Rozdział 1: Yoongi

2.2K 183 12
                                    

Odszedł wiosną.

Słońce świeciło delikatnie, budząc się leniwie ze swojej drzemki, kąpiąc otaczające je ceglane budynki w ciepłym świetle i oświetlając dwie figury w płonące złota i czerwienie.
– Namjoon-ah...

Wycofująca się wyższa figura zatrzymała i obróciła się. Z wiedzącym uśmiechem powiedział,

– Dziękuję, Hoseok-ssi. Ale byłem tutaj już wystarczająco długo. Czas bym odszedł.

– Ale– Ale dokąd pójdziesz? Nie masz domu! – Hoseok zaczynał panikować. Kiedy obudził się tego ranka po to, by zastać pokój gościnny pustym nie wiedział, co myśleć. Tak bardzo przyzwyczaił się do widoku Namjoona rozwalonego w poprzek małego łóżka każdego ranka przez ostatnie parę tygodni, że nie widzenie kociej hybrydy w jej standardowym miejscu sprawiło, że jego serce przyspieszyło, a głowa wypełniła się różnymi możliwościami.

– Będę podróżował, dopóki się nie znajdę – przerwał, spoglądając w dal, jego ogon kołysał się nisko. – Jest tak wiele w tym świecie do zbadania, tak dużo do odkrycia, a będąc bezpańskim... Nie mam ograniczeń i własności, które przywiązują nas do jednego miejsca. – Namjoon wziął głęboki oddech, ramiona podniosły się widocznie na ten gest, i spojrzał w zmartwione oczy mężczyzny, który zabrał go pewnego chłodnego dnia w grudniu i pokazał mu, jakie to uczucie, ktoś się tobą opiekuje. – Tak długo, jak na tym świecie będą mili ludzie, tacy jak ty, bezdomny może czuć się tak, jakby miał dom, czuć się bezpiecznie – nawet tymczasowo – a czasami to wszystko czego naprawdę potrzebujemy.

Hoseok poczuł łzy błyszczące w jego oczach, usta wykrzywione kiedy wysilały się, by uformować słowa, cokolwiek co sprawiłoby, że kocia hybryda zostanie.

– Nie martw się o mnie Hoseok-ssi – uśmiech Namjoona rywalizował ze wschodzącym słońcem. Podniósł swój mały plecak wyżej na ramionach. – Jest wiosna, najpiękniejszy moment w życiu – z ostatnim ociągającym się spojrzeniem odwrócił się i ruszył żwawo w stronę wschodu słońca; Namjoon szybko zniknął z pola widzenia.

Hoseok został, wrośnięty w swój ganek, zdezorientowany i smutny, z ciężkim przez kilka sekund sercem dopóki nie usłyszał „Dziękuję! Los na pewno pozwoli nam spotkać się ponownie!" niesionego z powrotem do niego na szepcie wiaterku.

Namjoon na pewno był mądrym kotem.

//

Hoseok schylił się i położył miskę białego ryżu i talerz smażonej ryby na małym stoliku, który trzymał na swoim ganku, chronionym przed żywiołami dzięki małemu zwisowi, który stworzył ze sztywnego kartonu i jasno pomalowanej taśmy. Podnosząc się otrzepał swoje jeansy zanim wziął torbę i zbiegł ze schodów, kierując się na przystanek.

Minęło już coś około trzech miesięcy od kiedy Namjoon odszedł, a mimo że Hoseok wciąż serdecznie za nim tęsknił teraz miał nową hybrydę, którą musiał się zaopiekować. Cóż, nie zaopiekować się w sensie dawania domu, ciepłych ubrań i uścisków ale bardziej jak – tylko dając jedzenie.

Jednego dnia pod koniec wiosny Hoseok siedział na ganku – prawie tak jak zawsze, od kiedy Namjoon odszedł – i próbował skończyć swoje jedzenie. Nie lubił jeść przy stole w kuchni, pomieszczenie wydawało się zbyt duże bez śmiechu i przechadzania się żywiołowej hybrydy, więc zaczął nawyk zabierania swojego jedzenia na ganek, z myślami skierowanymi w kierunku, w którym Namjoon obrał pierwsze kroki w stronę nowego życia. Tego konkretnego dnia myśli Hoseoka były zagłębione w jednej z ostatnich rzeczy, które Namjoon do niego powiedział. Czy na świecie naprawdę byli dobrzy ludzie, którzy zaopiekują się Namjoonem zwiedzającym kraj? Czy właśnie teraz był ktoś, kto go karmił, ubierał go i drapał pod brodą tak jak lubił? Pytania takie jak te i dużo więcej wirowały w jego umyśle – do momentu, w którym wstał i wszedł do środka, poszukując ciszy swojej sypialni, aby uspokoić siebie i rosnące obawy. Kiedy drzwi się za nim zamknęły Hoseok przegapił widok w większości pełnego talerza z jedzeniem, wciąż położonego na końcu schodów.

As Much As The Place Was Small (We Were Bound Together Tighter) PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz