From the Dining Table ♡ One Shot

871 80 38
                                    

- Może powinniśmy... - zaczyna Harry, łapiąc się za nasadę nosa palcem wskazującym oraz kciukiem, przymykając przy tym oczy. Wiązka słów która siedzi mu w głowie za nic nie chce przejść przez gardło, choć już od dawna powinna.

- Powinniśmy co? - przerywa Louis, odwracając się przy tym gwałtownie. Patrzy na niego wyczekująco, obawiając się tego co wyjdzie zaraz z jego ust.

- Może powinniśmy to wszystko skończyć? - odpowiada łamiącym się głosem brunet. Jego ręce zaczynają się momentalnie trząść. Lekko podnosi wzrok ku szatynowi, a łzy pojawiają się w kącikach jego oczu. W głowie natomiast trwa jeden wielki bałagan i Harry plącze się już we własnych myślach. - Nie widzisz, że nam to wszystko nie wychodzi? Że to nie była kwestia Modestu, a nas? To jest toksyczne. Nie radzę sobie z tym. - kończy, a jego usta drżą.

Nie otrzymuje jednak odpowiedzi, a jedynie milczenie jego rozmówcy. W pomieszczeniu da się słyszeć tylko ich ciężkie oddechy i głośne bicie obu serc. Na twarzy Louisa nie ma ani odrobiny zdziwienia. Jakby już od dawna wiedział że Harry go o to kiedyś zapyta. Zaciska mocniej pięści i spuszcza głowę w dół. Nie potrafi ułożyć żadnej, spójnej odpowiedzi bo mimo tego że się tego spodziewał, nadal jest ciężko mu sobie uświadomić że ma to miejsce w tym momencie. Po ciele przechodzi nieprzyjemny dreszcz, a serce kilkukrotnie przyspiesza swoją pracę.

- Chodzi ci o Danielle? O Freddie'ego? Przecież wiesz, że nie mogę nic z tym zrobić. Nie mam nad tym kontroli. - zaczyna Louis, wciąż patrząc w podłogę. Po zadaniu tego pytania w jego głowie kumuluje się kilka kolejnych. Cała jednak odwaga by je zadać uleciała z niego wraz ze zdaniem sobie sprawy, że to wszystko naprawdę się kończy i nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Będzie to tylko jeszcze bardziej bolesne zarówno dla niego jak i dla Harry'ego, a i tak niczego nie wniesie ani nie zmieni. - Musiałem to wziąć na siebie, musiałem cię... - zaczyna, jednak dalszy ciąg słów utyka mu w krtani. Miał wielką ochotę wykrzyczeć dlaczego musiał to zrobić. Chciał go tylko chronić, bo wiedział że Harry długo by tego nie uciągnął – że by go to po prostu zniszczyło i namieszało mu w głowie.

- Musiałeś mnie co? - pyta z zdezorientowaniem zielonooki, nadal wbijając w niego wzrok. Bardzo chciał by Louis dokończył. Bardzo chciał, gdyż zwykle nie mógł od niego usłyszeć za wiele w tych sprawach. Sprowadzało się to tylko do krótkich rozmów, które chłopak i tak ucinał po kilku minutach. - Musiałeś mnie co? - powtarza pytanie Harry, ponieważ Louis nadal milczy.

- Nie ważne. - ucina szatyn, nerwowo bawiąc się skrawkiem bluzy. Czuje jednak na sobie jego spojrzenie. Unosi więc lekko wzrok i kiedy tylko intensywna zieleń spotyka się z błękitem czuje, jak gdyby ktoś wbijał mu w żołądek tysiące igieł. Nie powinien zaczynać tego tematu. Teraz jednak było już za późno, gdyż wiedział że tym razem brunet nie da mu za wygraną.

- Dlaczego ty mi nigdy nie mówisz, jak się naprawdę czujesz? - zaczyna z wyrzutem Harry. - Dlaczego? - powtarza jeszcze raz, nawet nie zauważając tego że zaczyna mówić podniesionym tonem. Odpowiada mu głucha cisza, a on czuje się z tym wszystkim jeszcze bardziej bezsilny. - Mam wrażenie jakbym gadał do ścian, wiesz?

- To nie jest ważne w tym momencie, Harry. - odpowiada, wciąż nie urywając kontaktu wzrokowego. Prawdopodobnie to nigdy nie będzie ważne, bo Louis nie lubił mówić jak się z tym wszystkim czuł – a czuł się okropnie. Zarówno jego wizerunek i psychika były doszczętnie zniszczone, nie pozostawiając po sobie nic z czasów początków zespołu. Znosił jednak kolejne i coraz bardziej wybujałe pomysły agencji, nie chcąc by przypadkiem te najgorsze z nich spadły na ramiona chłopaka. 

- A kiedy w końcu zacznie być ważne? Bo dla mnie jest już od dawna. - mówi brunet, ciężko opadając na kanapę i chowając twarz w dłoniach. Nie wiedział czemu szatyn zrobił się tak bardzo zamknięty na rozmowy z nim. Kiedyś potrafili mówić sobie wszystko, łagodząc przy tym każde zmartwienie w swoich ramionach. Harry'emu nie przychodziło do głowy nic, co by tłumaczyło dlaczego sprawy między nimi przybrały taki a nie inny kształt. - Właśnie dlatego to wszystko nie ma sensu, słyszysz Louis? Czuję się, jakbyś stawał się dla mnie zupełnie obcą osobą. Jakbym cię już nie znał.

From the Dining Table | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz