2.1

68 11 6
                                    

Z pozdrowieniami dla Tylumi.

________________________________________________________________________________

Droga Margarito.

Mimo umowy, jaka mnie obowiązuje nie mogłam się powstrzymać. Wiem, jak bardzo się martwiłaś, że to zlecenie, to jakieś ciemne sprawki, i że będę mieć z tego powodu kłopoty. Zapewniam cię, że Twoje obawy się nie sprawdziły.

Nowa posada jest całkiem znośna, oczywiście byłabym mniej zaskoczona, gdyby powiedziano mi, że zamiast pokojówki będę wszystkim po trochu, pokojówką, gosposią, kucharką, nawet damą do towarzystwa.

Posiadłość, w której mieszkam jest mała ale przyzwoita. Kobieta której „pokojówką" zostałam jest dla mnie miła, może trochę dziwna, ale dopóki nikt mnie nie poniża, nie oskarża o kradzież, a wypłata pojawia się regularnie, nie mam nic przeciwko odrobinie dziwności.

Tak, jak już mówiłam dworek jest mały. Mało też w nim ludzi. Jest moja nowa pani, kobieta w twoim wieku, jak mniemam. Po sposobie bycia można poznać, że arystokratka, choć powiem to raz jeszcze, dziwna. Zapewne jest cudzoziemką, ma śmieszny akcent i jest tak przeraźliwie blada, z pewnością przebywa w Antivie od niedawna.

Oprócz niej jest jeszcze szelmowsko przystojny elf. Nie wiem jeszcze dokładnie kim on jest, ale Antonio – kolejny dziwak, zwraca się do niego per „mistrzu". Ów mistrz potrafi skradać się cicho, jak kot (więcej niż raz mnie nastraszył pojawiając się znienacka w kuchni), nosi drogie stroje, sztylety ze złotymi głowniami i ma tatuaże na twarzy. Zbyt długo mieszkałam w stolicy by nie wiedzieć, co to za typ. Nie wiem jeszcze kim jest w tym domu, ale wyraźnie jest tu dla mojej pani.

I jest jeszcze Antonio, krzyżówka koniuszego z kamerdynerem i ogrodnikiem. Jest w wieku twojego starszego, wiecznie ponury i gburowaty, i działa mi na nerwy.

Dom jest usytuowany nad samym morzem, do najbliższej wioski jest pół dnia drogi i nikt tu nie zagląda.

List udało mi się wepchnąć kupcowi przejeżdżającemu przez ową oddaloną o pół dnia drogi wioskę, nie pytaj go proszę którą, w końcu mój adres miał być tajemnicą.

W każdym razie nie martw się o mnie.

Odezwę się jeszcze.

Twoja najukochańsza siostrzyczka.

...

Antonio nie przykładał się do pracy, i to nie dlatego żeby nie lubił tego, co robi. Czyszczenie końskiej uprzęży, pastowanie i nacieranie jej tak, by skóra stała się na powrót miękka i lśniąca nie było dla niego problemem. Nie chodziło też o sam dom, cieszę i spokój tu panujące. Po prostu to nie było miejsce, gdzie powinien teraz być jego mistrz. Zaszyty w tej dziurze, przykuty do tego miejsca. Mężczyzna oderwał się od swojego zajęcia, wyjrzał przez szybę. Z tej strony domu wszystkie okna wychodziły na ogród cyprysowy. Po pobieżnym oczyszczeniu i przycięciu, co zajęło mu cały tydzień, stał się ulubionym miejscem przechadzek tej... Antonio zagryzł wargę. Ta kobieta – tak ją właśnie nazywał. Nie Erendis, nie Jej Królewska Mość, nie Bohaterka Fereldenu, Legendarna Szara Strażniczka. Dla niego była „tą kobietą", która niszczyła jego mistrza. A najgorsze było z tego wszystkiego to, że Antonio nic nie mógł na to poradzić, bo było to świadome działanie Zevrana.

Wzrok mężczyzny przebiegł po linii drzew, w dalekim koncie ogrodu dostrzegł skrawek błękitu. Po chwili na ścieżce pojawiła się „ta kobieta". Szła powoli po żwirze, z książką w ręku, zamyślona, posępna. A gdzie był mistrz? Oczywiście był gdzieś blisko. Nigdy nie oddalał się, jakby był przywiązany do Strażniczki niewidzialną smyczą.

Nadzieja umiera ostatnia (Dragon Age)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz