Każdy ma w swoim życiu moment, kiedy musi się poddać. A przynajmniej tak mi się wydaje. Cóż, od ponad siedmiu dni przeszukuję internet w poszukiwaniu jakiś sensownych informacji na temat Maehary, ale nic z tego nie wychodzi. Chyba powinienem dać sobie spokój.
Od wycieczki minął tydzień. Po moim jakże wspaniałym lunatykowaniu (dalej się zastanawiam, jakim cudem wszyscy w to uwierzyli) Koro sensei stwierdził, że powinniśmy wrócić. Klasa była trochę zawiedziona, ja także. Po kilku rozmowach udało nam się ukartować jeszcze trzy dni. Ale to i tak mniej niż tydzień, który był wyjściowym planem. I to wszystko przeze mnie.
Czy tego chciałem? Oczywiście, że nie. Czasami jednak trzeba poświęcić niektóre rzeczy w imię swoich celów. Moim jest odkrycie prawdy o Hiroto. I mam zamiar tego dokonać za wszelką cenę.
Wspomnieniami wracam mimowolnie do gór i walki Mae z potworem. Po plecach przechodzi mi dreszcz strachu, gdy przypominam sobie jego wzrok. Zimny, nieczuły, pełny... Żądzy krwi. To nie był mój Hiroto. Ale na pewno to był ten prawdziwy. W takim razie jaka mogę mieć pewność, że Hiroto, którego znam to również prawdziwy Hiroto? A może to tylko postać, stworzona, by się ochronić? Co ja tak naprawdę o nim wiem?
Jęczę głośno z niezadowolenia i zakrywam dłońmi oczy. Jak tak dalej pójdzie, to zwariuję! Albo... Umrę. W końcu Maehara doskonale uświadomił mi, że wtykanie nosa w jego przeszłość kończy się właśnie tak. Więc czy na pewno jestem w stanie ponieść wszelką cenę za informacje? Powinienem odpuścić. Dać sobie spokój dla własnego dobra. Ale... Nie umiem. W końcu, mieszkamy razem. Pojawił się znikąd, z postrzałową raną, ledwo żywy i wpakował się z butami w moje spokojne życie. Było ciężko, ale jakoś dawaliśmy radę. Jakim cudem mam wrażenie, że teraz jest lżej, mimo że przybyło nam o jedną osobę do wykarmienia? ...No dobra, jego powinno się liczyć jako czterech. Pod względem jedzenia jest niesamowity. Ciągle się zastanawiam, gdzie on to wszystko mieści. W każdym razie, przyjąłem go pod dach, nie wiedząc o nim nic. A to, czego się dowiaduję, wcale mi nie pomaga.
— Yuma?
Odrywam dłonie od oczu i podnoszę powieki. Mój wzrok po chwili zaćmienia pada na rudzielca w samych bokserkach. Jego włosy są mokre, kropelki wody skapują na jego ramiona. Przez szyję ma przewieszony ręcznik. Na jego brzuchu została tylko blizna po postrzale, a rana powinna się jeszcze goić. Ale to jednak z jego ,,szczególnych cech''.
Hm. Szybka regeneracja, nadludzka siła i szybkość... Ostatnio Yumi nawijała mi o takim gościu z książki, który w sumie miał podobne zdolności. Ale Hiroto mi nie pasuje do roli wampira. No i nie świeci się w słońcu, więc ten pomysł można uznać za niewypał. Chyba mi ulżyło...
— Yuuuumaaaa — Hiroto nachyla się do mnie tak, że nasze twarze dzielą centymetry. Nie wiedzieć czemu, robi mi się gorąco.
— Tak?
— O czym myślisz?
O tobie. Ale przecież ci tego nie powiem.
— O mamie — kłamię gładko. — Martwię się.
Drugie zdanie jest akurat prawdą. Mamy nie wypuścili ze szpitala pomimo zapewniania nas, że jej stan się poprawia. Gdyby nie ciotka z Tokio, która przysyła nam mnóstwo kasy, byłoby krucho. A tak... Nie musimy już pracować. To naprawdę cud, że odnowiła kontakt z naszą rodziną.
— Nie powinieneś zaprzątać sobie tym głowy — mówi, uśmiechając się delikatnie. Jego oczy są pełne troski i ciepła. — Nic jej nie będzie.
— Nie jestem pewien.
Ile on z nami już mieszkał? Miesiąc? Dwa? Cztery? Poznałem go w lecie... Czerwiec, znalazłem go pod drzwiami. Listopad, świętowaliśmy Halloween. Grudzień, gwiazdka. A teraz był koniec stycznia.. Otwieram szeroko oczy, zaskoczony.
— Siedem miesięcy. — mówię cicho. Jakim cudem? Dlaczego mam wrażenie, jakby to było tylko kilka dni?
Przestałeś się nudzić, Yuma — słyszę głosik z tyłu głowy. — Przestałeś, więc i czas zaczął szybciej lecieć.
I muszę przyznać mu rację. Odkąd w moim życiu pojawił się rudzielec, nuda odeszła w zapomnienie. Monotonność? A cóż to takiego? Kiedyś hasło mojego życia, dziś nikłe wspomnienie. Z Hiroto każdy dzień jest ciekawszy. Gdyby mógł zostać na zawsze...
— Yuma, idziemy spać.
Chwyta mnie za nadgarstek, a ja nie protestuję. Daję mu się pociągnąć na łóżko i obaj rzucamy się na poduszki. Kiedy to stało się codziennością? Dzielenie łóżka z rudzielcem, robienie mu śniadań, troska o niego. Jest ze mną dwadzieścia cztery na dobę. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. A mimo to kiedyś będzie musiał odejść. Nie wiem, skąd to wiem, po prostu wiem. I wcale mi się to nie podoba.
Po chwili Yuki zahacza o nasz pokój i gasi nam światło, a w pomieszczeniu nastaje ciemność. Nikłe światło księżyca oświetla część pokoju przez okno ale leżę do niego plecami. W tych ciemnościach widzę tylko oczy Maehary, w których odbija się blask księżyca. I przyłapuję się na myśli, że chcę go pocałować. To uczucie jest wręcz potrzebą i z trudem je w sobie tłumię, klnąc na siebie w myślach.
— Ne, Yu-chan...
— Co jest? — pytam szybko. Za szybko. Hiroto patrzy na mnie rozbawiony, po czym robi błagalną minę. — Mogę cię przytulić?
Przytulić. Przytulić? Że co? Przytulić. Takie słowo w ogóle istnieje? Głupku, no jasne że istnieje — ganię się w myślach.
— No pewnie. Ale ani słowa Yuki — zastrzegam. — Nie chcę jej dostarczać materiału do mangi, bo by mi później nie dawała spokoju.
Mae śmieje się cicho pod nosem, po czym przysuwa i obejmuje mnie delikatnie. Wtulam się w jego klatkę piersiową i mimowolnie wdycham jego zapach. Pachnie lasem, miętą i nim. Po prostu. Dla mnie to najpiękniejszy zapach na Ziemi.
Chcę wiedzieć o nim więcej. Chcę dowiedzieć się, kto go porwał i w jakim celu. Gdzie był przez te wszystkie lata? Dlaczego nie pamięta swojej rodziny? Co się stało z jego przyszywanym rodzeństwem? Kto go postrzelił? Kim tak naprawdę jest? Mam tak dużo pytać, a im więcej ich zadaję, tym bardziej mam wrażenie, że oddalam się od odpowiedzi. Za chwilę koniec roku. Powinienem skupić się na nauce i zdaniu egzaminów, a nie na szukaniu przeszłości mojego współlokatora. powinienem, ale kogo to obchodzi? Muszę wiedzieć, bo inaczej zwariuję. Po prostu muszę.
A jeśli prawda okaże się tak straszna, że nie będziesz chciał go znać?
Nie. Nie ma takiej opcji.
— Kocham cię, Yuma — mówi nagle Hiroto, sennym głosem.
Te dwa słowa sprawiają, że serce zaczyna mi bić jak szalone, a oddech przyspiesza. Drętwieję. Co on powiedział? Co on właśnie powiedział?!
Zadzieram głowę, by na niego spojrzeć. Jego oczy są zamknięte, oddech spokojny, a wyraz twarzy zaniepokojony. Śni mu się coś.
Śmieję się sam z siebie. On tylko gada przez sen! Nie jest świadomy tego co mówi.
— Kocham cię — mruczy niewyraźnie, a ja ponownie się w niego wtulam.
— Też cię kocham, Mae — mówię w jego koszulkę.
Chciałbym, żebyś został na zawsze.
##
Taki króciutki :3 Ale jest, jak obiecałam :3

CZYTASZ
Nie taki jak się wydaje || Maeiso
Fanfic''On? Jak huragan wtargnął do mojego spokojnego życia i zamienił je w chaos. Nieświadomie, na moje własne życzenie" Yuuma Isogai to normalny szesnastolatek. Prowadzi spokojne, aczkolwiek biedne życie w małym miasteczku, z dwiema siostrami i chorą...