W mojej szkole kilka miesięcy temu jedna z uczennic popełniła samobójstwo wieszając się w sali gimnastycznej.
W ciągu pół roku, co miesiąc w ten sam dzień, ktoś inny się zabijał. Dyrektor oficjalnie ogłosił, że dwudziesty pierwszy jest dniem wolnym od szkoły.
Sytuacja była szokująca, a przyczyny nieznane. Policja prowadziła śledztwo dotyczące, czy osoby nie zawarły między sobą paktu, ale dowody wskazywały na to, że w żaden sposób nie były ze sobą powiązane. Przeszukano internet, wszystkie wiadomości , rejestry rozmów i nie znaleziono niczego, co mogłoby być przyczyną.
Pierwszą osobą, która to poczęła była Marita. Dziewczyna rozpoczęła właśnie liceum.
- Szło jej dobrze, wydawała się być uczennicą ponad przeciętną - powiedziała jedna z nauczycielek.
- Z rówieśnikami znalazła wspólny język już pierwszego dnia - dodała.
Uczniowie na sali milczeli, nie chcieli zeznawać. Wydawało się, że coś ukrywają, czemu zaprzeczali tłumacząc, że jest im po prostu smutno z powodu straty koleżanki.
- Była przewodniczącą, duszą towarzystwa, nie rozumiem dlaczego to zrobiła - wyznał jej wychowawca.
Miesiąc później kolejną ofiarą była Sandra, koleżanka z równoległej klasy. Prawdopodobnie nigdy nie miały okazji się poznać. Jej śmierć była jeszcze bardziej drastyczna. Dziewczyna w szkolnej toalecie podcięła sobie żyłę po czym zakrwawiła się na śmierć.
Równy miesiąc później, dwudziestego pierwszego listopada kolejnym zgonem została Emilia, najstarsza z dziewczyn. Przyczyną jej śmierci było postrzelenie się w głowę.
- Ona wyjątkowo była dziwna, nieśmiała, prawie do nikogo się nie odzywała - wyznała jedna z jej koleżanek z klasy.
- Córka leczyła się psychiatrycznie, chorowała na schizofrenie - tłumaczy jej rozgoryczona matka.
- Próbowaliśmy wszystkiego, ale i to było za mało - dodaje.
W wigilie klasową jedna z dziewcząt , aby dochować nowej "szkolnej tradycji" połknęła kilkanaście tabletek nasennych przez co zapadła w głęboki jak i wieczny sen.
Wszyscy byli w szoku, gdyż dziewczyna zasnęła przy stole. Próbowali wybudzić ją śmiejąc się i rzucając w jej stronę teksty typu "Eee śpiąca królewno, wstawaj!". Dopiero po dłuższym czasie wezwali karetkę, która zawiozła ją do szpitala. Mimo płukania żołądka i wszelkich starań było już za późno.
W styczniu dla odmiany jeden z chłopców przedawkował narkotyki. Próbowano go reanimować, ale i w tym przypadku bezskutecznie. Chłopak wcześniej napisał list pożegnalny dla swoich rodziców, ale nie objaśnił powodu swojego wyboru.
Rodzice jego zaznaczyli, że chłopak przed śmiercią nie spał spokojnie.
"Budził się co noc, o tej samej godzinie i chyba lunatykował, bo rozmawiał sam ze sobą" - wyznali osamotnieni rodzice.
I na świeżą sprawę ostatnim samobójcą została moja koleżanka z ławki, Lucy, która także się powiesiła.
W naszej klasie panowała pogrzebowa atmosfera, jak i w całej szkole. A jeszcze w poprzednim roku przechodząc przez korytarze podczas przerwy można było dostrzec grupki rozbawionej młodzieży, zawsze uśmiechniętej i przede wszystkim pełnej życia. Uczniowie pryskali energią, angażowali się w życie szkoły, figurowaliśmy na najwyższym stanowisku w rankingu techników.
Tak dzisiaj wszystko wygląda zupełnie inaczej. Ludzie już mniej rozmawiają ze sobą i przestali się uśmiechać. Nauczyciele patrzą na nas z wielkim niepokojem i rozżaleniem.
CZYTASZ
Szkoła dla samobójców
HorrorW pewnej szkole rośnie liczba osób odbierających sobie życie. Wkrótce prawda wychodzi na jaw, a przyczyna staje się szokująca i niełatwa do zrozumienia racjonalnego. "Niemożliwe staje się możliwe" *Opowiadanie zawiera sceny paranormalne