmiał się.

- Jak zwykle sztywniejszy od kija od szczotki. Ten to się nigdy nie zmieni. Dobra. Zaczekaj tu chwilę. Odpiszę mu od razu. - Mężczyzna z nonszalancją wziął pióro do ręki i zaczął skrobać po papierze. Ja stałam z ogromną chęcią ucieczki. Gdybym słyszała tylko jego głos, bez patrzenia, mogłabym nawet pomyśleć, że jest miły. Ale wyraz jego twarzy i nutka ironii dodawana do każdego słowa sprawiała, że nie miałam ochoty przebywać w jego pobliżu nawet kilku sekund. Jego uśmiech przypominał mi węża. Na szczęście Serpentowi napisanie listu nie zajęło długo, więc już po chwili udało mi się stamtąd wydostać. Jednak pozostało nieprzyjemne uczucie, jak zazwyczaj.

Przyboczna służącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz