A wiec hmmm od czego tu zaczac... Od tego że mimo pozorów jakie tworze, jestem w chuj miękka i nie potrafie być obojetna, zacząć kminić (myśleć) czy to dobrze czy źle, czy Bóg chciał abym taka byla, a może wszystkie przeżycia tak wpłynęły na mnie i taka sie stalam... nie mam pojecia.
Zawsze gdy widzę osoby, którym sie nie powiodło w życiu od razu mam depreche, łzy napływają mi do oczu i gdybym mogła każdemu chcialabym pomóc.. Czy to dobrze, a moze źle bo nie kazdy chce pomoc, albo boi sie o nią poprosic i pojawia sie pytanie czemu? Jakoś nigdy nie mialam odrzucenia do drugiego czlowieka, nie liczy sie dla mnie czy jest polakiem, czy jest tak zwanym żulem, albo po prostu stracil wszystko i nie wie co zrobic aby było jak wczesniej bo jest osobą w depresji czy jak to nazwac. Nie potrafie przejsc obojetnie, olac to i miec wyjebane jak wiekszosc plus sie brechac. Jak to sie mówi pozory mylą i tak jest w moim przypadku.
Wyszłam w dzień z psem na podwórko, a że ciągnął mnie za płot na jakiś pusty teren gdzie są tyły komórek jakis pusty budynek i wgl. No i tak chodze aby sie psiak zalatwil i nagle pod plotem dostrzegłam na jakimś zniszczonym starym fotelu mężczyznę troche zarosniety siedział przykryty jakąś stara porwaną koszulą w krate. Pomyślałam najpierw, że usiadl odpocząć czy wypic i sobie pójdzie. Nie dawno znów wyszłam z psem i stwierdziłam, że przejde sie za ten płot i zobacze czy dalej jest czy poszedł. Ze względu, że jest juz ciemno włączyłam latarke w telefonie nie bo sie boje ciemnosci, bo jakos nigdy niczego sie nie bałam no ale żeby lepiej widziec, bo w sumie w chuj ciemno tam jest. Gdy przeszłam za płot pierwsze co to wzrok skierowałam na płot i fotel, który stoi obok. Niestety, a może i stety dalej ten człowiek tam siedzial i kurwował.
Nie zastanawiając się zawroci w strone domu, a po drodze zaczęły łzy mi napływać do oczu, no beczałam, a serce kłuć. Weszłam do domu zostawiłam psa i pierwsze za co złapałam to garnek, w którym zostalo ziemniaków z obiadu. Nałożyłam wszystko w sumie nawet i ze 2 osoby by tym sie najadły. Zagrzałam też pulpety, które zostały, a jutro zapewne wszystko w śmietniku by wylądowało. Zrobiłam gorąca herbate, włamał w butelke po napoju i zaczęłam się zastanawiac czy mamy cos w domu nie potrzebnego, aby miał ciepło. Mama gdy usłyszała jak tłuke się w kuchni przyszła zobaczyc co robię, gdy opowiedziałam jej o tym mężczyźnie i zapytałam czy mamy coś nie potrzebnego jeszcze aby mu dać. Po chwili zastanowienia mama poszła na strych i przyniosła no praktycznie nowy nie zniszczony śpiwór. Gdy jedzenie się zagrzało się zaczęłam ubierać buty aby iść mu zanieść, mama patrząc w jakim stanie jestem ubrała się i poszła ze mną. Gdy podeszłam mężczyzna zapytał się o co chodzi i czy ma iść sobie zdziwiłam się i zapytałam czemu miałabym go wygonić skoro nic takiego nie robi odpowiedział krótko i zwieźle "jestem bezdomny, smierdzi ode mnie i każdemu przeszkadzam gdzie bym nie poszedł" nagle znów zaczęłam beczeć, ale czemu kurwa czemu ja płacze. Podałam mu jedzenie i poprosiłam aby zjadł póki cieple a nastepnie obok postawiłam mu ciepła herbatę. Spojrzał sie na nas i sam zaczął nagle płakać, a przez płacz zapytał czemu pomagamy mu. Ja nie myśląc nad tym co mam powiedzieć zaczęłam mówić to co śliną na język przyniosła. Gdy on zaczął opowiadać o sobie, o tym przez co przeszedl, o tym że rodziców nie ma odkąd skończył 11 lat, o tym że woli głodować i być bezdomnym, bo tak mu lepiej. Po nie za długiej konwersacji poprosił o papierosa oczywiście nie myśląc wyciągnęłam papierosy i kilka mu dałam, ale ciagle nurtowało mnie pytanie czemu nie pojdzie do schroniska do mgops (miejsko gminnego ośrodka pomocy społecznej) wiec zapytałam odpowiedział "lepsze warunki mam na ulicy, tu mnie nikt nie okradnie, a byłem nie raz podbierali mi jedzenie, resztki ciuchów jakie dostałem i każdy patrzył na mnie z góry" wooow no to nie za fajnie....
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, życzyłam mu dobrej nocy i aby sie nie poddawał no i udaliśmy się do domu z mama... I teraz zapewne pojawi sie pytanie po chuj to pisze, kogo to interesuje i wgl nawet jeśli 2 na 100 osób nie ma wyjebane może coś z tym zrobić. Nie bądźcie obojetni, nie miejcie uprzedzeń do takich ludzi, TO TEŻ JEST CZŁOWIEK TAKI JAK MY WSZYSCY!!! TYLKO PO PROSTU COŚ W ŻYCIU IM SIE WYDARZYŁO CO WPŁYNĘŁO NA ICH AKTUALNY STATUS. Jeśli widzicie taka osobę nie olejcie jej, zapytajcie czy dają sobie radę, czy coś potrzebują, nie śmiejcie się, bo nigdy nie wiadomo jak i wy skończycie za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat!! A jak macie możliwość pomagajcie nawet zwykłym posiłkiem, który został i zostanie wyrzucony dnia nastepnego, a tak jest w większości domów, albo leci w kibel, albo do kosza. Po co marnować i tracić jak ktoś inny to zje ze smakiem, bo moze nie jadł kilka dni, albo po prostu jest głodny, bo nie ma kasy i kazdy go olewa. Po co marnowac ??!!!! Zwykła reszta posiłku może sprawić usmiech na twarzy jakieś osoby plus napełni mu żołądek. Warto jest pomagac, nie liczac na to że oooo zrobie cos dobrego to i cos dobrego mnie spotka... Czemu zawsze ktoś coś za coś chcę dla mnie nie liczy sie to... wystarcza mi słowo "dziękuje" i lekki usmiech na twarzy tej osoby, bo co jest lepsze niż dać troche szczęścia czy radosci innym... Mi to wystrcza i cieszę się że taka jestem.
CZYTASZ
nie ignoruj, pomagaj
Short Storyogólnie to nie potrafie pisac i wgl., ale chcialabym cos opowiedziec, a przy okazji moze i wplyne na innych