Kochany skarbie,
Dlaczego wszystkim rzucasz i dlaczego krzyczysz, wciąż powtarzając moje imię? Dlaczego łzy spływają ci po policzkach niczym piękne, srebrzyste grochy? Przecież patrzę na ciebie, nic się takiego nie stało. Przynajmniej już mnie nie boli. Trochę za tobą tęsknię, ale nie musisz się o mnie martwić. Kiedyś na pewno jeszcze będę mógł się w ciebie wtulić i powiedzieć jak mocno Cię kocham.
Tamtego dnia byliśmy w wesołym miasteczku. Pamiętasz to? Przytulałeś mnie wtedy mówiąc, że jestem najpiękniejszy na świecie. Zostawiłeś mnie na chwilę, bo musiałeś kupić nam różową watę cukrową, o którą Cię prosiłem. Nie chciało Ci się iść stać w kolejce, a jednak to zrobiłeś. Dla mnie.
Wiele razy mi powtarzałeś, że nie liczy się dla Ciebie mój wygląd tylko to co mam w moim małym, słodkim serduszku, które bije tylko dla Ciebie. Wspierałeś mnie kiedy płakałem za rodzicami, którzy zostawili mnie w Korei samego, wyjeżdżając do Chin. Ty również ich nie miałeś, ale mają się dobrze tutaj, na górze i patrzyli na Ciebie tak jak ja teraz. Życie od zawsze dawało Ci w kość, nie robiąc Ci ani chwili wytchnienia od cierpień. A ja tylko je powiększyłem. Powinienem przeprosić...
Czasem słyszałem jak płaczesz w poduszkę, gdy myślałeś, że śpię. Nie wiedziałem wtedy dlaczego i starałem się za wszelką cenę aby to się nie powtórzyło. Odkąd Cię poznałem wiedziałem, że zostaniesz moim aniołem, który wspierać mnie będzie w każdej chwili. Może rzadko to okazywałem, bo jestem nieśmiały, ale kocham Cię najbardziej na świecie i - gdybym tylko mógł - poszedłbym do ciebie i pocałował delikatnie Twoje śliczne, różowiutkie usteczka, zmierzchwił bym twoje miętowe włosy i usiadłbym Ci na kolanach, patrząc głęboko w Twoje oczy. Mimo, że to ty zawsze powtarzałeś, że za każdym razem topisz się w moich oczach.
Pamiętasz, jak kiedyś byliśmy na basenie? Wtedy kiedy trzymałeś moje biodra, żebym nie utonął i miałeś mnie w ramionach, gdy uczyłem się pływać? Śmialiśmy się z mojej głupoty, jak wymachiwałem rękami i nogami, żeby tylko jakoś popłynąć a zawsze i tak kończyłem pod wodą i musiałeś mnie wyciągać. I tak nie potrafię pływać, ale kiedy trzymałeś mnie wtulonego w siebie podczas każdego naszego wypadu na basen, to było jeszcze lepsze niż gdybym pływał sam.
Byliśmy też w kinie... Na takim romantycznym filmie, który okazał się nudny... Pamiętasz? Nie chciałem tego oglądać, a sala była pusta więc całowaliśmy się przez cały film... A gdy zapaliły się światła weszła pani, która nas nakryła... Jej mina była bezcenna, śmialiśmy się z tego tak głośno, że ochrona zwróciła nam uwagę i wyrzuciła.
Albo wtedy jak zabrałeś mnie na koncert zespołu, na którym zawsze chciałem być... Staliśmy tam od rana, żeby zająć najlepsze miejsca... Spałeś ze mną w jednym śpiworze i gdy rano przyszła tam organizatorka, budząc nas nawet na nią nie nakrzyczałeś. Miałeś na sobie wtedy niebieski workowaty sweterek, który dałem ci na 21 urodziny. Nigdy nie zapomnę Twoich ust na moich, gdy chciałeś pochwalić się mną przed tą dziwną panią.
Zaczęło mi się pogarszać. I zauważyłeś to, od początku ciągnąc do lekarza. Bolał mnie brzuch, nagle strasznie schudłem, wymiotowałem i miałem biegunki. Ukrywałem to ale ty wszystko wyłapałeś. Chciałeś zabrać mnie do lekarza.. Ale nie chciałem iść... Bo się ich boję. Oni są straszni. Kiedy wreszcie poszedłem do szpitala, było już za późno..
Siedziałeś ze mną w sali, po czym lekarka kazała ci wyjść. Robiła mi badania, nawet nie miałem pojęcia, że takie istnieją. Położyła mnie wtedy na łóżku, każąc zaczekać na wyniki. Gdy je już dostała, otworzyła szerzej oczy i Cię zawołała. Przeczuwałem, że coś będzie nie tak...
Oznajmiła Ci, że to nowotwór trzustki a ty załamałeś ręce. Schowałeś twarz w dłoniach i zapytałeś ją o leczenie. Odparła, że poda numer do onkologa, chociaż nie sądzi, że z tego wyjdę. Nie wiedziałem co to oznacza, ale martwiłem się, bo zrobiłeś się strasznie smutny.
Od razu gdzieś zadzwoniłeś i pojechaliśmy samochodem do innej kliniki. Cały czas trzymałeś kurczowo moją dłoń, jakbym miał zaraz uciec...
Przywitała nas miła pani doktor, która po obejrzeniu wyników powiedziała nam, że możemy tylko przedłużyć czas mojego życia, chociaż stwierdziła, że szacując i tak zostanie mi tylko miesiąc. Byłem zdziwiony, bo nikt nie wytłumaczył mi o co chodziło. Wyłączyłem się i nie słyszałem nawet zaleceń, jakie lekarka wypisuje na kartce, którą zaraz Tobie podała.
Byłeś załamany, bo wiedziałeś, że zostało mi mało czasu. Rzuciłeś moją i swoją pracę, żeby spędzać ze mną każdy dzień i każdy moment. Całowałeś mnie, przytulałeś, pieściłeś jeszcze bardziej niż kiedyś. W każdy dzień chodziliśmy gdzieś indziej, dawaliście mi morfinę, ale przynajmniej nie bolało.
Lecz w pewnym momencie uderzyła we mnie fala bólu, tak mocnego, że nie mogłem się ruszyć pomimo narkotyku. Od razu zabrałeś mnie do szpitala, a pani lekarka oznajmiła Ci, że to moja ostatnia chwila, kiedy jestem świadomy. Zacząłeś płakać i śpiewać przez łzy, którymi się dławiłeś piosenki napisane specjalnie dla mnie... Również płakałem, chociaż nie rozumiałem dlaczego umieram. Pocałowałeś mnie ostatni raz a gdy powiedziałem, że Cię kocham złapałeś moją rękę.
Wtedy poczułem pustkę. Przestało mnie boleć, przestałem słyszeć co mówisz i co mówią ludzie wokół. Nagle pojawiłem się gdzieś na górze. Są tu Twoi rodzice i moja babcia. Skojarzyłem, że przecież oni nie żyją, więc to znaczy.. Że właśnie umarłem.
Kiedy już tu trafiłem, poniekąd cieszyłem się, że będę mógł Ciebie obserwować, lecz strasznie za Tobą tęsknię i chciałbym Cię dotknąć.
Cierpiałeś przeze mnie. Płakałeś, krzyczałeś, a nawet kaleczyłeś samego siebie. Nie mogę na to patrzeć, gdy nie mogę nic zrobić.
Idziesz do sklepu. Już od dawna nie masz pracy, ale nie wygląda na to, żebyś się tym przejmował. Kupujesz alkohol i wlewasz go w siebie. Krzyczę, żebyś przestał bo się wyniszczysz ale ty nie chcesz. Nie słyszysz mnie. Dalej płaczesz i krzyczysz, pijesz i jesteś wyniszczony. Dlaczego? Nie mogę na to patrzeć.
W pewnym momencie zmieniasz kierunek. Myślałem, że idziesz do domu... To w takim razie gdzie zmierzasz? I dlaczego śpiewasz dla mnie piosenki? Te same, które słyszałem jak jeszcze mogłem Cię dotknąć?
Idziesz na mój nagrobek. Stawiasz tam piękny, czerwony znicz i zapalasz go. Masz jeszcze cudowne, czerwone róże, które po chwili również kładziesz na kamiennej płycie. Po twoich nieskazitelnie białych policzkach spływają łzy. Przepraszam, to przeze mnie...
Idziesz, znowu nie w kierunku domu... Więc gdzie? Czyżby znowu do sklepu? Nie, sklep był na prawo... Chwiejesz się trochę na nogach, martwię się. Gdybym tylko mógł, zaniósłbym Cię do domu i położył w łóżku, przykrywając kołdrą, tak aby nie było Ci zimno.
Stoisz przy barierce mostu, koło Ciebie jeżdżą samochody. Krzyczę i piszczę, żebyś uważał na siebie ale ty mnie ignorujesz. Teraz to ty krzyczysz, że mnie kochasz. Wiem to, bo ja Ciebie też kocham, ale skoro nie możemy być razem to chcę żebyś był szczęśliwy nawet z kimś innym. Chcę zobaczyć Twój promienny uśmiech jeszcze jeden raz...
Stajesz na barierce mostu, co powoduje, że krzyczę jeszcze głośniej a w oczach mam łzy. Boję się o Ciebie, a ty wciąż chwiejesz się na granicach poręczy. Płaczę, udaje mi się jeszcze usłyszeć jak mówisz, że niedługo się spotkamy. Wymawiasz moje imię, a pózniej skaczesz. Masz łzy w oczach, a ja krzyczę zagłuszając samego siebie. Uderzam dłońmi o swoje kolana i wyrywam sobie włosy. To mnie nie boli. Za to boli mnie Twój widok, gdy leżysz na tafli wody powoli wędrując niżej.
Niedługo Cię zobaczę.Kocham Cię,
Jiminie||Robię tu poprawki, bo jednak trochę błędów się wkradło, ah i planuję nowego ficzka więc no||
CZYTASZ
And even death will not lose us |Yoonmin|
FanfictionBo jeśli kogoś kochasz, jesteś dla niego gotowy poświęcić życie. Gatunek; angst, oneshot Paring; Yoonmin Ostrzeżenia; w formie listu od JM do YG 1191 słów