Rozdział 5

187 14 5
                                    

Gorzej być chyba nie mogło, co? Nie wiem czy jestem bardziej zażenowana czy wkurzona tym wszystkim.. Rozmyślałam tak przemierzając ulicę Fujikaty.

*

W księgarni, kiedy oprzytomniałam z zaskoczenia chciałam jak najszybciej ulotnić się z powrotem na zaplecze.
-Sasaki-san, wszystko w porządku?
Hee? Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zamiast stać przy ladzie, znajduje się w przykucu na podłodze. Zaćmienie jakieś czy coś?
-Eee wszystko w porządku, po prostu już pójdę..-wstałam, ale wtedy moje nogi musiały oczywiście zrobić mi na złość, bo poczułam jakby były z waty. Zachwiałam się lekko i oparłam o ścianę.
-Może lepiej jak pojedziesz do szpitala? Zawiozę cię!
Coo? Nie, nie, nie, nie! Dało mi to swego rodzaju zastrzyk energii i wyprostowałam się szybko.

-Naprawdę wszystko w porządku! To.. przez suche powietrze! Potrzebuję wyjść na dwór, akurat już idę do domu,.. więc będzie dobrze!

-Tango, może ja odprowadzę panienkę Sasaki? Akurat idę w tamtą stronę~~

-O Dazai! Jaki ty miły! Dobrze to już szybko kasuję ci tę książkę i możecie iść.

Chwiluniaaa! Co to ma być? Jakim prawem oni wszystko ustalają beze mnie? Za kogo oni się mają? W ogóle oni się znają? A to nowość! Rety! Poza tym, Dazai? O nie, nie ma mowy o żadnym odprowadzaniu! Niech to sobie wybiją z głowy!

-Nie trzeba naprawdę, słuchajcie dam sobie radę sama, nie przesadzajcie..

Popatrzyli na mnie, potem na siebie.

-Nie ma mowy! Sasaki-san, musisz dbać o siebie! Nie chcę powtórki sprzed roku! -kurde wyciągnął to, fakt, wtedy miewałam omdlenia, ale to dlatego, że wtedy były egzaminy na studia i chodziłam trochę niewyspana.

-Ale to już się nie powtórzyło i nie powtórzy, niech szef się uspokoi, idę do domu. Do widzenia!

Po tym zniknęłam szybko w pokoju socjalnym. Wzięłam swoje rzeczy i szybko wyszłam tylnymi drzwiami.

*

Dopiero kiedy oddaliłam się o dobre kilkanaście metrów pozwoliłam sobie na wolniejszy krok. Uff.. Co za dzień! A w sumie to te dwa ostatnie... Wczoraj w księgarni to jeszcze było do zniesienia, cóż nie powiem pomógł mi i uchronił przed upadkiem. W sumie niezły refleks, zważając na to, że był co najmniej 2 metry dalej. Chwila! Znowu niepotrzebnie o nim myślę, no ale.. to co stało się wieczorem było nie dość, że dziwne to jakże krępujące! Ktoś mnie śledzi i kto musi się akurat pojawić? On! Ugh.. Skąd on się tam wziął? I dlaczego to on musiał mi pomóc? Choć gdyby nie on, to nie wiadomo co mogło by się stać... Jednak dzisiaj to już przesada! Cóż muszę przestać o tym myśleć! Tak, to najlepszy pomysł. Teraz prędko do domu, wrócę i może coś poczytam dla relaksu..aby zapomnieć o tym wszystkim i położę się wcześnie spać. Zaczęłam rozmyślać za jaką książkę się dziś zabrać, dzięki temu trochę ochłonęłam na szczęście.

Po 15 minutach byłam już na swojej ulicy. Już na spokojnie szłam sobie w stronę bloków, kiedy nagle przy pierwszym z nich ujrzałam coś, a dokładniej kogoś, kogo za żadne skarby świata nie chciałam już nigdy więcej widzieć na oczy. Zatrzymałam się i stanęłam za skrzynką na listy. Zerknęłam, tak to pan "pojawiam się tam, gdzie mnie nie chcą". Inaczej go nazwać nie mogę.
Kurde, cały czas tam stoi? Może znowu na kogoś czeka? Ale czemu akurat tutaj?  Ach, a na nieszczęście mój blok jest prawie na końcu szeregu, więc muszę i tak przejść obok niego..Chcę do domu, ale nie chcę z nim rozmawiać! Stałam tak zakłopotana sytuacją i nie wiedziałam co robić.

Nie może tak być! W końcu to ja tu mieszkam, a on niech sobie dalej tak stoi, nikt nie każe mi z nim nawet słowa zamieniać! Poza tym zawsze mogę szybko pobiec schodami i tyle. Choć to byłoby trochę nieuprzejme... Ale czy uprzejme jest takie, nawet jeśli przypadkowe, w pewnym stopniu naprzykrzanie się w kółko jednej osobie? W sumie to teraz nie wiem kto byłby gorszy ten stalker z wczoraj czy on! 

Moja przygoda z Dazaiem OsamuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz