Rozdział 4

254 13 0
                                    

***

— Oni czegoś chcą, musimy tylko ustalić czego — powiedziała Peggy.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu podnieśli głowy.

— Mnie! — powiedziała jedna z osób, które nagle weszły do pomieszczenia.

— Ręce do góry! — wrzasnęło kilkunastu mężczyzn kierując broń w stronę trzech postaci, które przed chwilą weszły do sali.

Jedna z trzech osób, które wtargnęły do pomieszczenia, natychmiast podniosła ręce do góry przez co spotkała się z pobłażliwymi spojrzeniami kobiety i mężczyzny, stojących obok.

— Jest pan oskarż... Wellington?! — wykrzyknął ze zdziwieniem jeden z mężczyzn.

— On jest niewinny — odparła twardo kobieta.

— To już my ustalimy. Jak pan tu wszedł? — zapytał jeden z agentów.

— Wiecie kto instalował tu zabezpieczenia? — odpowiedział pytaniem na pytanie Stark.

— Ta sama spółka co w Białym Domu — odparł Sousa.

— Właśnie! — przytaknął brunet. — Partacze. Trzeba było zatrudnić mnie.

W tym momencie agentka Carter spojrzała mu w oczy.

— Wiem, tęskniłaś — powiedział Stark z ciepłym uśmiechem.

— Wellington! — wysapał. — My sobie potem porozmawiamy. Teraz... Zejdź mi z oczu! Idź pomóż Black'owi z raportami — rozkazał Thompson, czerwony z wściekłości.

— Sądzę, że obecność Victorii jest wskazana — powiedziała Peggy.

— A sądzić to ty sobie możesz. Wyjdź — zakomunikował Thompson, po czym Victoria wyszła, kierując się w stronę bruneta o nazwisku Black.

***

Kiedy Black skończył pracę z pomocą Victorii, kobieta udała się do szatni po torbę.

Nagle usłyszała głosy dochodzące zza uchylonych drzwi do laboratorium.

—  Peg, dobrze wiesz, że zdanie innych ludzi mnie nie obchodzi. Liczy się dla mnie tylko twoja opinia i Victorii — powiedział męski głos, należący do Howarda Starka.

— Powiedz szczerze, z czego wynika twoja nagła współpraca z nią? Ona jest bardzo dobrze wyszkoloną agentką MI6! Co dziwne, nie rzucasz głupich tekstów, ani zdań pełnych podtekstów — powiedziała Peggy.

— Nie mam wyboru. Wyciągnęła do mnie rękę. Jest chyba jedyną kobietą, nie licząc ciebie oczywiście, która się oparła mojemu ogromnemu urokowi osobistemu. To naprawdę nadzwyczajne — zakończył.

Victoria nie słuchała dalszej wymiany zdań tej dwójki, ponieważ cicho wbiegła na schody. Zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Po chwili zsunęła się na ziemię i podciągając kolana pod brodę, ukryła twarz w dłoniach. Ciemne włosy opadały jej na twarz i przysłaniały zmartwione oczy.

Mimo swego zawodu, kobieta miała ogromne serce i zawsze była gotowa, aby komuś pomóc, nawet jeśli wiązało się to z wieloma wyrzeczeniami z jej strony. Pomogła Starkowi, ponieważ podświadomie czuła, że jest niewinny. Mimo tego, że z zasady nie przepadała za Amerykanami, ten jeden wzbudził jej sympatię. Poświęciła się pracy w agencji jeszcze bardziej, po śmierci Maddie. Pomagała każdej osobie, próbując ulżyć samej sobie. Przytłoczył ją tego dnia natłok sekretów, stresu i sytuacji, które nie powinny mieć miejsca.

MiliarderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz